DANIEL

163 16 2
                                    

Zwariowałem ze szczęścia...spotykamy się z Clarą od kilku tygodni...a ja mam wrażenie jakby to była wieczność. Ubóstwiam tą kobietę i ziemię po której stąpa. Mam też nieodparte wrażenie, że tak szczerej i dobrej osoby nie spotkałem nigdy. Chciałbym spędzać z nią każdą chwilę, ale widziałem, że dystans z naszej relacji to słowo kluczowe. Emocjonalnie zbliżyła się do mnie bardzo...chociaż nadal nie zdradziła mi nic ze swojej trudnej przeszłości. Ostatnio gdy nasze wieczorne igraszki przeszły na wyższy poziom i zapytałem o bliznę na jej ramieniu, odpowiedziała, że kiedyś się uderzyła...wiem, że kłamała. Nie mogłem jednak naciskać. To wszystko musi iść swoim torem inaczej ją stracę...

-Gotowy? – Charlie już stał w drzwiach mojego mieszkania z uśmiechem na twarzy- --Tak.

-No jakbym co najmniej o audiencje u papieża prosił. Od ponad dwóch miesięcy nie byliśmy nigdzie na wypadzie – zakpił

-Ale przecież masz swoją rudą z którą regularnie balujecie.

-Stary, ale to nie to samo...męskie wypad to dopiero zabawa. Dobrze, że Cornelia chciała się spotkać dziś z Clarą bo bym nie zdołał cię wyciągnąć nigdzie.

- Nie wiem jak Ty, ale ja idę tylko na piwo z kolegą. Żadnych laseczek...

-No no- zaśmiał się wesoło- Danielku mój drogi, Ty się naprawdę zakochałeś...

-A żebyś kurwa wiedział...-przyznałem hardo stając oko w oko z moim przyjacielem.

-Gratuluje! Naprawdę się cieszę stary. Tylko widzisz jaki ten świat niesprawiedliwy... najbardziej zatwardziały kawaler z mieście zakochał się w najbardziej niedostępnej kobiecie... - spojrzał smutno na mnie.

-Charlie, nie dobijaj mnie, wiem na jakiej pozycji jestem . Mimo to czuje, że już jestem na najlepszej drodze, żeby być z nią tak naprawdę...A teraz dość tematu Clary, bo mamy iść na męskie piwo.

Godzinę później siedzieliśmy przy stoliku w knajpie w centrum. Klub dziś odpadał. Zaczął się właśnie sierpień, a wieczory wciąż były gorące i duszne. Dyskutowaliśmy z Charliem o ostatnich sprawach w kancelarii i meczu na który mięliśmy lecieć jesienią do Madrytu. Planowałem już nawet, że jak wszystko pójdzie dobrze zabierzemy tam też dziewczyny. Mój kolega jednak myślami był gdzieś indziej...

-A ty na kogo tam zerkasz? –obróciłem się również, żeby zobaczyć na co tak patrzył.

- To chyba Cornelia i Clara? –zaczął – z tej odległości bez okularów słabo widzę.

- Mówiłem ci noś kontakty...- wiedziałem jak nie lubił okularów już od czasów studiów, ale na szkła kontaktowe też źle reagował.

- Masz rację to one- od razu poznałem Clarę w krótkich dżinsowych szortach i białej zwykłej koszulce. wyglądała tysiąc razy piękniej niż obecne tu wyszykowane i w większości gotowe na wszystko panienki.

- A czy one nie miały siedzieć w domu? – dopytywał charlie

- Zazdrosny jesteś? – zaśmiałem się za co spiorunował mnie wzrokiem – jest gorąco. Może chciały wyjść na spacer i coś zjeść... - ale nie skończyłem mojej myśli, bo wtedy to się stało... stały obie przez chwile same, aż nagle od tyłu podszedł do niech mężczyzna...Wysoki, z daleka co najmniej o głowę wyższy od Clary z ciemnymi włosami i...objął ją... Objął ją od tyłu i szeptał coś do jej ucha...a ona nawet nie drgnęła! Już byłem gotowy wstać i biec tam jak oszalały, ale poczułem silny uścisk Charliego na moim ramieniu... Był mocny, wręcz brutalny, ale nie obchodził mnie ten ból bo zupełnie inny rozsadzał moją klatkę piersiową... Clara ciągle stała w objęciach nieznanego mężczyzny, a na jej twarz pojawił się uśmiech...taki uśmiech jakiego nigdy u niej nie widziałem... Z wrażenie opadłem na krzesło, ale nadal nie odrywałem wzroku od sceny, która rozgrywała się na moich oczach. Obróciła się w jego ramionach, pogłaskała go czule po policzku i przytuliła... Bez zawahania...bez przymusu... To była czysta miłość i nawet z takiej odległości widziałem jak oboje do siebie lgną... Podniósł ją bez problemu i zawirował z nią wokół... a ona się śmiała jak mała dziewczynka...kiedy w końcu ten pierdolony nieznajomy postawił Clarę na ziemię, przywitał się z Cornelią jak ze stara koleżanką. Ta zdradziecka ruda suka stała obok i śmiała się jak wariatka. Wyjebały nas obu! Wiedziałem, ze Clara nie chciała nigdy składać mi żadnych obietnic, ale nie sądziłem, że jest taką skończona kłamczuchą i tylko czeka na powrót swojego kochasia! Który kiedyś ewidentnie nieźle ją wystawił, ale skruszał i wrócił z podtulonym ogonkiem... Jaki ja kurwa byłem głupi!

Broken lives -  Clara   [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz