42. Pazur

398 23 44
                                    

Wyszliśmy w końcu z lasu. Kiedy spojrzałam jeszcze za siebie, droga, którą przed chwilą prowadziły nas wilki, zniknęła. Zupełnie, jakby las ją zasłonił, schował.

Wyszliśmy wprost na pole, a przed nami rozpościerał się szaro-bury zimowy krajobraz z małą wsią w oddali. Widać było dymy unoszące się z kominów, i słychać pojedyncze szczenięcia psów.

Zorientowałam się, że cały czas trzymałam Malfoya za jego ciepłą dłoń. Puściłam ją nagle, jakby mnie poparzyła i włożyłam ręce do kieszeni kurtki. Chłopak popatrzył na mnie z wyrzutem ale nie odezwał się.

Poszliśmy przed siebie, śnieg skrzypiał nam pod stopami, a na polu rozszalał się mroźny wiatr. Dotarliśmy do wioski, ale znaleźć kogoś, kto mógłby nam pomóc nie było łatwo. Musieliśmy wyglądać dość podejrzanie. Środku zimy wyszliśmy z lasu z jedną małą torebką na ramieniu, a w dodatku jedno z nas mówiło tylko po angielsku i nienawidziło mugoli. W ogóle się nie dziwię, że ludzie zamykali przed nami drzwi i chowali się w gospodarstwach albo wypuszczali psy na podwórka.

- Masz tych swoich mugoli - warczał Malfoy niezadowolony.

Liczyłam na to, że gdy dotrzemy do cywilizacji, to będzie nam łatwiej, tymczasem nie znalazł się nikt, zupełnie nikt, kto by chciał nam pomóc.

- Czy możesz przestać narzekać? W ogóle mi to nie ułatwia. Jestem tak samo wkurzona jak ty - powiedziałam i szłam dalej.

Na samym końcu wioski stał jeszcze jeden dom, który wyróżniał się od reszty. Był jakby na uboczu, płot miał drewniany, pomalowany w jakieś ludowe wzory, a na podwórku biegał wesoło duży pies, podobny do wilka. Podbiegł do nas, gdy zbliżyliśmy się do ogrodzenia ale nie szczekał, tylko zaczął skomleć i merdać ogonem.

Po chwili z chaty wyszedł mężczyzna. Na pierwszy rzut oka skojarzył mi się z Hagridem. Miał kręcone długie włosy i zarost, a na plecach zarzuconą brązową, skórzaną kurtkę z frędzlami. Na nogach nosił długie kowbojskie buty. Wyglądał dość osobliwie. Zobaczył nas, pomachał i podszedł.

- Witam! Czy mogę w czymś pomóc? - zapytał przyjaźnie.

Miał miły, lekko chrapliwy głos. Wyglądał na osobę około pięćdziesiątki. Był szczupły i wysportowany, zapewne ze względu na tryb życia, jaki prowadził.

- Chcielibyśmy dostać się do miasta. Czy to daleko? Zgubiliśmy drogę i...

- Na pewno jesteście wymęczeni i głodni, co? Zachodźcie - przerwał mi i zaprosił nas na podwórko.

Kiwnęłam na Malfoya, dając mu do zrozumienia, że ten człowiek nas zaprasza do siebie. Przewrócił oczami ale wszedł na podwórko.

- Tylko nie rób scen. To jedyna osoba, która zechciała nam tu pomóc - warknęłam cicho do mojego towarzysza.

Kiedy przeszliśmy przez furtkę, praktycznie od razu zostaliśmy zaatakowani przez ciekawskiego owczarka, który skakał na nas i próbował oblizywać. Malfoy odpychał jego pysk od siebie. Pies szczególnie sobie jego upodobał.

- Pazur! Nie strasz naszych gości, ty sierściaty bydlaku!

Złapał psa za obrożę i odciągnął od nas.

- Przepraszam. Pazur to dobry pies ale głupol straszny. Wariuje, gdy mamy gości - wyjaśnił mężczyzna.

- W porządku. Lubimy zwierzęta - uśmiechnęłam się przyjaźnie.

- Mirek jestem - przedstawił się i wyciągnął rękę.

- Nemezis, a to Draco... - uścisnęłam jego dłoń - Jesteśmy z Londynu - od razu wyjaśniłam.

Mistrzyni Eliksirów | Draco Malfoy 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz