27. Zaproszenie

550 20 9
                                    

Śmierć jednego z uczniów wywołała falę smutku i przerażenia. Snape niezwłocznie powiadomił rodziców chłopca. Był to Brian Freeman, uczeń trzeciego roku, syn mugoli. Bardzo ambitny chłopiec, nie miał łatwo ze względu na to, że wychowywał się z ludźmi niemagicznymi, a jego rodzice nie do końca pogodzili się z faktem, że ich syn nie zostanie prawnikiem, tylko "będzie biegał z magicznym patykiem jak debil".

Rodzice byli zdruzgotani śmiercią jedynego syna, obwiniali Snape'a i szkołę o wszystko co było można. Z obawy, że mogliby zacząć gadać o magicznym świecie mugolom, Snape musiał wyczyścić im pamięć. Oczywiście, na polecenie Ministerstwa, które o śmierci ucznia dowiedziało się natychmiast.

- Gdzie był Potter, kiedy ginął ten chłopak?! - wściekał się Malfoy w gabinecie Snape'a.

Miał rację. Znowu go nie było na miejscu, kiedy działy się okropne rzeczy, kiedy był najbardziej potrzebny.

- Potter to jedno, ale był tu przecież Weasley, a też nie przydał się na nic! - byłam równie wkurwiona, co Draco - Przez nich ten chłopiec stracił życie! Mieli patrolować Hogwart, a nie zrobili NIC!

Zanosiłam się histerią. Widok zmasakrowanego chłopca już chyba na zawsze pozostanie w mojej głowie. Za każdym razem gdy mój mózg wyświetlał mi ten obraz, nie mogłam powstrzymać płaczu.

Przesłuchaliśmy oczywiście Jęczącą Martę ale praktycznie nic się nie dowiedzieliśmy.

- Ooooch, chłopiec w mojej łazience... Do tego martwy! - ucieszyła się swoim piskliwym głosem - Nic nie wiem. Przecież byłam na przedstawieniu. Szkoda... Jak widać tutaj było ciekawiej...

I tyle... Może Potter wyciągnie z niej coś więcej, bo polubili się na czwartym roku bodajże. Pomogła mu w jednym zadaniu podczas turnieju trójmagicznego.

Snape zarządził spore zmiany w funkcjonowaniu szkoły. Od teraz wszyscy uczniowie mieli wychodzić rano z pokojów razem. Prefekci zaprowadzali ich na śniadanie, a potem grupy uczniów szły na zajęcia, również razem. Nikt nie miał prawa się wyłamać lub chodzić samodzielnie po zamku. Generalnie, można było chodzić tylko od klasy do klasy, ewentualnie do biblioteki ale też należało się zgrupować. Uczniowie ze strachu o swoje życie nie protestowali wobec tych obostrzeń. Oczywiście, korytarz na drugim piętrze został zamknięty, a Snape zabezpieczył łazienkę zaklęciami, aby nikomu nie wpadł idiotyczny pomysł do głowy, w przypływie nagłej odwagi, aby tam wejść.

Odwołane zostały także moje dwa ogniska, które miały się odbyć dla Puchonów i Krukonów, ku niezadowoleniu niektórych uczniów z tych domów. Obiecałam, że wymyślę coś aby imprezy jednak się odbyły ale może w pokojach wspólnych, zamiast na zewnątrz szkoły.

Malfoy najbardziej wściekły był na Pottera. Cały czas mówił tylko o nim i jego braku profesjonalizmu.

- Pieprzony debil, pojechał sobie na wycieczkę, a tu zginął uczeń! Niech ja go tylko dorwę - wygrażał.

- Pojechał na grób rodziców...

- Pojechał odwiedzić zwłoki starych, a tymczasem my mamy zwłoki w Hogwarcie! Im i tak już nie pomoże, a mógł uratować tego chłopaka! - pieklił się Malfoy - Jest tak samo winny jego śmierci jak morderca, który go zabił.

- Nie przesadzasz?

- Ani trochę! A ty co? Po czyjej jesteś stronie, co Roach?! Bronisz Pottera bo coś was łączy, prawda? - ryczał wściekle.

- Mnie w to nie mieszaj, Malfoy! Nic mnie z nim nie łączy! - odpowiedziałam.

Śmierć tego dzieciaka bardzo go dotknęła. Widziałam to w każdym jego spojrzeniu, słyszałam jego żal w każdym wypowiadanym słowie. Nie sądziłam, że jest aż tak uczuciowy, że widok tego zmasakrowanego chłopca tak bardzo nim wstrząśnie. A jednak.

Mistrzyni Eliksirów | Draco Malfoy 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz