CLARA

132 13 1
                                    



Nie wiem już jak długo tutaj jestem... Była noc... Potem zasnęłam i obudziłam się kiedy świeciło słońce... Nie jestem jednak pewna ile godzin spałam. Wilgoć i chłód coraz bardziej mi doskwierają... Conrad już dwa razy przynosił mi jedzenie, którego nawet nie tknęłam. Z jednej strony bałam się, że czymś mnie znów nafaszeruje z drugiej ten strajk głodowy nie był najlepszym pomysłem... Powinnam jeść żeby mieć siłę. Przyniósł mi też koc. Z tego skorzystałam od razu ponieważ bardzo zmarzłam w zwiewnej sukience... Sama siebie podziwiałam, że nie panikowałam mimo stanu w którym przyszło mi się znaleźć. Czułam strach, ale nie bym on tak duży jak ten który towarzyszył mi lata temu. Byłam raczej ciekawa dlaczego tu jestem i co Conrad zamierza teraz zrobić...

Nie rozumiałam dlaczego miałby porywać właśnie mnie...

Chodziło o pieniądze!?

Mogłam mu ich dać ile chce...ale przecież mieszkał w apartamencie obok... Musiało go być stać na takie mieszkanie...

Nic tu do siebie nie pasowało... Wstałam delikatnie na nogi i podeszła do tacy z jedzeniem. Jakieś pieczywo, Jogurt, woda... Wszystko zamknięte w pojemniku...pochłonęłam całą zawartość tacy w ciągu kilku minut. Nie wiadomo kiedy znów przyniesie mi coś do jedzenia i czy w ogóle...

Ciche stukanie oderwało mnie od wpatrywania się w ścianę... Zamek od drzwi zaskrzypiał, ktoś nacisnął klamkę...
-Claire kochanie, tak bardzo tęskniłem...
Jeszcze chwilę temu nie czułam strachu, nie bałam się o siebie i swoje życie...czułam że nie mam nic do stracenia... Teraz wiedziałam, że straciłam już wszystko.... Nie mogłam uwierzyć w to co widzę... Czy Conrad znów mi coś podał... Czy to halucynacje...
-Kochanie wyglądasz na szczerze zaskoczoną.- nie bardzo zdawałam siebie sprawę z jego słów bo moje spojrzenie utkwiło w bukiecie białych lilii, które trzymał w dłoni...
-och, widzę że jednak podobają ci się nadal lilie. Przepraszam że, musisz przebywać w takich warunkach. Dlatego chciałem Ci trochę poprawić humor kwiatami. Jak już sobie wszystko ustalimy, zabiorę cię w bardziej przytulne miejsce.
-Nigdzie z tobą nie pójdę. - nie wiem skąd we mnie takie pokłady odwagi, ale bardziej od sprzeciwienia się mu bałam się tylko tego, że mogłabym znów stać się jego więźniem.
-Co powiedziałaś? - znałam to spojrzenie, pełne wściekłości i dezaprobaty...
-Nigdzie z tobą nie pójdę Igor! - nagły zamach i cisnął kwiatami o podłogę. Instynktownie się odsunęłam. Dobrze wiedziałam co za chwilę się stanie.
-Jesteś zwykła szmata! – krzyczał - ja chce dla ciebie jak najlepiej, a ty jak mi się odwdzięczasz? - zaczął deptać kwiaty, które przed chwilą rzucił - myślisz że nie wiem o twoich wybrykach?! O tym kochasiu, którego masz? Ale chciałem Ci to wszystko wybaczyć-nachylił się nade mną, złapał za włosy i zmusił żebym spojrzała mu w twarz - dać ci kolejną szanse, w końcu jesteś moją żonę - o czym on mówił...

-Nie jestem twoja żona, rozwiedliśmy się, pamiętasz?
-Kochanie to tylko papierki, nas łączy przysięga, tego nie można rozerwać.
- Sam to rozerwałeś dawno temu, kłamstwami i... - nie zdążyłam dokończy bo silny cios w twarz pozbawił mnie zdolności mówienia.
-Niczego się nie nauczyłaś w tym wariatkowie? Ja jestem tym odpowiedzialnym, a ty zwykłą szajbuską! Nie pyskuj mi więcej razy, kochanie! Ciesz się, że w ogóle jeszcze cię chce. - podniosłam na niego wzrok. Nadal kucał przy mnie niewzruszony...
-Nie jestem twoja własności, już nie możesz mną rządzić i... - kolejny cios... Tym razem dużo mocniejszy. Czułam jak krew spływa mi z nosa... Pamiętam jak mnie kiedyś bił... Wszędzie, byle nie w twarz... Żeby tylko nie było widać śladów... Dziś się nie kontrolował. Miał szaleństwo w oczach...

-Dam ci jeszcze jedna szanse słodka Claire...przeproś - wyplułam resztki krwi prosto pod jego nogi.
-Nigdy!

I nastała cisza... Nawet nasze oddechy były ledwo słyszalne przez ten krótki moment kiedy Igor pokonywał dzieląca nas odległość. Potem już nie liczyłam ciosów....zwinęłam się w kłębek i starałam się uchronić przed ciosami w brzuch bo te bolały najbardziej... Szarpnął mną, podniósł jak lalkę do góry i złapał za szyję tak mocno że nie mogłam złapać oddechu...
-Radzę ci zmienić zdanie i to szybko bo albo wrócisz ze mną albo nie wrócisz już nigdy...

On oszalał...boże... Jak mogłam sobie tak beztrosko próbować układać życie kiedy on cały czas zatracał się w swoim szaleństwie...Ostatni cios ogłuszył mnie... Czułam jak opadam na zimny materac i nie było już nic...

Broken lives -  Clara   [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz