51. Zamieszanie

365 23 17
                                    

Został nam jeszcze jeden dzień. Ostatni dzień, a później przybędzie po nas Zgredek i zabierze nas stąd. Byłam tak podekscytowana, że nie mogłam spać, nie mogłam jeść i skupić się na czymkolwiek. Za każdym razem, gdy o tym pomyślałam, czułam dreszcze i motyle w brzuchu. Uczucie zupełnie podobne do zakochania. To, jakbym jutro jechała w długo wyczekiwaną podróż marzeń.

Uzbrojona po zęby w eliksiry od Szeptuchy, a mimo wszystko bałam się okrutnie. Nie wiedziałam co mnie czeka. Co NAS czeka. Cały czas rozmyślałam o tym, jak bardzo obawiam się o Malfoya. Nie mogę spieprzyć niczego, muszę za wszelką cenę go chronić, tak jak on do tej pory chronił mnie.

Siedziałam przy stole, popijając gorącą herbatę z cytryną i obserwowałam przez okno Szeptuchę z Malfoyem. Staruszka wykorzystywała każdą wolną chwilę, aby spędzić ją właśnie z nim. Jakby chciała nasycić się jego obecnością na zapas. Nie winiłam jej za to.

Znikali na całe godziny i wracali zziębnięci ale Baba była wyraźnie zadowolona, czego nie można było powiedzieć o Draco. Wracali do chaty, zjedli coś i kobieta zaraz znajdowała kolejne pilne zajęcie dla chłopaka. O dziwo, znosił to bez marudzenia, czasami tylko wywracał oczami i kiwał głową, gdy ona nie widziała.

Czułam się trochę bezużyteczna i niepotrzebna. Baba nie zwracała na mnie zbytniej uwagi, więc postanowiłam wyjść na spacer i odetchnąć świeżym powietrzem, zresetować umysł.

Ubrałam się wygodnie, zima była ostatnio trochę łaskawsza, nie mroziła za bardzo, nawet ilość śniegu w ostatnich dniach trochę stopniała.

Wyszłam z chaty i skierowałam się wydeptaną ścieżką wgłąb lasu. Powietrze było orzeźwiające i dałabym głowę, że wyczuwam w nim już pierwsze, nieśmiałe nutki wiosny, chociaż do niej jeszcze zostało parę tygodni.

Szłam z wolna lasem, a w moich myślach był tylko Hogwart. Nie mogłam uwolnić się od tych obrazów. Przyjaciele, nauczyciele, wrogowie, wszystko wydawało się teraz tak odległe, a jednocześnie na wyciągnięcie ręki.

Co mnie tam czeka? Jak będzie wyglądała ta cała wojna? Czy już się coś zmieniło? Tego byłam absolutnie pewna. Śmierciożercy z pomocą blondyna, z którym tutaj utkwiłam, dostali się z łatwością do szkoły magii i do tej pory na pewno ja opanowali. Co z moimi uczniami? Co z nauczycielami? Okropnie bałam się tego, że dzieją się tam rzeczy, które nigdy nie powinny. Czy udało nam się przygotować te dzieciaki na walkę z wrogiem? Miałam nadzieję, że tak.

A może wcale nie jest tak źle, jak sobie to wyobrażam?

Myślałam też o tym, co powiedział Skrzat.
"Harry Potter znalazł prawie wszystkie horkruksy".
Co to znaczy? Którego jeszcze mu brakuje i dlaczego do tej pory nie znalazł ich wszystkich? Co to za przedmioty?

Czytałam o tym kiedyś w Dziale Ksiąg Zakazanych, kiedy spotykałam się z Malfoyem nocami w bibliotece, wiadomo po co. Zastanawialiśmy się wtedy jakie przedmioty wybrałby Voldemort, nabijaliśmy się z tego, a tymczasem teraz Potter zniszczył już większość tego, w czym Czarny Pan umieścił kawałki swojej duszy.

Poczułam nagły przypływ energii i dobrej myśli. Musi być dobrze. Co prawda, Potter mówił, że nie dam sobie rady i nie mam szans z Voldemortem, ale mam gdzieś jego zdanie. Przecież nie będę sama, mogę liczyć na pomoc nie tylko Malfoya, ale także innych osób. Nauczyciele, uczniowie, aurorzy, a nawet Potter we własnej osobie. Wszystkim przecież zależy na tym, żeby udało nam się pokonać zło. Aby w końcu było normalnie.

Zaczęłam biec. Najpierw powoli, potem coraz szybciej. Biegłam przez zarośla, przeskakując mniejsze krzaczki i korzenie, omijałam drzewa i powalone konary. Biegłam ile sił i było cudownie. Czułam, jakbym zostawiała za sobą wszystkie myśli i utrapienia, jakby wypadały one z mojej głowy z każdym kolejnym krokiem.

Mistrzyni Eliksirów | Draco Malfoy 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz