30. Wyjazd

515 29 14
                                    

To już trzydziesty rozdział! Aż trudno mi w to uwierzyć. Zaczynając tą historię, myślałam, że zamknie się ona maksymalnie w dwudziestu. Mam na nią jeszcze parę pomysłów, ze względu na które w ogóle zaczęłam pisać, a jeszcze nie wykorzystałam ich w tej opowieści, tak że szykuje się jeszcze trochę rozdziałów i zwrotów akcji, a także epizod naszej pary w świecie mugoli. Mam nadzieję, że się cieszycie xD
Mi pisanie sprawia radość, frajdę i odskocznię od codzienności.
Tymczasem, zapraszam na kolejny rozdział 💚

_____

Dotarliśmy z Zabinim do skrzydła szpitalnego. Wyglądał źle, miał poobijaną twarz, rozerwaną skórę na ciele, pewno otarć, siniaków i złamaną lewą rękę. Jego obrażenia bardzo przypominały te, które widziałam na ciele zabitego ucznia. Z tą różnicą, że Zabini przeżył atak ogromnego węża.

- Na brodę Merlina, co mu się stało?! - krzyknęła pani Pomfrey i złapała się za policzki.

Raczej nie miała w zwyczaju wypytywać pacjentów co się stało, ale widocznie widok Blaise'a tak nią wstrząsnął, że nie wytrzymała.

- Wąż go zaatakował. Ogromny wąż - odpowiedziałam - Niech go pani ratuje.

- Zajmę się nim, nie martw się, moje dziecko, wszystko będzie dobrze. Zostawcie go tutaj - wskazała na łóżko szpitalne.

Odwróciła się do nas. Złapała mnie za rękę, po chwili podeszła do Malfoya i objęła dłońmi jego policzki.

- A wam nic nie jest?

- Z nami wszystko w porządku, niech pani pomoże jemu - poprosił Malfoy.

Był naprawdę zmartwiony stanem Blaise'a. Pani Pomfrey podeszła do niego, pooglądała i stwierdziła z ulgą, że jakimś cudem nic poważnego mu się nie stało. Złamaną rękę poskładała mu w jednej chwili, więc z resztą obrażeń na pewno sobie raz-dwa poradzi. Na szczęście nie trzeba będzie wysyłać go do Św. Munga.

- Idźcie już. Nic tu po was, a on i tak obudzi się dopiero jutro - powiedziała Pomfrey.

Poszliśmy do drzwi. Po drodze poczułam ciepłą dłoń Malfoya łapiącą moją. Od razu zrobiło mi się lepiej. Nie powiedział nic, zresztą ja też się nie odezwałam ale ten mały gest mówił, że jesteśmy w tym wszystkim razem i mogę liczyć na jego wsparcie.

Wyszliśmy ze skrzydła i skierowaliśmy się na drugie piętro aby zobaczyć czy Snape poradził sobie z wężem. Na korytarzu już go nie było.

- Roach, Malfoy nie powinniście tu być! - krzyknął Potter.

- A ty skąd tu... - zapytałam.

- Snape znalazł tu coś, co należy do Voldemorta. Pomogłem mu się tego pozbyć i teraz stoję na warcie. Ron patroluje resztę zamku - przerwał mi Potter.

- Niech zgadnę, czyżby ogromnego węża? - zapytał Malfoy kpiąco.

- Skąd wiesz? - Potter był zdezorientowany.

- Pfff! - prychnął Malfoy i nic nie odpowiedział tylko uśmiechnął się pogardliwie.

- Powiedzmy, że też go widzieliśmy - odpowiedziałam.

Auror patrzył na nas dziwnym wzrokiem. Trochę był podejrzliwy, a trochę zdziwiony. No bo skąd mielibyśmy wiedzieć o gadzie? Jakim sposobem mielibyśmy być na drugim piętrze w środku nocy? Widziałam, że Potter analizuje te pytania i nic mu się nie skleja. Na sto procent będzie nas podejrzewać o wypuszczenie węża do szkoły. Mogę sobie dać za to rękę obciąć ale nie zamierzałam nic więcej mówić, a tym bardziej się tłumaczyć.

Mistrzyni Eliksirów | Draco Malfoy 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz