Wyszliśmy w końcu z lasu. Kiedy spojrzałam jeszcze za siebie, droga, którą przed chwilą prowadziły nas wilki, zniknęła. Zupełnie, jakby las ją zasłonił, schował.
Wyszliśmy wprost na pole, a przed nami rozpościerał się szaro-bury zimowy krajobraz z małą wsią w oddali. Widać było dymy unoszące się z kominów, i słychać pojedyncze szczenięcia psów.
Zorientowałam się, że cały czas trzymałam Malfoya za jego ciepłą dłoń. Puściłam ją nagle, jakby mnie poparzyła i włożyłam ręce do kieszeni kurtki. Chłopak popatrzył na mnie z wyrzutem ale nie odezwał się.
Poszliśmy przed siebie, śnieg skrzypiał nam pod stopami, a na polu rozszalał się mroźny wiatr. Dotarliśmy do wioski, ale znaleźć kogoś, kto mógłby nam pomóc nie było łatwo. Musieliśmy wyglądać dość podejrzanie. Środku zimy wyszliśmy z lasu z jedną małą torebką na ramieniu, a w dodatku jedno z nas mówiło tylko po angielsku i nienawidziło mugoli. W ogóle się nie dziwię, że ludzie zamykali przed nami drzwi i chowali się w gospodarstwach albo wypuszczali psy na podwórka.
- Masz tych swoich mugoli - warczał Malfoy niezadowolony.
Liczyłam na to, że gdy dotrzemy do cywilizacji, to będzie nam łatwiej, tymczasem nie znalazł się nikt, zupełnie nikt, kto by chciał nam pomóc.
- Czy możesz przestać narzekać? W ogóle mi to nie ułatwia. Jestem tak samo wkurzona jak ty - powiedziałam i szłam dalej.
Na samym końcu wioski stał jeszcze jeden dom, który wyróżniał się od reszty. Był jakby na uboczu, płot miał drewniany, pomalowany w jakieś ludowe wzory, a na podwórku biegał wesoło duży pies, podobny do wilka. Podbiegł do nas, gdy zbliżyliśmy się do ogrodzenia ale nie szczekał, tylko zaczął skomleć i merdać ogonem.
Po chwili z chaty wyszedł mężczyzna. Na pierwszy rzut oka skojarzył mi się z Hagridem. Miał kręcone długie włosy i zarost, a na plecach zarzuconą brązową, skórzaną kurtkę z frędzlami. Na nogach nosił długie kowbojskie buty. Wyglądał dość osobliwie. Zobaczył nas, pomachał i podszedł.
- Witam! Czy mogę w czymś pomóc? - zapytał przyjaźnie.
Miał miły, lekko chrapliwy głos. Wyglądał na osobę około pięćdziesiątki. Był szczupły i wysportowany, zapewne ze względu na tryb życia, jaki prowadził.
- Chcielibyśmy dostać się do miasta. Czy to daleko? Zgubiliśmy drogę i...
- Na pewno jesteście wymęczeni i głodni, co? Zachodźcie - przerwał mi i zaprosił nas na podwórko.
Kiwnęłam na Malfoya, dając mu do zrozumienia, że ten człowiek nas zaprasza do siebie. Przewrócił oczami ale wszedł na podwórko.
- Tylko nie rób scen. To jedyna osoba, która zechciała nam tu pomóc - warknęłam cicho do mojego towarzysza.
Kiedy przeszliśmy przez furtkę, praktycznie od razu zostaliśmy zaatakowani przez ciekawskiego owczarka, który skakał na nas i próbował oblizywać. Malfoy odpychał jego pysk od siebie. Pies szczególnie sobie jego upodobał.
- Pazur! Nie strasz naszych gości, ty sierściaty bydlaku!
Złapał psa za obrożę i odciągnął od nas.
- Przepraszam. Pazur to dobry pies ale głupol straszny. Wariuje, gdy mamy gości - wyjaśnił mężczyzna.
- W porządku. Lubimy zwierzęta - uśmiechnęłam się przyjaźnie.
- Mirek jestem - przedstawił się i wyciągnął rękę.
- Nemezis, a to Draco... - uścisnęłam jego dłoń - Jesteśmy z Londynu - od razu wyjaśniłam.
CZYTASZ
Mistrzyni Eliksirów | Draco Malfoy 18+
FanfictionOpowieść z pieprzykiem, o dziewczynie, magii, namiętności, tajemnicach. Kiedy umiera ojciec, Nemezis dziedziczy po nim jego cukiernię i majątek. Dziewczynę męczą dziwne obrazy wyświetlane przez jej umysł, których nie umie sobie w żaden sposób wytłum...