***

311 17 1
                                    

                                                                                               ***

                                                                                           CLARA

-Uch...- odetchnęłam z ulgą. Już myślałam, że się spóźnię. Nie sądziłam, że to tak daleko od centrum. Miejmy nadzieję, że to dobry adres. Budynek nie jest imponujących rozmiarów, a z zewnątrz przypomina stary domek z filmu o czarownicach albo coś w tym stylu. Nie jest od dawna odnawiany, ale stan wydaje się całkiem satysfakcjonujący. Postanowiłam zaparkować samochód przed brama wjazdową. Słyszę dzwonek...telefon? Gdzie on jest? Jak zawsze muszę przekopać całą torebkę żeby go znaleźć. To Cornelia. Świetnie. Zabrała mamę na obiad, więc mogę się nie śpieszyć. Ona na pewno umili jej towarzystwo. Wysiadłam z samochodu i objęłam wzrokiem cały teren przede mną. Już podczas jazdy zauważyłam park i plac zabaw dla dzieci. Może to niezbyt imponujący areał, ale teren jest zadbany i odpowiednio zagospodarowany. Zapewne to dom dziecka albo jakaś instytucja podobnego pokroju, inaczej po co byłby im ten plac i zabawki dla dzieci. Poza tym już po chwili zauważyłam biegające po terenie dzieci. Jednakże w miarę zbliżania się do głównego wejścia zauważam wiszącą na ścianie tabliczkę:

                                       "POMOCNA DŁOŃ" - DOM SAMOTNEJ MATKI I DZIECKA.

Tego się nie spodziewałam. Cornelia chyba tez była zbyt pijana, żeby do końca zrozumieć, o co chodzi. Stałam tak dłuższą chwile i patrzyłam w tabliczkę, nie mogąc do końca zebrać myśli. Z tego transu wyrwał mnie kobiecy głos.

-Dzień dobry!

-Dzień dobry! - odpowiedziałam, automatycznie obracając się w stronę kobiety. Stoi przede mną niska, około 60-letnia pani. Jednak jej wiek najbardziej zdradzały przenikliwe, zmęczone jasnoniebieskie oczy. Poza tym była wyjątkowo zadbana z krótkimi blond włosami, które starannie uczesała.

-Domyślam się, że to Pani do mnie dzwoniła wczoraj popołudniu. Helen Williams jestem prezesem ośrodka - wyciągnęła do mnie rękę, a jej uścisk był silny i zdecydowany jak jej spojrzenie.

- Tak - odzyskałam mowę – Clara Hughes

-Tak więc - ciągnęła- skoro już tu Pani jest, mogę oprowadzić Panią po ośrodku, pokazać czym się zajmujemy i jak wiele chętnych rąk do pracy nam potrzeba. Jest może coś, co konkretnie interesowałoby Panią, jeżeli chodzi o zajęcia w placówce.

-Jestem ekonomistą- powiedziałam trochę zbyt zimnym tonem- sama do końca nie wiem, w jakim stopniu mogłabym pomóc tutaj, ale chętnie poznam Pani opinie

-Ale jest tu Pani. To mnie upoważnia do myślenia, że musi Pani chcieć pomagać bezinteresownie, prawda? za to nikt tutaj nie zapłaci.. - powiedziała to dość naturalnie, ale ja poczułam jakby właśnie skarciła mnie za coś- w naszym ośrodku wolontariuszami są lekarze, pielęgniarki, prawnicy czy nauczyciele, ale również kucharki, szwaczki oraz emeryci i zwykle kobiety, którzy dysponują dużym zapleczem wolnego czasu. Czy Pani gdzieś pracuje? - zapytała tak nagle i gwałtownie, że wyrwała mnie z transu słuchania.

-Nie - odpowiedziałam krótko, a ona spojrzała jeszcze dokładniej na mnie i na samochód stojący przed bramą. Teraz poczułam, że miałam racje, kiedy mówiłam do Neli, że to nowe Audi za bardzo rzuca się w oczy. Dobrze, że chociaż ubrana byłam schludnie w granatowe materiałowe spodnie, niebieską koszule i czarne baletki.

- Więc rozumiem, że głównie zajmuje się Pani domem i dysponuje dość dużą ilością wolnego czasu?

-Można tak powiedzieć - powiedziałam to z uniesioną głową, bo wiedziałam, co na pewno o mnie pomyślałam. Bogata panienka, która nie ma co robić, a chce się pochwalić przed koleżankami działalnością charytatywną.

Broken lives -  Clara   [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz