Siedem etapów cz.2

30 2 0
                                    

Doszliśmy do restauracji irlandzko-amerykańskiej. Weszliśmy do środka. 


Five: Tam jestem.

Y/n: No fajnie.

Luther: A nie możemy wziąć teczki i dać dyla?

Y/n: Czy ty jesteś normalny?

Five: W życiu bym do tego nie dopuścił. Szkolą nas żeby poświęcić życie za teczkę.

Luther: No tak.

Five: Po za tym kiedy jest sytuacja paradoksalna to...

Y/n: Mogą być kłopoty. I to nie małe.

Five: Mogę zginąć będąc z nim w jednym miejscu.

Y/n: To jest smutne.

Luther: Jak to?

Y/n: Luther. Serio?

Five: Luther myśl. Jak stary je nie wróci do 2019 jak powinien to wszystko się posypie i przestanę istnieć. Kapujesz?

Luther: Tak.

Y/n: Nie rozumiesz tego?

Luther: Nic a nic. Ale go nie wkurzajmy.

Five: Dobra od początku...

Y/n: Five tym nic nie zdziałasz. Dobra bierzmy się do roboty.

Five: Musimy go przekonać. Zrozumie. Zobaczysz. W końcu znam siebie lepiej niż znam siebie.

Y/n: To co powiedziałeś nie ma sensu.


Five podrapał się po szyi.


Luther: Swędzi cię szyja. To drugie stadium.

Five: Nie drapałem się. Nie swędzi mnie.

Luther: Wyparcie. Stadium pierwsze. 

Five: Nic mi nie jest! Skup się na zadaniu.

Y/n: Może ja pierwsza pójdę?

Luther: Może ja?

Five i Y/n: Dlaczego?

Luther: Wystraszycie go. Jak zobaczy swojego mini sobowtóra to mu odpierdoli. Nie mówiąc o swojej miłości z którą się pokłócił.

Y/n: Gdybym była jego miłością nie zastąpił by mnie plastikiem. 

Luther: Idę.


Luther poszedł do starszej wersji Five. Po chwili przyszłam ja i Five.


Five: Witaj nieznajomy.

Stary Five: Y/n!

Y/n: Yyyy... Five!

Stary Five: Tak dawno cię nie widziałem. Czemu mi to zrobiłaś?

Five: Diego ciebie... mnie... nas okłamał.

Stary Five: Przepraszam Y/n.

Y/n: Tak. Już to słyszałam.


Siedliśmy przy stole chłopaki zamówili sobie piwo a ja nic bo nie byłam głodna. Five i Five nic nie mówili tylko patrzyli się na siebie.


Luther: No proszę jak miło. Razem we czwóreczkę. 

Five i Five: Nie.

Stary Five: Mogę się dowiedzieć czemu piję piwo z młodszym sobą?

Five: Starszym. Jestem tobą o 14 dni starszym. 

Stary Five: Mam łaniaki inteligentniejsze od ciebie. Jak to możliwe?

Five: Wytłumaczę ci. Za godzinę na trawiastym wzgórzu przed zabiciem prezydenta zerwiesz kontrakt z komisją. Wiem że już o tym myślisz. Przez te wszystkie lata w apokalipsie cały czas martwiliśmy się o rodzinę a w szczególności...

Stary Five: O Y/n. Dobra wierze że to ja. 

Five: A dziś coś z tym zrobisz. Dziś spróbujesz się przenieść do 2019 roku. Ale spieprzysz skok i wylądujesz w tym marnym ciałku. Uwięziony na zawsze. Mały i nie dojrzały płciowo. 

Stary Five: A ty jak znalazłaś się...

Y/n: W tym ciele? Też spierdoliłam skok. 

Stary Five: Ok. To co mam nie skakać?

Y/n i Five: Nie. Masz skoczyć.

Five: Jak nie skoczysz to ja zniknę. Ale masz skoczyć właściwie.

Stary Five: Słucham.

Five: Za pierwszym razem popieprzyłem obliczenia. Dlatego wylądowałem w tym ciele. Ale teraz znam poprawny wynik. 

Stary Five: Jaki?

Five: Chętnie ci powiem. W zamian za teczkę którą masz pod stołem. 

Luther: Czyli wracasz do 2019 tak jak zaplanowano. Dzięki właściwym obliczeniom będziesz nadal dorosły. A my w zamian dostaniemy nie potrzebną ci teczkę. 

Five: Przestrzeń czasowa otworzona. Paradoks zlikwidowany...

Y/n: I wszyscy żyją długo i szczęśliwie.

Stary Five: Trochę tego dużo. 

Five: I co myślisz?

Stary Five: Że się muszę... odlać. 

Y/n: Nie wiem co mam powiedzieć.


Stara wersja Five poszła do łazienki. Luther zaczął wycierać twarz Five chusteczką. No trochę się pocił no ale nie tak bardzo.


Luther: Po za tym potem poszło nie najgorzej.

Five: Coś jest nie tak. Coś mi się tu nie podoba.

Luther: To znaczy?

Five: Nie ufam mu.

Luther: Ale przecież to ty.

Y/n i Five: No właśnie.


Luther poszedł do łazienki.


Y/n: Nie takie marne to ciałko

Five: Dzięki.


Po chwili przyszedł Five i Luther.


Five: To co?

Stary Five: Zgoda. Musisz się pospieszyć Keneedy już jedzie. Mamy tylko godzinę. 

Five: Co ci się tak nagle spieszy?

Stary Five: Spokojnie. Masz paranoje.

Five: Czyżby?


Chłopaki zaczęli się drapać i ogólnie takie tam. Wydalali gazy. Jezu czemu ja tam poszłam?


Luther: Ok. Idziemy.


Wyszliśmy z restauracji.


Pozdrawiam kluseczki <3

Rodzina HargreveesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz