Ja i Five poszliśmy do salonu. Five zrobił margarite mi sobie i Delores.
Five: Co myślisz udało się? Zatrzymaliśmy apokalipsę?
Y/n: Widzę że masz bardzo interesującą rozmowę z Delores więc sobie pójdę.
Five: Nie nie idź. Jak chcesz mogę pogadać z tobą.
Y/n: No jasne że chcę! Nudziło mi się.
Five: I co teraz?
Y/n: Nie wiem. Cały ten czas poświęciliśmy na apokalipsę której już nie będzie. Na szczęście.
Ktoś zapukał do drzwi.
Five: Otworze.
Y/n: Pójdę z tobą gdyby to była komisja to bym mogła teraz się z tobą pożegnać.
Five otworzył drzwi a tam stał Hazel trzymający pistolet.
Hazel: Cześć emeryci.
Five: Masz moją siostrę? A jeśli nie chcesz margarite?
Five odszedł od drzwi i szedł w stronę salonu.
Five: Chodź.
Hazel wszedł do domu a ja zamknęłam drzwi.
Five: Przyszedłeś nas zabić?
Hazel: Kurde przepraszam to z przyzwyczajenia.
Hazel schował broń.
Hazel: Ale rozumiem dlaczego tak pomyślałeś.
Five: Weszliście do naszego domu, chcieliście pozabijać, porwaliście mojego brata...
Hazel: Nie naprawię przeszłości i nie jestem tu jedynym zabójcą. Też macie krew na rękach. Ta robota w Kalnoł (nie wiedziałam jak napisać po angielsku) przeszedłeś do legendy. Aż trudno uwierzyć że rozmawiam z tobą...
Five: Po co przyszedłeś?
Nagle do salonu wbiegł Diego i walnął Hazela w plecy aż tak że upadł.
Five: Diego! Przestań!
Y/n: Ja pierdole Diego tu się rozmowa toczyła.
Tutaj tłumaczenie tego co gadali pod czas walki:
Five: Nim go zabijesz może posłuchajmy co ma do powiedzenia?
Diego: Zabiję cię za to co zrobiłeś Pach.
Five: Albo sobie popatrzmy.
Y/n: No lepsze niż kino.