59. Skok

301 15 14
                                    

Siedziałam na podłodze zakurzonego strychu, opatulona w mój zielony koc ze Slytherinu. Ogniki wesoło podskakiwały dookoła. Popijałam nieśpiesznie czekoladę, o którą wcześniej poprosiłam Stworka. Była gęsta, ciepła i lekko słodka, a na wierzchu skrzat nasypał kolorowe pianki. Napój w sam raz na wieczór tuż przed jednym z największych zadań w moim życiu.

Misja, którą miałam wypełnić przyprawiała mnie o zawroty głowy. Wpatrywałam się tępo w pajączka chodzącego po zniszczonych deskach podłogi. Mogło wyglądać, jakbym bardzo się na tym skupiła, jednak to, co działo się w moim umyśle, było nie do opisania.

Setki myśli, scenariuszy i wspomnień kłębiły się jak czarne chmury podczas letniej burzy. Zastanawiałam się czy nasz plan wypali.

Musi, kurdę! Roach, nie ma innej opcji, dziewczyno!

Dopingowałam się w duchu.

Bałam się... Bałam się, że coś się nie uda i to będzie moja wina. Sama zaproponowałam, że to właśnie ja zakradnę się do Hogwartu i poszukam horkruksa. Podejrzewałam, że śmierciożercy splądrowali mój pokój, ale miałam cichą nadzieję, że jakimś cudem ominęli szufladę w biurku i medalion dalej tam jest.

Plan, który wszyscy wspólnie ustaliliśmy był dopięty na ostatni guzik i dokładnie przemyślany. Doskonale wiedziałam co robić i byłam gotowa, jednak dopadała mnie co jakiś czas niepewność. A ona była najgorsza. No bo przecież nawet najlepszy plan nigdy nie przewidzi tego, na co nie mamy wpływu. A nie mieliśmy wpływu na wiele rzeczy i wiele osób, które znajdowały się teraz w szkole.

Moody znalazł sposób na to, aby skontaktować się z nauczycielami przebywającymi w Hogwarcie, więc mieliśmy jako taki obraz tego, co tam się teraz działo.

Dźwięk skrzypiących drzwi skutecznie wyciągnął mnie z oceany moich myśli na powierzchnię. Oprzytomniałam, gdy zobaczyłam, że to nikt inny, jak Malfoy wchodzi właśnie na strych i bez słowa zbliża się do mnie z tacą.

- Nie było cię na kolacji, więc przyniosłem ci trochę - powiedział niepewnie.

Od kiedy ustaliliśmy plan, dużo czasu spędzam sama tu na strychu, pogrążona w myślach. Dodaję sobie odwagi i demotywuję się na zmianę. Byłam już tym zmęczona, przyznam szczerze i ucieszyłam się, że Dracon do mnie przyszedł. Tylko on potrafi ukoić moje najbardziej skołatane nerwy.

Popatrzyłam na niego i się rozczuliłam. Włosy miał zaczesane do tyłu ale jeden niesforny kosmyk opadał mu na czoło.

- Co tam masz dobrego? Siadaj - poklepałam miejsce na podłodze obok siebie i uśmiechnęłam się przyjaźnie.

Mimo tego, że ostatnio unikałam towarzystwa, to jednak go bardzo potrzebowałam. A Malfoy to najlepsze towarzystwo, jakie mogłam sobie wymarzyć.

Schylił się i położył tacę na podłodze przede mną, po czym usiadł obok i skinął głową, abym zaczęła jeść.

- Molly robiła zapiekankę z kurczakiem i groszkiem - wydukał.

Spojrzałam na talerz. Leżał tam solidny kawałek potrawy, którym spokojnie najadły by się dwie średnio głodne osoby. Oprócz dania głównego, Malfoy przyniósł też herbatę, która parowała z filiżanki.

Poczułam głód, więc zabrałam się za jedzenie, na co, mogłabym przysiąc, Malfoy cicho westchnął z ulgą.

Siedzieliśmy w ciszy, nie bardzo wiedząc co powiedzieć, ale też nie chcieliśmy przerywać tego spokoju. Byliśmy już na takim etapie, że nie musieliśmy rozmawiać, aby wiedzieć co każde z nas czuje i myśli. Było nam dobrze ze sobą i przy sobie.

Mistrzyni Eliksirów | Draco Malfoy 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz