61. Miłość

356 18 33
                                    

- Wspaniale! - ucieszył się Voldemort, kiedy młody Malfoy stanął po jego stronie - Czy ktoś jeszcze chce do nas dołączyć? Wasz bohater nie żyje, zginął z mojej ręki, kiedy wy poświęcaliście swoje życia dla niego. Straciliście wielu wspaniałych i odważnych ludzi ale my mamy przewagę liczebną, więc poddajcie się i oddajcie mi pokłon, a ja daruję wam życie! - wygłaszał swoje przemówienie - Wygląda na to, że zostałaś sama, Nemezis - zwrócił się do mnie.

Zatrzymałam się, kiedy wypowiedział moje imię. Obolała i zdyszana drogą, którą musiałam przejść aby znaleźć się w tym miejscu. Ale stanęłam dumnie, wyprostowałam się przed nim, nie bałam się już.

- Nie jest sama! I nigdy nie będzie! - krzyknął głos za mną.

Odwróciłam się gwałtownie, żeby zobaczyć kto jest na tyle odważny, żeby dyskutować z największym złem tego świata. Słychać było poruszenie i stłumione szepty.

- A ty kim jesteś, chłopcze? - zapytał spokojnie Voldemort z ironią w głosie.

- Neville Longbottom! - powiedział głośno i wyraźnie.

Śmierciożercy zaczęli się śmiać z jego nazwiska. Chłopak wyszedł przed szereg, a w ręku trzymał zakurzoną i podartą Tiarę Przydziału.

- Może i Harry nie żyje ale jeszcze mamy siebie! Jest nas wielu i nigdy nie poddamy się twoim rządom! Jego śmierć nie pójdzie na marne.

Tłum złoczyńców śmiał się w najlepsze, nawet Voldemort był rozbawiony słowami niepozornego nauczyciela zielarstwa.

Patrzyłam na nich wszystkich, bawili się świetnie, jakby przyszli oglądać kabaret. Była tam tylko jedna osoba, która się nie śmiała i to właśnie na niej zatrzymałam wzrok. A ona wpatrywała się we mnie.

Twarz Malfoya była pełna strachu. Wydawał się jednak spokojny, chociaż widziałam jak nerwowo zaciskał pięści i oddychał szybko. W pewnym momencie byłam niemal pewna, że lekko mrugnął do mnie okiem, a kącik jego ust podniósł się do góry. Skinęłam do niego porozumiewawczo głową, ledwo zauważalnie.

- Cóż, myślę, że już dosyć się nasłuchaliśmy, Neville'u. A teraz, jeśli pozwolisz, dokończę swojego dzieła i zajmę się naszą drogą Nemezis.

Zmroziło mnie, kiedy wypowiedział moje imię po raz kolejny. Przeszył mnie dreszcz od karku przez cały kręgosłup.

"Zawsze będę cię chronił, Roach."

"Spotkamy się po drugiej stronie, Malfoy"

Nie spuszczaliśmy z siebie wzroku. Emocje i adrenalina sięgnęły zenitu. Stałam na przeciwko tych, którzy odpowiedzialni byli za to całe zło i spustoszenie. Za śmierć, cierpienie, a także za rozpadek mojej rodziny. Za okropne życie mojej matki, która związała się ze śmierciożercą. Za wiele zmarnowanych lat mojego życia, kiedy pozbawiona pamięci żyłam w ukryciu jak zwykły mugol.

A pośród tych ludzi stał mój Draco. Nie pasował do nich, był jak promień światła w ciemności. Znałam go tak dobrze i wiedziałam, że jest dobry. Widziałam, że nie chce tam stać, nie chce być jednym z nich. Nie chce być jak jego ojciec. Był tak daleko, a jednocześnie tak blisko.

- Nasza droga Nemezis...- zaczął Voldemort i stanął na przeciwko, zasłaniając mi Malfoya - "Złota dziewczyna", która była poza zasięgiem mojej magii... Tak samo jak "chłopiec, który przeżył"... kiedyś - śmierciożercy wydali z siebie ciche śmiechy - Masz ostatnią szansę, żeby do mnie dołączyć, Nemezis. Jesteś dobrą czarownicą z wielkiego rodu czystej krwi, zrobiłbym z ciebie wspaniałą śmierciożerczynię. Przy mnie byś rozkwitła. Nie bądź głupia, zobacz ilu nas jest. Z tymi patałachami za tobą nie masz szans na zwycięstwo, tylko spójrz na nich. Padają jak muchy przy mojej armii. Przyłącz się do nas, a już nigdy nie będziesz musiała wybierać.

Mistrzyni Eliksirów | Draco Malfoy 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz