" Kurwa przesadziłem. "

5K 113 20
                                    

*Co się właśnie odjebało?*

Dziewczyna kiedy, chyba zrozumiała co powiedziała, uciekła w stronę domu. Ja niestety, chociaż bardzo chciałem, nie mogłem za nią pobiec, ponieważ musiałem zostać na lekcjach. Głównie to zależało mi na treningu, ale albo nie ma cię na lekcjach i nie idziesz na trening, albo jesteś cały dzień.

I tak już opuściłem jakoś dwie lekcje, ale mniejsza.

Wróciłem akurat, kiedy skończyła się majca.

- Stary gdzie ty się podziałeś? Baba się wkurzyła, że ją olałeś i powiedziała, że będzie cię pytać na następnej.- podbiegł do mnie Alan.

- Musiałem coś załatwić.

- Coś z Ericką? Proszę powiedz, że się pozbyłeś.

Chciałbym stary.

Reszta lekcji minęła bez żadnych przeszkód. Nikt nikogo nie pytał, nikt się nie bił, nie widziałem także tego lalusia, co było jednym plusem.

Po skończonych lekcjach wróciłem się do szafki żeby zabrać torbę i udać się do szatni w celu przebrania się. Na treningu w sumie nic ciekawego się nie działo, robiliśmy brzuch i biceps.

Stwierdziłem, że wezmę prysznic w szkole, żeby nie iść cały mokry do samochodu, więc tak jak pomyślałem, zrobiłem i już chwilę później stałem pod zimną wodą, która lała się na moją szyję.

To właśnie było to, co lubiłem po treningu. Szybki, zimny prysznic.

Wytarłem całe swoje ciało w ręcznik oraz włosy i ubrałem się w to co chodziłem wcześniej. Jak się okazało, w szatni zostałem tylko ja, co w sumie mnie dziwiło. Zawsze wychodziłem ostatni.

Udałem się do auta, żeby wrócić do domu, i może porozmawiać z dziewczyną.

Po wjechaniu do garażu, i wejściu do domu poszedłem prosto do kuchni w celu odgrzania sobie dwudniowej pizzy, ale nie specjalnie mi to przeszkadzało. Zjadłem w kuchni, na stojąco, przeglądając w międzyczasie portale społecznościowe. Trafiłem na zdjęcie Ericki w samej prawie bieliźnie. Oczywiście miała jakieś ubranie, ale samo słowo jakieś daje już dużo do mówienia.

Stwierdziłem, że nie chce mi się już siedzieć w kuchni i udałem się do pokoju. Chciałem się na chwilę położyć, ponieważ zaczynałem czuć lekkie zmęczenie. Dlatego, tak jak zawsze wbiegałem po schodach, tak teraz snułem się po nich powoli.

W momencie, kiedy przekroczyłem próg pokoju, momentalnie rzuciłem się na łóżko. Przymknąłem na chwilę oczy i zacząłem odpływać, kiedy zaczął nagle dzwonić telefon. Nie patrząc nawet na to, kto dzwoni nacisnąłem zieloną słuchawkę i odebrałem.

- Zbieraj dupę!- krzyknął Nick.

To od razu mnie rozbudziło i bez przebierania się zbiegłem na dół, akurat schodziła sąsiadka, ale nawet nie patrzyłem na nią tylko ją wyminąłem. Zgarnąłem kluczki od auta i pojechałem na bazę.

Dotarłem tam w niecałe dwadzieścia minut. Widziałem jak telefon mi cały czas świeci i przychodzą różne powiadomienia. Nie przejmowałem się tym zbytnio bo teraz liczyło się to co się odpierdala. Wbiegłem jak najszybciej do garażu, ponieważ zawsze jak są jakieś akcje każdy się tam zbiera.

- Dobra o co biega?- spytałem się Alana.

- Pamiętasz Larrego?

- Dobrze wiesz, że nigdy go nie zapomnę.

- Ja.. wybacz stary, nie o to mi chodziło.

- Dobra, ale o co chodzi?

- Wrócił do kraju.

No to teraz się zemścimy.

- Nie będziemy się mścić. Zapomnij.- co on kurwa czyta mi w myślach?!

- Muszę. Obiecałem sobie i jej, że przy najbliższej okazji zabije skurwiela.

- Nie teraz. Musimy czekać na jego ruch. Nie możemy sami działać na własną rękę. Trzeba mieć motyw, a póki on siedzi na dupie my też musimy.

- I po to mnie wezwałeś?!

- Nie.

- To mów kurwa jaśniej!- wydarłem się na przyjaciela.

Kurwa przesadziłem.

- Słuchaj, nie chciałem, wiesz, że to jest dla mnie trudne. Mów co jeszcze wiesz.

- Spoko stary rozumiem. Dla mnie też była ważna. Dobra informatorzy dowiedzieli się, że za trzy tygodnie będzie miał dostawę z Ameryki, więc trzeba ogarnąć gdzie i kiedy i może jakoś przeszkodzić, żeby dać znać, kto tutaj rządzi. A i podobno ma syna. Nie udało się im jeszcze ustalić kto to, ale pracują nad tym.

- Dobra jak będziesz coś wiedział daj mi znać.- powiedziałem i zacząłem się oddalać do wyjścia.

- A ty gdzie się wybierasz?

- Muszę gdzieś pojechać.

- Tylko nie rób nic pochopnie jasne?

- Jak słońce.- wróciłem do samochodu i głęboko odetchnąłem. Spojrzałem na godzinę, pokazywała osiemnastą- trzydzieści. Zobaczyłem też, że mam jakieś siedem wiadomości od Sophie.

Sophie:

Co się stało? 18:00

Sophie:

Czemu tak nagle wybiegłeś z domu?
18:05

Sophie:

Czy to coś związanego z gangiem?
18:10

Sophie:

Debilu odpisz wreszcie!!!!!!
18:12

Sophie:

Uważajcie na siebie proszę.
18:14

Sophie:

Nie chcę żeby ci się coś stało
18:18

Sophie:

I Alanowi. Nie chcę żeby jemu też się coś stało.
18:25

Ja:

Spokojnie, nie ma żadnej akcji, nic się na mnie nie stanie. Nie wiem o której będzie Alan.
18:36

Odpisałem, włączyłem tryb samolotowy, i ruszyłem przed siebie. Na miejsce dotarłem w czterdzieści minut, ponieważ w tym stanie nie chciałem jechać szybciej niż 70 km/h. Zaparkowałem na parkingu i poszedłem w stronę wejścia. W momencie kiedy stanąłem przed wielką, żelazną bramą bałem się postawić krok w przód z obawy, że to wszystko wróci.

Przyjaciel mojego braciszka.  [ZAKOŃCZONE] Do PoprawkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz