Y/n: Idę.
Allison: Gdzie?
Y/n: Do Vanyji.
Five: Nigdzie nie idziesz!
Five mocno złapał mnie za rękę. Wyrwałam się z jego uścisku.
Y/n: Idę i koniec.
Diego: Nie! Nie idziesz!
Y/n: Ona potrzebuje naszej pomocy. Ja jestem jej siostrą i jej pomogę.
Wyszłam z tego sklepu i poszłam do samochodu w którym siedziała Vanya. Otworzyłam przednie drzwi i weszłam do samochodu.
Vanya: Y/n?
Y/n: Myślałaś że cię zostawię?
Przytuliłyśmy się po chwili przyszedł Klaus.
Klaus: O jakie słodkie. Wcisnę się jeszcze z przodu?
Y/n: No wsiadaj.
Klaus: Więc co? Ben zniknął na zawsze?
Vanya: Poświęcił swoje życie za moje i przy okazji uratował świat.
Y/n: Taki jest Ben.
Klaus: Szpaner.
Y/n: Ej! Nie mów tak o nim.
Klaus: A powiedział coś o mnie?
Vanya: Powiedział że się bał iść w stronę światła, że nie namówiłeś go żeby został i że bardzo kocha Y/n za wszystkie lata przyjaźni.
Klaus: A to gówniarz jeden. Czemu nie został i nic tak pięknego nie powiedział o mnie?
Y/n: No sama się dziwię.
Zaczęliśmy się śmiać.
Klaus: Tyle lat myślałem że to przeze mnie nie poleciał do nieba.
Vanya: Słuchajcie. Wysiadajcie bo...
Klaus: My?
Klaus popatrzył na mnie.
Klaus: My jedziemy z tobą. Nie możesz sama walczyć z nieznanym.
Y/n: To prawda.
Nagle do samochodu weszli Diego i Allison.
Allison: Zmieszczą się jeszcze dwie osoby?
Vanya: A co z komisją?
Diego: Zróbmy jakiś dobry uczynek zanim spotka nas straszliwy koniec.
Po kilku sekundach otworzyły się drzwi przednie. Stał tam Five.
Vanya: Five nie musisz...
Five: Wiem. Ale wisisz mi. Dzieci jeżdżą z tyłu.
Klaus poszedł na tył auta i siadł pomiędzy Allison a Diegiem.
Vanya: Nie wiem co powiedzieć.
Do bagażnika wszedł Luther. Auto spadło pod jego ciężarem.
Y/n: Jezu! Luther może mniej jedzenia?
Luther: Haha... bardzo śmieszne. Jak ktoś jeszcze raz będzie żartować z mojej wagi wysiadam.