Diego: Mogłem się domyślić że tata brał udział w zamordowaniu prezydenta.
Five: Pochopny wniosek.
Diego: To co robił na trawiastym wzgórzu z otwartym w słoneczny dzień w Dallas w dniu zabićia prezydenta?!
Y/n: Odpoczywał.
Popatrzyłam się na Lilę i zaczęłyśmy się śmiać.
Five: Zgoda słabo to wygląda.
Lila: A może jest tak jak Y/n mówiła?
Five: Raczej nie.
Diego: On dał sygnał.
Y/n: Nie że coś ale właśnie takim zachowaniem pokazujesz nam że masz paranoję na punkcie ratowania Kennedyego.
Five: Uspokój się Diego. Poważnie.
Diego: To ma sens i pewnie to Hazel chciał ci powiedzieć. Musimy przeszkodzić ojcu w zabiciu prezydenta.
Five: Uspokój się. Ojciec nie był święty ale zabójstwo prezydenta? On takich rzeczy nie robił.
Diego: Skąd wiesz? Opuściłeś najlepsze czasy.
Five: Opuściłem? Myślisz że mi łatwo było? 45 lat samotności. Nie ma teraz czasu na te bzdury.
Y/n: Mogę coś powiedzieć?
Five: Nie teraz ale za chwilę. Tata jest w Dallas porozmawiajmy z nim. Może nam pomoże zmienić bieg czasu.
Diego: Dallas jest wielkie. Po pierwsze musimy go znaleźć.
Five: Gdybyśmy tylko mieli jakiś starodawny sposób na znajdowanie ludzi i ich adresów.
Y/n: Dla tych ludzi którzy nie posiadają mózgu do których zalicza się Diego Hargrevees to coś to książka telefoniczna.
Diego: Haha bardzo śmieszne.
Poszliśmy do salonu a ja poszłam po książkę telefoniczną. Była troszkę za wysoko więc zawołałam Five. Wiem pomiędzy nami to prawie różnicy wzrostu nie ma ale prawie więc mi pomógł.
Five: Dobrze mu dogadałaś.
Y/n: Dzięki.
Dałam mu buziaka w policzek i poszłam z książką do Diego. Jak dałam mu tą książkę odrazu zaczął szukać. Po chwili przyszedł Five.
Five: Zacznijmy od podstaw. Nazwisko.
Diego: Hargrevees...kurde! Nie ma.
Y/n: Firma. D.S Umbrella manufaktura.
Diego: Wiem jak się nazywa. Dzięki.
Y/n: Aha.
Diego znalazł numer i adres firmy naszego ojca.
Diego: D.S Umbrella. 82 Olive St. Idziemy. Możemy go tak zostawić?
Five: Tak. A dziewczyna?
Diego zobaczył na krzesło na którym wcześniej siedziała Lila. Nie było jej tam.