35. Sen

426 27 11
                                    

Był ze mną cały ten czas...

Widział wszystko...

Słyszał każdą rozmowę...

Każdą...

- Nie uważasz, że powinniśmy porozmawiać, Malfoy? - powiedziałam ostro.

Podniósł brwi pytająco. Skrzyżowałam ręce na piersi, byłam wkurzona na niego. Cholerny, blondwłosy dupek! Agent specjalny od siedmiu boleści!

- No co?! Szpiegujesz mnie, podsłuchujesz, obserwujesz i myślisz, że to w porządku? - opieprzałam go.

- To było wszystko w dobrej wierze, Roach. Chciałem tylko cię chronić. I dobrze, że tu byłem, bo napadli cię śmierciożercy! - słusznie zauważył.

- To wcale cię nie usprawiedliwia! Spędziłam czas z przyjaciółką, mówiłam jej o sprawach, o których tylko ona miała wiedzieć!

- Na przykład o twoim byłym kochasiu? Jak mu tam było... Matt, tak? - wypluł wrednie Malfoy.

- To jest cios poniżej pasa. Nie masz prawa rozliczać mnie z moich partnerów! - machałam mu groźnie palcem - To nie jest twoja sprawa!

- "Partnerów"? Czyli było ich więcej? - zignorował mnie.

- Wiesz co, nie będę z tobą rozmawiać w ten sposób. Zachowujesz się jak rozwydrzony bachor. Dorośnij, Malfoy.

Minęłam go, trącając ramieniem i wyszłam z gabinetu. Poszłam do łazienki przemyć twarz ale poczułam okropny skurcz w brzuchu i zwinęłam się na podłodze w kłębek, sapiąc z bólu. Oberwałam zaklęciem, dlatego mnie boli...

Starałam się uspokoić, więc oddychałam głęboko i powoli przez usta. Zamknęłam oczy i po niedługim czasie poczułam, że skurcz łagodnieje, a po chwili całkowicie ustępuje. Wstałam, otrzepałam ubranie, poprawiłam potargane włosy i przemyłam spoconą twarz. Patrzyłam na swoje odbicie w lustrze i szukałam u siebie jakichkolwiek oznak w zmianie wyglądu, co mogłoby sugerować ciążę. Byłam zwyczajnie zmęczona. Wszystkim.

Pukanie do drzwi i podniesiony głos Malfoya wyrwał mnie z zamyślenia.

- Roach, trzeba się zbierać. Zabini już czeka.

- Zaraz wyjdę - odpowiedziałam wciąż obrażona.

Szybko doprowadziłam się do porządku i wyszłam na korytarz. Malfoy i Blaise rozmawiali o czymś ożywieni. Odwrócili się w moją stronę, gdy opuściłam łazienkę.

- Cześć księżniczko! Znowu każesz na siebie czekać - zagaił wesoło Zabini.

Posłałam mu krzywy uśmiech i minęłam Malfoya jak powietrze.

- Cześć. Dobrze, że już jesteś - powiedziałam bez emocji - To co, idziemy?

Blaise popatrzył na mnie skonsternowany, a potem na Malfoya. Kiwnął głową pytająco.

- Nemezis, czy wszystko jest...

- Tak! Wszystko fantastycznie! Możemy już wracać, czy będziemy tu stali jak posągi mugoli w Ministerstwie?! - syczałam na niego.

Zabini nie zapytał mnie już więcej o nic. Widział, że jestem wściekła. Byłam mu w pewnym sensie wdzięczna, że zostawił mnie w spokoju. Poszłam do drzwi frontowych i usłyszałam, jak mówi szeptem do Draco.

- Coś ty jej zrobił, stary?

Odwróciłam się gwałtownie i spiorunowałam ich wzrokiem.

- Zrobiliście ze mnie durnia! Obaj się zmówiliście! A ty o wszystkim wiedziałeś, Zabini! Jak mogłeś?! - zawodziłam - Jak ja mogę teraz zaufać któremukolwiek z was?! To była naprawdę słaba akcja, chłopaki. Czuję się zawiedziona, zdradzona, oszukana i odarta z godności. Zgwałciliście moją prywatność!

Mistrzyni Eliksirów | Draco Malfoy 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz