2. Sowa

1.2K 36 30
                                    

Przespałam na podłodze kilka godzin. Wyczerpana wszystkim. Śmierć ojca przyszła nagle, nie zdążyłam się oswoić z myślą, że jego już nie ma. Byłam jeszcze bardziej samotna niż kiedykolwiek. Ogrom problemów i obowiązków spadł na mnie znienacka.

Mam dopiero 25 lat, nie jestem gotowa na to wszystko, co stoi przede mną. Z ojcem zawsze sobie jakoś radziliśmy ze wszystkimi problemami. Teraz musiałam stawić im czoła sama. Nie miałam nikogo. Ogarnął mnie strach. Strach przed tym, co mnie czeka. Nie chciałam aby interes ojca zbankrutował przeze mnie i moją nieudolność. Moje myśli biegły nieustannie do tego krótkiego, tajemniczego listu, który wczoraj dostałam od notariusza.

"Odpowiedzią jest Amortencja", powtarzałam sobie jak mantrę.

Ledwo wstałam z podłogi. Bolały mnie wszystkie mięśnie i wszystkie kości, że o głowie już nie wspomnę. Zrobiłam sobie kawę. To jedyne, co stawiało mnie rano na nogi - dobra, aromatyczna kawa.

- Niech to szlag! - fuknęłam - Nie poddam się. Muszę się dowiedzieć co ojciec miał na myśli, pisząc Amortencja.

Wklepałam słowo w wyszukiwarkę ale nic nie znalazłam. Postanowiłam wziąć szybki, zimny prysznic i tak też zrobiłam. Orzeźwienie i otrzeźwienie przyszło gdy tylko zmoczyłam głowę.

- Gabinet ojca! - krzyknęłam sama do siebie - Tam musi być jakaś wskazówka.

Zebrałam się szybko i z mokrymi włosami wsiadłam do auta, gotowa wyruszyć do piekarni.

Gabinet ojca znajdował się z tyłu budynku piekarni. Małe biuro, w którym piętrzyły się góry papierów, segregatorów z fakturami, notatki, zamówienia. Na pierwszy rzut oka wyglądało to na niezły bajzel ale wszystko było skrupulatnie poukładane datami lub alfabetycznie. Usiadłam za biurkiem.

- Od czego zacząć? Gdzie szukać wskazówki? - zapytałam sama siebie, zdesperowana.

Nagle przypomniałam sobie o ojca notatniku.
- Musi gdzieś tu być.
Przeszukałam wszystkie szuflady w biurku i nic.
- Sejf!

W biurze ojciec miał mały sejf, w którym trzymał najbardziej cenne i ważne dokumenty oraz trochę pieniędzy. Na szczęście znałam kod do niego.

Pośród różnych papierów, na samym dnie znalazłam notatnik ojca. Stary, gruby, zniszczony, obity brązową skórą. Poplamione kartki zapisane były mnóstwem różnych informacji. Numerami telefonów, adresami, składnikami, przepisami na nowe ciastka i czekoladki, które ojciec dawno temu opracowywał. Każda strona zapisana była niemal całkowicie. Zdania pisane były wzdłuż linii ale też na marginesach, po bokach, do góry nogami. Odręczne małe rysunki, tabelki, obliczenia. Przeglądałam wszystko bardzo dokładnie. Aż w końcu znalazłam to, czego szukałam. Przepis na Amortencję. Moja radość sięgnęła gwiazd.

- To jest to! - Podskoczyłam i pisnęłam ze szczęścia.

Przepis był krótki, miał tylko cztery składniki:

- skórka pomarańczy
- 5 płatków irysów (najlepiej zebranych o północy)
- korzeń mandragory
- zarodnik paproci

Woda w kociołku musi zawrzeć. Wrzucić płatki irysów i mieszać zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Zarodnik i korzeń. Na sam koniec skórka, gdy zgęstnieje i przestanie bulgotać. Przelać do fiołki po ostudzeniu.*

- Pff, i to wszystko? To jest ten wielki sekret? Wydaje się proste - ucieszyłam się.

Przecież umiałam gotować, więc uwarzenie wywaru z kwiatów i pomarańczy nie powinno sprawić mi jakichkolwiek trudności. Musiałam tylko znaleźć źródło, z którego tatko kupował składniki. Chciałam, żeby były to właśnie TE składniki, od tego samego dostawcy. Nie mogłam jednak znaleźć żadnych danych kontaktowych do dostawcy. Nie było ani numeru telefonu, ani adresu ani nawet nazwiska przedstawiciela. Znowu utkwiłam w martwym punkcie. Byłam już coraz bliżej odkrycia tajemnicy ciastek ojca i zatrzymałam się praktycznie na samym początku.

Mistrzyni Eliksirów | Draco Malfoy 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz