41. Demon

410 24 23
                                    

- Ty żartujesz, prawda? Powiedz, że to żart, Roach! - Malfoy złapał mnie boleśnie za łokieć i wypluwał swoją złość na mnie.

- Obawiam się, że nie. Puść mnie! - powiedziałam ostro i szarpnęłam ręką.

Patrzył na mnie pogardliwie i z furią w oczach. Sama też nie byłam zadowolona z takiego obrotu spraw ale co miałam poradzić. Nie mam pojęcia dlaczego mój umysł podsunął mi na myśl akurat to miejsce. Tak bardzo odległe, tak bardzo inne...

- Co teraz zrobisz? Jak zamierzasz nas stąd wyciągnąć?! - warczał.

Patrzyłam na niego równie wściekła jak on na mnie. Czyli dotarliśmy do momentu, w którym Malfoy sprytnie odwraca kota ogonem i zwala całą winę na mnie za wszystko. Mogę się założyć, że będzie moją kulą u nogi, będzie mnie gnębił, wypominał wszystkie błędy i sprawi, że nasza podróż będzie nie do wytrzymania.

- Jeszcze nie wiem, Malfoy, ale pewne jest to, że będziemy musieli sobie radzić bez magii... - odpowiedziałam.

- Mamy żyć jak mugole?! - oburzył się.

- A co, korona ci spadnie z twojego blond łba, księciuniu? - warknęłam.

Oj, nie będzie łatwo!

Szliśmy przez las. Malfoy prowadził, co jakiś czas zatrzymywał się i nasłuchiwał podejrzanych odgłosów. Wyglądał dość komicznie, a z drugiej strony rozczulająco. Nie ma się co dziwić, że to wszystko może go przerosnąć. Nigdy nie musiał żyć bez magii i wygód. Chłopiec pochodzący z arystokracji, gardzący wszystkim, co mugolskie, teraz będzie musiał schować dumę do kieszeni i nauczyć się prosić niemagicznych o pomoc. Los jest jednak przewrotny.

Mimo wszystko cieszyłam się, że nie jestem tu sama. Malfoy to może nie jest najlepsze towarzystwo dla mnie, ale jednak towarzystwo. Liczę na to, że będzie pomocny w niektórych sytuacjach.

Chłopak w pewnej chwili zatrzymał się i jakby zamarł. Szłam, patrząc pod nogi i weszłam mu w plecy. Odwrócił się do mnie i spojrzał zirytowany.

- Sorry... - powiedziałam cicho - Dlaczego stoisz?

- Ciii... Tam ktoś jest - wskazał palcem przed siebie.

W oddali zobaczyłam postać dość sporych rozmiarów. Jakby wysoki, stary mężczyzna ubrany w leśny kamuflaż. Miał długą, ciemną pelerynę, która wyglądała jakby utkana była z mchu. Twarz miał nienaturalnie bladą, z drugą brodą, jakby z sosnowych igieł i wystawały z niej pojedyńcze gałązki i suche badyle.

Schowałam się za Malfoyem. Postać poruszała się powoli ale nie w naszą stronę. Dziwny starzec obserwował nas ukradkiem.

- To Leszy... - szepnęłam do chłopaka.

- Kto?! - powiedział zdziwiony i cały czas patrzył na postać.

- Leszy. Opiekun lasu, pan i władca leśnych zwierząt - wyjaśniłam - Obserwuje nas ale nic nam nie grozi, jeśli nie mamy złych zamiarów... Chodźmy dalej - zarządziłam.

Malfoy stał jak zaklęty i patrzył na demona. Wyszłam przed niego i poszłam przodem. Po paru krokach zorientowałam się, że mój towarzysz dalej nie ruszył się z miejsca. Podeszłam i pociągnęłam go za rękaw.

- Idziesz czy zostajesz, Malfoy? - warknęłam.

Poszedł, ale przez jakiś czas jeszcze zerkał nieufnie na bladego mężczyznę w pelerynie z mchu. Ten również patrzył na nas spokojnie ale wnikliwie. Po niedługim dystansie, zniknął nam z pola widzenia.

Las był gęsto zarośnięty, mimo tego, że była zima i wszystkie liście opadły. Brodziliśmy w zaroślach i nie za bardzo wiedzieliśmy w którą stronę iść. Każde drzewo, każdy krzak zaczął wydawać mi się taki sam, miałam wrażenie, że chodziliśmy w kółko.

Mistrzyni Eliksirów | Draco Malfoy 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz