Powrót do przeszłości

4.9K 115 19
                                    

*Odpisałem, włączyłem tryb samolotowy, i ruszyłem przed siebie. Na miejsce dotarłem w czterdzieści minut, ponieważ w tym stanie nie chciałem jechać szybciej niż 70 km/h. Zaparkowałem na parkingu i poszedłem w stronę wejścia. W momencie kiedy stanąłem przed wielką, żelazną bramą bałem się postawić krok w przód z obawy, że to wszystko wróci.*

Popchnąłem wielkie, żelazne drzwi i usłyszałem jak zaskrzypiały. Postawiłem prawą stopę na przodzie i ponownie dzisiejszego dnia zawahałem się.

Dawaj stary. Dasz radę.

Wziąłem głęboki oddech i w końcu ruszyłem na przód. Szedłem alejkami oświetlonymi jedynie przez małe smugi światła. Nie patrzyłem nawet na numerację, ponieważ znałem drogę na pamięć.

W końcu dotarłem do celu. Podszedłem bliżej, wyjąłem zapalniczkę z kieszeni i zacząłem wszystko podpalać. W końcu kiedy wszystko się paliło, usiadłem na przeciwko i spojrzałem wreszcie w nagłówek.

Tracy Wood

1998-2017

Kochanej córce, siostrzyce, przyjaciółce oraz dziewczynie.

- Ekhem... Cześć Tray. Ja... wiem, że nie.. nie przychodzę zbyt często. Przepraszam za to. Chciałem ci coś kupić, ale wszystko jest zamknięte już. Dziwne prawda? Chciałbym ci coś powiedzieć, albo może nie. W każdym razie i tak mi już nic nie zrobisz.- zaśmiałem się smutno.- Ja... poznałem kogoś. Co prawda nie jesteśmy razem, ale może kiedyś. Kto wie. Powiem ci- rozsiadłem się wygodniej na ławce.- Na samym początku było w miarę okej, pojechaliśmy do jej babci, tam się poznawaliśmy, ale od kiedy wie, że jestem w gangu ma do mnie dystants i bawi się w jakieś gierki z jakimś Aaronem żebym był zazdrosny. I wiesz co kurwa? Udało się jej, bo jestem cholernie kurwa zazdrosny o wszystko co może ten debil, a czego ja nie mogę.- postanowiłem chwilę nic nie mówić tylko patrzeć się na tabliczkę. W końcu po pewnej chwili znowu się odezwałem. - Wiesz kto wrócił do kraju? Larry kurwa. Pieprzony gnojek. Jak tylko będzie okazja żeby się zemścić uwierz mi, że to zrobię. Co prawda Alan mówi, że nie będziemy się mścić, ale muszę. Musi zapłacić za to co zrobił. Za to, że mi wszystko odebrał, że odebrał mi ciebie, że odebrał nas. Rozumiesz? Gnój musi zapłacić.

Skończyłem mówić i zacząłem rozmyślać. Zacząłem wspominać, myśleć co by było gdyby, ale uznałem, że byłoby to samolubne robić to samemu, kiedy jest nas dwójka więc zacząłem jej opowiadać, wiedząc, że gdzieś tam mnie słyszy.

- Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? Wydawałaś się taka.. taka delikatna, krucha. Zupełnie inna niż Sophie.

* Stałem z chłopakami przy drzwiach od sali chemicznej i jak to miałem w zwyczaju rozglądałem się po korytarzu, czy nikt nie potrzebuje wpierdolu, albo ktoś komuś nie wpierdala. Aż w końcu ujrzałem ją. Normalnie anioł. Szczupła, nie za wysoka, ciemna blondynka o anielskim uśmiechu.

- No mówię ci stary, myślałem, że tam umrę ze śmiechu. Stary.. Stary!- poczułem i usłyszałem jak ktoś się drze i szarpie mnie za ramię.

- Głośniej to się już kurwa nie dało?

- Na co się tak zapatrzyłeś?

- Na nią- pokazałem na nią palcem, ale tak żeby nikt nie zobaczył.

- Niezła, ale nie twoja liga.

Ni.... nie moja....

- Nie moja liga? Co to znowu znaczy nie moja liga?

- To, że widać, że jest to dziewczyna z dobrego domu. Grzeczna, ułożona i na pewno nie dla ciebie.

Przyjaciel mojego braciszka.  [ZAKOŃCZONE] Do PoprawkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz