Ostatnie rewelacje na temat mojej przeszłości i rodziny, a konkretnie mojego tatki tak mnie przygnębiły, że z pokoju wychodziłam tylko na zajęcia z uczniami. Snułam się po korytarzach Hogwartu jak zmora.
Jednego razu takim sposobem właśnie, wpadłam na Weasleya.
- Sorry... - wydukałam i spojrzałam na niego.
Nie miałam zamiaru czekać na jego odpowiedź, po prostu go minęłam i szłam dalej w swoją stronę.
- Lecisz na mnie, przyznaj się! - krzyknął.
Nie chciałam tym razem awantury z rudym więc udałam, że tego nie słyszałam i zniknęłam za rogiem zanim zdążył wykrzyczeć coś jeszcze albo, co gorsza mnie dogonić i zaczepić.
Była już późna godzina, kiedy przechadzałam się tak po szkole. Właściwie, to powinnam być już u siebie ale jakoś nie miałam ochoty siedzieć sama w czterech ścianach. Wtedy za dużo rozmyślałam, a ostatnio miałam o czym. Moja głowa była pełna, miałam wrażenie, że z niej wykipi. Gdy zwiedzałam Hogwart to przynajmniej nie skupiałam się tak bardzo na problemach. Zawsze kogoś spotkałam, a to ducha, a to innego nauczyciela, a to postaci na portretach...
Byłam na drugim piętrze, gdy usłyszałam rozmowę dwóch osób. Ku mojemu przerażeniu, była to Umbridge, która wychodziła właśnie ze Snapem z jego gabinetu. Dyskutowali o czymś, a właściwie to ona gadała a Snape tylko jej odburkiwał swoim niskim, monotonnym głosem.
- Niech to szlag! Muszę się ukryć, jeśli nie chcę, żeby Umbridge mnie znalazła przechadzającą się po korytarzu bez dobrego powodu. Nie mam ochoty się z nią teraz konfrontować i nie potrzebuję więcej problemów - powiedziałam w myślach do siebie.
Pobiegłam w panice przed siebie i próbowałam otworzyc pierwsze drzwi, do których dotarłam. Nie miałam czasu, musiałam się ukryć. Niestety, drzwi były zamknięte.
- Alohomora! - wypowiedziałam zaklęcie i zamek w drzwiach się otworzył.
Czym prędzej weszłam do pomieszczenia i zamknęłam je cicho. Przystawiłam ucho do nich, nasłuchując czy osoby na korytarzu mnie usłyszały. Na szczęście, po chwili ich głosy całkowicie ucichły, więc uznałam, że musieli opuścić piętro.
Odetchnęłam z ulgą głośno, odwracając się i opierając plecami o drzwi. Dopiero teraz zorientowałam się gdzie jestem. W tym pośpiechu i roztargnieniu biegłam na oślep gdziekolwiek i nawet nie sądziłam, że się tu znajdę. Byłam w łazience Jęczącej Marty!
Rozejrzałam się dookoła. Było ciemno, ponuro, z jednego z kranów kapała woda, dając wrażenie upiorności. Kap, kap, kap...
Stałam bez ruchu, właściwie to ledwo oddychałam ze strachu. Nie powinno mnie tu być! Zaraz przypomniałam sobie ten potworny widok zabitego ucznia.Łazienka miała być zabezpieczona zaklęciami aby nikt nie mógł do niej wejść. Dlaczego mi się to udało używając zwykłego, podstawowego czaru? Jak to możliwe?
- Marto? Jesteś tu? - zapytałam.
Ta cisza była okropna, a kapanie wody, potęgowane moim strachem mogło doprowadzić do psychozy. Nie chciałam być tu sama, nawet obecność ducha Marty by mi teraz pomogła. Ale jej jak na złość nie było! Coś nie pozwalało mi stąd wyjść. Z jednej strony marzyłam o tym aby być u siebie w pokoju, zawinięta w ciepły koc, a z drugiej strony ta łazienka była uzależniająca...
Szłam wzdłuż obtłuczonych i brudnych umywalek. Nad nimi wisiało popękane stare lustro. Spojrzałam w nie i zobaczyłam swoje odbicie. Usłyszałam cichy dźwięk i odwróciłam się w stronę, z którego dobiegł.

CZYTASZ
Mistrzyni Eliksirów | Draco Malfoy 18+
FanfictionOpowieść z pieprzykiem, o dziewczynie, magii, namiętności, tajemnicach. Kiedy umiera ojciec, Nemezis dziedziczy po nim jego cukiernię i majątek. Dziewczynę męczą dziwne obrazy wyświetlane przez jej umysł, których nie umie sobie w żaden sposób wytłum...