45. Szeptucha

423 20 36
                                    

Obudziłam się w jakimś dziwnym miejscu. Przez potworny ból głowy otworzyłam oczy tylko na chwilę, ale blask słońca skutecznie mnie oślepił.

Odwróciłam się na drugi bok, do ściany i wtedy otworzyłam powoli oczy. Miałam bardzo suche usta i byłam cała obolała ale oparłam się na łokciach i usiadłam. Wtedy zorientowałam się, że jestem przebrana ale nie w swoje ciuchy.

Rozglądnęłam się po miejscu, gdzie się znajdowałam. Była to drewniana chata, zupełnie inna niż ta u Mirka. Jakby bardziej mroczna. Na półkach przy ścianie stały przeróżne butelki i słoiki z dziwnymi zawartościami. Pod sufitem podwieszone były różne suszone kwiaty i zioła, oraz czosnek. Na środku chaty stał drewniany stół z trzema krzesłami, a nim stały jajka w misce. W kominku palił się ogień. Było ciepło i pachniało wszystkim po trochę. Czosnkiem, ziołami, kwiatami, drewnem i kurzem.

Wstałam z łóżka. Ubrana byłam w długą, białą koszulę nocną, trochę starodawną, z falbanką na końcu rękawów i przy rąbku spódnicy. Zrobiłam kilka kroków na obolałych nogach i prawie się przewróciłam. Przesunęłam krzesło, które zacharczało na drewnianej podłodze. Hałas natychmiast sprowadził do chaty jej mieszkankę. Otworzyła drzwi u weszła do środka.

Starsza kobieta ze srebrnymi włosami, zaczesanymi do tyłu w gładki i duży kok. Ubrana była w kwiecistą sukienkę z obszerną spódnicą, a na to nałożony miała biały fartuch.

- Roach! - krzyknął Malfoy i wbiegł do środka zaraz za starowinką.

- Biedaku, co oni ci zrobili... - powiedziałam ze łzami w oczach, gdy zobaczyłam.

Był poobijany, spuchnięty, ale rany na ustach i brwiach zaczęły się już goić. Bałam się go dotknąć, żeby nie sprawić mu bólu.

- Nie chciał cię zostawić ani na sekundę. W końcu udało mi się go nakłonić, żeby wyszedł na chwilę, i wtedy akurat się obudziłaś - powiedziała kobieta.

Miała bardzo miły głos i mówiła z jakimś dziwnym wiejskim zaśpiewem.

- Kim pani jest? - zapytałam.

- Szeptuchą, oczywiście. Niektórzy nazywają mnie też mądrą Babą. Leczę ludzi ziołami i naturalnymi sposobami, ale i też... zaklęciami - powiedziała tajemniczo.

- ZAKLĘCIAMI? - powiedziałam zdziwiona.

- Jeśli ktoś wierzy, to tak...

- Ja wierzę! Wierzę! I on też! - ożywiłam się i chciałam wstać ale szybko usiadłam z powrotem na krzesło.

- Ciii - powiedziała i podeszła do mnie - Słaba jeszcze jesteś. Znalazłam was w lesie nieprzytomnych, niedaleko głównej trasy. Draco szybciej odzyskał siły niż ty - odwróciła się i poklepała go po plecach delikatnie i przyjaźnie.

- Jak długo tu jesteśmy?

- Dwa dni. Chłopak opiekował się tobą dokładnie tak, jak mu pokazywałam. Przebrał cię, pielęgnował i doglądał. Nawet nie chciał spać, tylko cały czas siedział przy twoim łóżku. Uparty to on jest jak jasna cholera! - zaśmiała się Baba.

Spojrzałam na Malfoya, który kucał przy mnie i trzymał moje dłonie w swoich. Co jakiś czas podnosił je i całował delikatnie i z uczuciem.

- Lekarstwo przygotuję, niech zaczeka - powiedziała i poszła.

- Roach... Wybacz mi... Miałem cię chronić... Miałem zawsze być przy tobie... Zemszczę się na nich, przysięgam ci - Malfoy mówił drżącym głosem.

- To nie twoja wina - odpowiedziałam i spuściłam wzrok.

Czułam się okropnie na samą myśl o ostatnich wydarzeniach. Potrzebowałam się wykąpać, zmyć z siebie wszystko.

Mistrzyni Eliksirów | Draco Malfoy 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz