***
Nie miałam już ochoty na śniadanie. Nie zostałam zmuszona przez mamę do zjedzenia kolejnych słodkości. Wypiłyśmy tylko w ciszy herbatę, a później posprzątałyśmy cały śniadaniowy bałagan. Widziałam jak się starała wskrzesić mój dobry nastrój. Zagadywała niezobowiązująco. Zachwalałam moje nowe garnki i zestawy do herbaty, które niedawno kupiłam. Nie chciałam być dla niej oschła i niemiła. Wiedziałam, że mimo wszystko robi to z troski o mnie. W końcu opowiadałam jej o zakupach z Cornelią. Nawet zaśmiała się głośno na wieść o planach Cor, co do aranżacji różowego salonu. Kiedyś byłam ekspertką w ukrywaniu emocji, dziś mojej mamie dużo lepiej szło przeskakiwanie z tematu na temat. Miała już cichą nadzieje, ze wszystko wraca na swój tor i dzisiejszy poranek nie zepsuje nam wspólnego tygodnia. Pogoda za okna również nam sprzyjała. Było co najmniej kilka stopni ciepłej niż wczoraj.
-Co powiesz na to, żebyśmy szybko się ubrały i poszły na krótki spacer. Potem możemy iść do centrum na pyszne lody. Na pewno będą ci smakować. Same naturalne składniki. Cor ciągnie mnie tam w każdy weekend.
-Ten mały słodyczożerca nie odpuści, co?
-Tak, mówi, że będziemy chodzić tam tak długo, aż nie spróbuje wszystkich smaków. A najgorsze jest to, że ostatnim razem były zupełnie inne niż poprzednim. Zaczyna mnie powoli martwić ilość smaków jakie posiada ta lodziarnia...
-W sumie zaciekawiłaś mnie teraz...może w restauracji wykorzystałabym jakieś specjalne desery? Nasi goście coraz częściej pytają o takie produkty.
-Cudownie, połączymy przyjemne z pożyt...
-To chyba twój telefon córciu
-Telefon?
Byłam tak zaabsorbowana opowieścią o kawiarni, że nie słyszałam dźwięku wibracji. Zawsze go wyciszam na noc. Dopiero po chwili zlokalizowałam go na szafie w przedpokoju.
-Ale ty masz słuch mamo..
-Nie taki wzrok więc słuch ostrzejszy – zaśmiała się.
Nieznany numer...
-Słucham...
-Dzień dobry. Artur Roberts, sklep SuperHouse.
-Dzień dobry.
-Czy ja mam przyjemność z pania Clarą Houghes?
- Tak, przy telefonie.
-Pani Claro, zamówinie, które złożyła Pani wczoraj u nas w sklepie jest już spakowane i gotowe do wyjazdu. Dzwonie żeby potwierdzić adres.
Słuchałam uważnie wszystkich dylematów pana ze sklepu. Doradzał mi żebym dokupiła jeszcze brakujący okap do kuchenki i chemię do zmywarki. Na koniec przepraszał, za zabrany czas i obiecywał, że wszystko zostanie doręczone o 12.00. z racji tego, że jest 9.00 mam jeszcze chwile czasu na obiecany spacer z mama.
-Widzę, że się bardzo zaangażowałaś w wolontariat.
-To dopiero drugi dzień. Ale chce pomóc najbardziej jak umiem.
Mama uśmiechnęła się tylko nieznacznie. Dojadając mi tym otuchy i zrozumienia.
-więc co z tym spacerem? Możemy spędzić trochę czasu razem zanim tam pojedziesz? –czytała w moich myślach.
- Pojedziemy na kawę do kawiarni w centrum o której ci kiedyś wspominałam. A później zawiozę Cię do butiku na Lindbergh Boulevard , gdzie szyją cudowne sukienki i szale. Myślę, że spokojnie będziesz mogła spędzić tam godzinkę, kiedy ja podjadę do ośrodka.
-Wystarczy ci godzina?
-Tak, pokwituje tylko odbiór i spotkam się z Pani prezes. Mam nadzieję, że dziś wywrę na niej lepsze wrażenie.
-A jakie wyrwałaś ostatnio? Złe?
-Sama nie wiem...
-Opowiadaj córeczko – mama zachęciła mnie do krótkiego streszczenia mojej relacji z panią dyrektor. Wiem, że może to było mylne odczucie, ale odebrałam jej słowa jak atak.
-wiesz, z tego co mówisz ta kobieta ma naprawdę dużo na głowie. Może miała gorszy dzień? Daj jej szanse. Ona może też da ją dziś Tobie. Nie skreślaj jej na stracie.
- Masz racje mamo.
Ten krótki czas przed południem spędziłyśmy na spacerze po parku i kawie w cudownej kawiarni. Podrzuciłam mamę do butiku i już za kilkanaście minut parkowałam przed ośrodkiem. Tym razem brama była otwarta, a duży samochód dostawczy, który zapewne mnie wyprzedził, stał pod samym wejściem.
-Dzień dobry Gregory.!
Starszy mężczyzna którego spotkałam wczoraj, podarował mi swój najpiękniejszy uśmiech. Zaraz potem szybko do mnie podszedł.
-Dzień dobry. To pani sprawka? Te zakupy? To znaczy kierowca mówił, że zamówienie jest na Pani nazwisko, ale dla pewności pytam.
- tak. Ale dlaczego nie rozpakowują samochodu?
- Nie ma jeszcze Helen- spojrzał na mnie znacząco- a skoro ja nic nie widziałem o tej niespodziance, to ona zapewne też nie, prawda?
-Tak. –po raz kolejny przytaknęłam, a przy tym poczułam się jak skarcone dziecko.
- Czy to będzie problem?
-Myślę, że nie. Ale takie tu zasady kochanieńka. Nic bez zgody Helen tu nie wjedzie i stąd nie wyjedzie.
- Acha...rozumiem... Nie pomyślałam.
- Spokojnie Clara! Helen lada chwila... o !Już jest!
Mężczyzna wskazał w kierunku bramy. Właśnie wjeżdżało nią nowe, czarne BMW. Taki samochód w ogóle nie pasował mi do starszej kobiety. I nie myliłam się. Kiedy podjechali bliżej dostrzegłam kierowcę...
CZYTASZ
Broken lives - Clara [ZAKOŃCZONA]
RomanceOna była pewna, że w życiu nie spotka ją już nic dobrego... On wierzył, że ma w życiu wszystko czego potrzebuje... Kiedy los splótł ich drogi, ona stroniła od ludzi, a on zapragnął tylko jej... Clare i Daniela różni wiele, czy równie dużo ich połąc...