46. Magia

411 22 30
                                    

Baba uparła się, że nas jeszcze nie wypuści, a ja naprawdę miałam już dość czekania nie wiadomo na co. Czułam się już dobrze, Malfoy także wyzdrowiał. Wszystkie jego rany i siniaki się zagoiły.

Niestety, jeśli chodzi o tą kwestię, nie miałam w nim wsparcia. Również uważał, że nie jestem jeszcze gotowa do dalszej podróży. Tak nagle wszyscy wiedzieli co będzie dla mnie lepsze! Naprawdę mało co mnie tak wkurza, jak decydowanie o moim życiu przez innych.

Wymykali się gdzieś razem coraz częściej, a ja zaczęłam już nabierać podejrzeń, że coś razem knują. Wracali po około godzinie, czasem dwóch i byli w świetnych humorach. A właściwie, to Malfoy zawsze był zadowolony i rozpromieniony po tych wspólnych wyjściach z Szeptuchą.

- Co robiliście? - zapytałam w końcu któregoś razu.

- Byliśmy na spacerze. Baba zbierała owoce dzikiej róży, a ja jej pomagałem - odpowiedział Malfoy z uśmiechem - Jak się czujesz, Nem?

Kucnął przy mnie i objął moją rękę w swoje zimne dłonie. Miał zaczerwienione policzki od mrozu, który trzaskał na zewnątrz.

- Gdzie macie te owoce? - zapytałam podejrzliwie i zmrużyłam oczy.

- Są w koszyku - wskazał palcem na pojemnik, który Baba właśnie postawiła na stole.

Zajrzałam do środka, był cały wypełniony czerwonymi kuleczkami owoców róży. Popatrzyłam na Babę, potem na Malfoya i usiadłam z powrotem. Uśmiechnęłam się niepewnie.

- No co? - zapytał w końcu chłopak - Może następnym razem pójdziesz z nami, Roach. Widzę, że nas o coś podejrzewasz, nie jestem idiotą.

- Yyy, c-co? To nie prawda... - speszyłam się - O co miałabym cię podejrzewać? Chyba nie o romans z Szeptuchą? - zaśmiałam się.

Chciałam, żeby to zabrzmiało lekko i kpiąco ale wyszło raczej żałośnie i żenująco, bo Malfoy nie uśmiechnął się, tylko podniósł jedną brew i patrzył na mnie poważnie.

Królowa beznadziejności.

Zazdrościłam trochę blondynowi, że tak dobrze sobie radzi. Znalazł sposób na to, żeby porozumiewać się ze starszą kobietą i bardzo się polubili. Najpierw Mirek i Pazur, teraz Szeptucha.

Kto by pomyślał, że cyniczny, ociekający ironią i pogardą dla drugiego człowieka (a zwłaszcza mugola!) chłopak, zostanie tak polubiony i doceniony, a przy tym sam się zmieni nie do poznania?!

Podobało mu się to, że staruszka zachwycała się nim przy każdej okazji i chwaliła jego zaradność, spryt, tężyznę i pracowitość.

Gdyby tylko wiedziała jaki był jeszcze do niedawna...

Nie zamierzałam psuć mu wizerunku, Szeptucha pewnie i tak by mi nie uwierzyła, przecież "to taki dobry chłopak!", jak zwykła mawiać.

____

- Szeptucho? Chciałabym już ruszyć w drogę... Naprawdę dobrze się czuję. Twoje leki przyniosły ulgę w bólu i wyleczyły mnie, więc... - wygdakałam któregoś kolejnego dnia - Mogłaby Szeptucha oddać mi kluczyki od auta?

- Odda, jak będzie pewna, że wydobrzała. Na razie pewna nie jestem - powiedziała i odwróciła się ode mnie.

Zacisnęłam pięści ze złości, że nic nie wskórałam. Nie umiałam przy niej być stanowcza i konsekwentna. A może ja już w ogóle tego nie umiałam?

Zniszczona, stłamszona, skrzywdzona, miałam wrażenie, że jestem posklejana z porcelany i przy choćby najmniejszym niepowodzeniu rozsypię się na tysiące kawałków.

Mistrzyni Eliksirów | Draco Malfoy 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz