Wybuch laboratorium.

29 2 2
                                    

Po chwili też się przeteleportowałam do auta a Five wtedy przyłożył nóż do szyi doktora.


Five: Masz jedną szansę powiedzieć mi kombinujecie w laboratorium.

Doktor: Produkuję protezy dla lipnych pacjentów. Obciążam linie ubezpieczeniowe i sprzedaję protezy na czarnym runku.

Five: W tym gałki oczne?

Doktor: Najlepiej schodzą. Jak świeże bułeczki.

Y/N: Ale masz fajnie.

Five: Y/N co ty tu robisz?

Y/N: Myślałam że mówiłeś do Delores.

Five: Kontynuuj.

Doktor: Mam listę oczekujących na. Ze 20 chętnych.

Five: A to oko o które pytałem?

Doktor: Mogło pójść na lewo.

Five: Muszę mieć tę listę. Nazwiska i numery. I to już!

Y/N: Może ciszej?

Doktor: Zgadzam się z tą dzie... Nie mam ich ze sobą. Jedyna kopia jest w sejfie w pracy.

Five: Odpalaj auto. Jedziemy na wycieczkę. Y/N czemu mnie nie posłuchałaś?

Y/N: Po pierwsze nudziłoby mi się. A po drugie jak już mówiłam myślałam że mówisz do Delores!

Five: Ciszej.


 Po dłuższej chwili dotarliśmy do laboratorium. Niestety całe stało w płomieniach. Five zaczął biec w stronę wejścia. A ja za nim. Nagle coś wybuchło widziałam tylko jak Five był w powietrzu. Five upadł a ja pobiegłam do niego.


Y/N: Five!!!


Widziałam jak zaczyna się podnosić. Szybko do niego podbiegłam i go przytuliłam.


Y/N: Jezuuuu Five mogłeś zginąć. Jak byś zginął nie przeżyła bym tego.

Five: Już dobrze. I jak teraz znajdziemy tego człowieka?


Five też mnie przytulił. Czułam się bezpiecznie. Po tym five przeteleportował się do auta wziął Delores i znów gdzieś się przeteleportował. Uznałam że przejdę się do pracy w której pracował Diego. Kiedy dotarłam do tego miejsca pracodawca Diega od razu mnie rozpoznał.


Szef Diega: O to ty ta siostra Diega.

Y/N: Tak. Skąd pan o mnie wie?

Szef Diega: Pokazał mi twoje zdjęcie i powiedział że jesteś jego siostrą i gdybyś przyszła to odesłać ciebie do jego pokoju. Tak dokładnie to kotłownia. Drugie drzwi na prawo.

Y/N: Dzięki.


Poszłam tam i podsłuchiwałam o czym gada. Co się okazało że był tam Luther i Five.


Diego: Śmieszne. Taki wał a słodko we śnie wygląda.

Luther: Wytrzeźwieje i będzie wredny jak zawsze.

Diego: Nie mogę tyle czekać. Musimy odkryć co go łączy z tymi psycholami. Nim ktoś inny to odkryje. 

Luther: Jak myślisz? O co mu wcześniej chodziło?


Po chwili podszedł do mnie znów pracodawca Diega.


Szef Diega: Czemu nie wchodzisz do środka?

Y/N: Bo nie. Jeśli pan powie że tu stoję i ich podsłuchuję do sama pana zabiję.

Szef Diega: No dobrze. 


Ja poszłam trochę dalej żeby nie spotkać Diega ale słyszeć o czym rozmawia a jego pracodawca poszedł  w stronę kotłowni.


Szef Diega: Jak jeszcze raz rzucisz we mnie nożem to cię pozwę.

Diego: Czego chcesz Al?

Szef Diega: Nie jestem twoją sekretarką. Dzwoniła jakaś laska. Potrzebuje twojej pomocy.

Diego: Jaka laska?

Szef Diega: Nie wiem. Detektyw. Miała jakieś takie nazwisko Latch czy coś.

Diego: Patch? Potrzebuje pomocy.

Szef Diega: Czeka w tym zawszonym motelu na Cal Chol.

Diego: Kiedy dzwoniła? 

Szef Diega: Pół godziny temu. Znalazła twojego brata.

Diego: To nie ma sensu. 

Luther i Diego: Klaus.

Luther: Jedź ja tu z nim posiedzę.







Rodzina HargreveesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz