Prawda bywa okrutna

5.6K 145 17
                                    

*Zapowiada się ciekawa noc. Szkoda, że nie wiedziałam jaki będzie jej koniec.*

-A więc tak. Kiedy miałem prawie 17 lat był to dla mnie naprawdę trudny czas. Rodzicie się rozwodzili, a ja nie wiedziałem jak temu zarazić. Pewnego dnia poszedłem do klubu i spotkałem kilku gości. Wydawali się spoko więc zacząłem się z nimi widywać. W pewnym momencie dowiedziałem się,że sprzedają narkotyki no i kazali mi sprzedawać w szkole, a kasę im dawać.
Któregoś dnia nie sprzedałem nic więc nie poszedłem tam do nich do bazy,ale no znaleźli mnie i dość mocno pobili. Leżałem długo na ławce i następnego dnia obudziłem się w jakimś domu.
Bałem się,że to u nich jestem, ale okazało się,że nawet nie znam osoby, która mnie uratowała. Okazał się, że to twój brat. Zaczął ze mną rozmawiać i powiedziałem mu czemu wylądowałem na ławce. Okazało się, że byli to ludzie z Północnego Soho. Twój brat zaczął mi opowiadać o wojnie pomiędzy Północnym,a Południowym Soho.

-Chcesz mi powiedzieć,że byłeś w gangu nie wiedząc o tym? I to kurwa jeszcze najgroźniejszym? Ty pojebany jestes?!

-Miałaś mi nie przerywać. Tak byłem,ale chce ci coś powiedzieć. Teraz jestem w Południowym.

-Kurwa co?!

-Szefem gangu jest Alan.

-Mój Alan?-kiwnąłem głową na "tak"-Mój brat Alan?-znowu kiwnąłem głową na "tak"

Rozumiem emocje emocjami,ale nie ogarniać tak prostych rzeczy?

-Czyli chcesz mi powiedzieć,że jeździsz na różne misje, handlujesz kobietami, sprzedajesz narkotyki i zabijasz?

-Tak, jeżdżę na różne misję, głównie strzelaniny. Kobietami nie handluję i nie sprzedaję narkotyków. Nigdy nikogo nie zabiłem. Po prostu strzelałem w górę, albo bok żeby nastraszyć.

Dziewczyna siedziała cicho przez pewien czas i nie mogła chyba uwierzyć w to co się działo.

-Powiesz coś?

-Co mam kurwa powiedzieć? Właśnie się dowiedziałam, że mój brat jest szefem w jakimś pierdolonym gangu i zabija. Jego najlepszy przyjaciel, a zarazem chłopak który mi się podoba też kurwa w tym siedzi i co ja mam ci powiedzieć?

Czy ona właśnie powiedziała, że się jej podobam? Nie raczej nie. Pewnie powiedziała to pod wpływem emocji.

- Ja nawet nie jestem smutna czy zawiedziona tylko wkurwiona. Przyjeżdżam do brata, dziwię się skąd ma tyle kasy na ten dom, na to wszystko, a potem okazuje się, że on i jego najlepszy przyjaciel są w jakimś pierdolonym gangu?!

Chwilę siedzieliśmy w ciszy, potem nagle dziewczyna wstała. 

-Ja... ja muszę się przejść.

-Nigdzie nie idziesz-powiedziałem i złapałem ją za rękę.

-A co jak się nie posłucham to zastrzelisz mnie?

Nie powiedziałem już nic, tylko lekko zawiedziony puściłem ją.

*Sophie*

-Ja... ja muszę się przejść.

-Nigdzie nie idziesz-powiedział i złapał mnie za rękę.

-A co jak się nie posłucham to zastrzelisz mnie?

Kurwa nie powinnam tak mówić,ale trudno. Powiedziałam. Widziałam, że go to zabolało, ale mnie zabolała prawda.

Wyszłam z jego pokoju, wróciłam do siebie przebrać się. Wzięłam z szafy jakieś szare dresy, które od razu zaciągnęłam na siebie i jakąś za dużą na mnie bluzę i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia.

Szłam ulicą rozmyślając o tym, co mi powiedział Chris.

O tym, że jest w gangu.

O tym, że mój brat jest jego "przywódcą".

O całej tej gównianej prawdzie.

Czemu to mi? Czemu to mi się przytrafiają takie rzeczy.

Śmierć rodziców i życie w kłamstwie o ich śmierci.

Od momentu, kiedy Alan mnie opuścił byłam pewna, że żyje dobrze.

Że nic mu nie jest.

A teraz okazuje się, że jest w kurwa w gagu.

Jest tam też mój przyjaciel, chłopak, który mi się podoba też jest w tym bagnie, z którego nie da się nigdy wyjść.

Szłam tak przed siebie rozmyślając, aż wreszcie doszłam do parku, w którym byłam z Chrisem przed dowiedzeniem się prawdy.

Usiadłam na naszej ławce. Serio naszej, ponieważ chłopak wyrył na niej inicjały.
Upierał się, że chce to zrobić dlatego mu nie zabraniałam.

Nie mam pojęcia ile ja tak siedziałam, ale kiedy chciałam sprawdzić godzinę zorientowałam się, że został on w jego pokoju. Po pewnym czasie stwierdziłam, że może pora wracać do domu. Niestety pech chciał abym przechodziła obok jakiś typków, którzy wyglądali mega podejrzanie dlatego przy nich postanowiłam przyspieszyć nieco kroku.

-Ej księżniczko dokąd tak pędzisz.- zawołał jeden z nich.  Nie odpowiedziałam im nic tylko jeszcze szybciej zaczęłam iść.

-Ej dokąd to- stanął drugi przede mną i złapał mnie za rękę. Miał jakiś dziwny tatuaż na ręce, ale nie bardzo się tym teraz przejęłam.

Stwierdziłam, że tylko w jeden sposób się od nich uwolnię.

-Panowie co prawda za chwilę mam klienta, ale to chyba nie przeszkadza abym wam dobrze zrobiła prawda?

-Takiej dziwce nigdy nie można odmówić.

Dziwce? Ja ci dam kurwa zaraz dziwce.

Zaciągnęłam ich za jakieś drzewo, a tam jednego walnęłam w przyrodzenie, drugiego w nos, że chyba coś złamałam i zaczęłam biec ile sił w nogach.

Całe szczęście, że do domu miałam jakieś 15 minut i szybko mi to zajęło.

Po chwili wbiegłam do domu cała zdyszana, oparłam się o drzwi i przez jakiś czas stałam tak ciężko oddychając do momentu aż nie przyszedł Chris.

-Coś się stało?- zamiast mu odpowiedzieć, minęłam go tylko i poszłam do kuchni w celu nalania sobie wody.

-Nie będziesz się teraz do mnie odzywać?- cisza- Aha czyli zapomniałaś już jak było nam dobrze u twojej babci? Jak się ciągle całowaliśmy? Jak prawie do czegoś doszło? Nie pamiętasz już tego?

Spokojnie Sophie, spokojnie. Wdech i wydech pamiętaj.

-Pamiętam i nigdy tego nie zapomnę. Ale wiesz czemu było nam tak dobrze razem? Bo nic nie wiedziałam. Nie wiedziałam, że jesteś w jakimś gangu, że zabijasz ludzi, handlujesz narkotykami. I powiedz mi jak ja mam teraz sobie z tym wszystkim poradzić co? Z myślą, że tobie czy Alanowi może się coś stać?- już nie wytrzymałam i rozpłakałam się na dobre. Nawet nie wiedziałam, że tyle w sobie trzymałam.

Chris od razu podszedł do mnie i mnie przytulił, a ja po prostu wtuliłam się w niego jak u babci.

-Spokojnie kochanie nic nam się nie stanie.

-Nie możesz mi tego obiecać, ponieważ nigdy nie wiesz co stanie jak będziecie na misji.

-Ale wiesz, że nic nam się nie stanie rozumiesz?

-Nie!- krzyknęłam i odepchnęłam go od siebie-To ty nie rozumiesz, że nie masz wpływu na to. Nie każda misja się uda rozumiesz?

W momencie, kiedy skończyłam zdanie pobiegłam szybko na górę i zamknęłam się w pokoju.

Przyjaciel mojego braciszka.  [ZAKOŃCZONE] Do PoprawkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz