Prawda wyszła na jaw

4.6K 118 25
                                    

* Zaczęłam rozrywać kopertę aby wyjąć to co jest w środku. Kiedy koperta była rozerwana wyjęłam papiery i natychmiast zaczęłam je czytać. Kiedy skończyłam miałam nadzieję, że to wszystko tylko sen. *

- Nie... To nie jest prawda. Nie może być. 

- Sophie? Co tam jest napisane?

- Chcesz się dowiedzieć? To sam sobie przeczytaj.- powiedziałam i rzuciłam mu papiery. Chłopak od razu wziął do ręki i zaczął czytać. 

Były to papiery adopcyjne. Okazuje się, że moi rodzice, których uważałam za biologicznych jednak nimi nie są. Zastanawiam się teraz kto nimi może być, ale chyba nigdy się nie dowiem. 

- Myślisz, że to prawda?

- Nie wiem. Ja już nic nie wiem.- powiedziałam i udałam się szybko do pokoju. Wbiegłam do środka i od razu walnęłam drzwiami. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. 

Czemu ja?

Dlaczego to wszystko musi mnie spotykać?

Zaczęłam sobie wszystko wspominać z czasów dzieciństwa i to, że nie ma żadnych zdjęć jak byłam niemowlakiem. Muszę znaleźć biologicznych rodziców, tylko czy chce poznać prawdę? Czy chcę spojrzeć w oczy kobiecie, która z zimnym sercem oddała mnie obcym ludziom?

Nie wiem ile tak leżałam patrząc się w sufit, ale w pewnym momencie usłyszałam mój telefon leżący obok. Nie patrząc kto dzwoni sięgnęłam po niego i odebrałam.

- Halo?- powiedziałam cicho, bo naprawdę nie miałam ochoty na gadkę szmatkę. 

- Cześć słoneczko. Jak się czujesz?- to była babcia. Że ona ma jeszcze czelność do mnie dzwonić jeszcze po tym wszystkim. 

- Jak się czuje? Naprawdę cię to interesuję? Nie musisz już udawać kochanej babci. 

- Ja nigdy nie udawałam. Zawsze byłam dla ciebie i zawszę nią będę. Mogłabyś zejść na dół to porozmawiamy?

Od razu po usłyszeniu tych słów, rozłączyłam się i z lekką niechęcia zeszłam na dół. Na kanapie siedziała babcia, a zza drzwi kuchni wyszedł Chris razem z kubkiem herbaty. 

- Co ty tu robisz?

- Przyjechałam wczoraj wieczorem, kiedy to rano dowiedziałam się, że ten oto tu młodzieniec nic ci jeszcze nie powiedział. Więc przyjechałam aby dzisiaj ci wszystko powiedzieć no ale ktoś mnie jednak wyprzedził.- powiedziała i tu spojrzała się na chłopaka. 

- A ty nie mogłaś mi tego powiedzieć? Rodzicie też nie mogli?

- Skarbie uwierz mi, że chcieli to zrobić ale nigdy nie wiedzieli jak. 

- Kim oni byli? Moi biologiczni rodzice kim  byli?

- Byli przyjaciółmi rodziny. Twoi rodzice byli z początku twoimi rodzicami chrzestnymi, ale kiedy miałaś jakieś dwa może trzy latka i jechaliście do nas w zimę. Pamiętam, że okropnie wtedy padał śnieg i ledwo co się widziało z domu, a co dopiero jak się jechało. Niestety weszliście w poślizg i twój tata zmarł na miejscu, natomiast mama leżała jakieś dwa miesiące w szpitalu w ciężkiej śpiączce. Lekarze uznali, że nie ma sensu trzymać jej na siłę przy życiu, bo parametry się nie poprawiały więc ją odłączyli od wszystkiego. Wtedy właśnie zostałaś córką Eleanor i Liama.

Nie mogłam uwierzyć w to co słyszałam. Myślałam, że mnie oddali bo mnie nie kochali, nie chcieli mnie, a tu się okazuje, że nie żyją. Chciałam ich znaleźć, spytać się dlaczego to zrobili, ale nie jest mi dane. I raczej już nie będzie. 

- Skarbie? Ja wiem, że ci ciężko, ale zrozum, że od zawsze byłaś w naszej rodzinie, od zawsze cię kochałam jak własną wnuczkę. Proszę cię wybacz mi to.  

- Ja.... Ja muszę to wszystko przemyśleć.- powiedziałam i czym prędzej wybiegłam z domu. Pobiegłam do najbliższego parku w mojej okolicy i w momencie kiedy usiadłam na ławkę dałam upust moim emocjom. 

To, że jestem adoptowana, nie znaczy, że Alan nie będzie moim bratem. Zawsze będę go tak traktować. Zawsze będzie moim starszym wkurwiającym braciszkiem i to się nie zmieni. 

Po jakimś czasie, w momencie kiedy zaczęło się trochę ściemniać, wstałam z ławki i zaczęłam kierować się w stronę domu. Przez całą drogę powrotną miałam poczucie, że ktoś mnie śledzi, i dopiero kiedy skręciłam w uliczkę do domu okazało się, że miałam rację. Przez całą drogę jechało za mną jakieś czarne auto. 

Weszłam do domu i od razu udałam się do kuchennego okna aby ujrzeć, czy auto się jeszcze kręci. Nie wiem ile tak stałam, ale w pewnym momencie poczułam dwie silne ręce oplatające mnie w pasie i czyjąś brodę opierającą się na moim ramieniu. 

- Co tak patrzysz?

- A tak po prostu chciałam coś zobaczyć.- powiedziałam i odwróciłam się do niego przodem. 

- A czemu kłamiesz? Widzę przecież po oczach, że coś jest nie tak. 

- Oh może dlatego, że dowiedziałam się, że jestem adoptowana, a moi biologiczni rodzice również nie żyją tak jak adopcyjni?

- Wiem, ale wiem też, że nie tylko o to chodzi więc do kurwy nędzy mogłaś byś powiedzieć, a nie bawić się w kotka i myszkę. 

- Chcesz wiedzieć? Dobrze. Od wczoraj dostaje jakieś wiadomości i ewidentnie ten ktoś mnie prześladuje. Oh i jeszcze teraz jak wracałam to ktoś mnie śledził jakimś autem. 

W momencie kiedy skończyłam mówić natychmiast poczułam, jak całe jego ciało się spina a jego żuchwa się zaciska. 

- Po pierwsze czemu kurwa tego nie powiedziałaś wcześniej? W momencie kiedy dostałaś pierwszą wiadomość. A po drug.....

- Bo myślałam, że to tylko chwilowe, poza tym i tak macie na głowie tego mafiozę. 

- Kurwa nie pomyślałaś, że to może być on? Albo któryś z jego ludzi?- spuściłam głowę i nie patrzyłam mu już w oczy. W sumie to może mieć rację. Nie spojrzałam tak na to, dopóki on tego tak  nie przedstawił.- Pamiętasz jak wyglądało to auto?

Pokiwałam głową na "tak", bo teraz to ja się boję cokolwiek odezwać. 

- To powiesz jak wyglądał?

- No był czarny i chyba to było BMW M4. 

- Jesteś pewna. 

- Tak jestem pewna mogę już iść?

- Możesz, ale ze mną.- powiedział i wziął mnie na ręce w stylu "panny młodej".

- Co ty robisz? 

- Nic. Po prostu idziemy do pokoju. Mój czy twój?

- Twój.- powiedziałam i zaśmiałam się. 

Chwilę później już oboje leżeliśmy na jego łóżku tak, że leżałam na jego brzuchu pomiędzy jego nogami. W pewnym momencie zaczęłam się bawić jego włosami, a on zaczął pomału usypiać. Jakoś po pewnym czasie usłyszałam sygnał przychodzącej wiadomości. 

Nieznany:

*Zdjęcie jak leżymy z Chrisem*
Dla twojego dobra nie spoufalaj się z nim tak skarbie

Gdyby tego było za mało nagle do pokoju wszedł Alan. 

Nie no co się dzisiaj jeszcze wydarzy?


Przyjaciel mojego braciszka.  [ZAKOŃCZONE] Do PoprawkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz