CLARA

149 15 1
                                    


Nie wiem jakim cudem się na to zgodziłam, ale właśnie jadę na kolacje do państwa Williams . Daniel wpadł do mnie jak strzała i obwieścił mi, że możemy zrobić co tylko będę chciała, ale matka zaprosiła go na kolacje i gdybym jednak zgodziła się mu towarzyszyć byłby bardzo szczęśliwy. Miałam wrażenie, że sam do końca nie był przekonany do tego pomysłu. Nie umiałam podjąć decyzji. wydawało mi się, że to wszystko zaczęło za szybko się toczyć... Daniel jednak sprytnie mnie poszedł mówiąc, że matka w końcu uwierzy w szczerość jego intencji do mnie... A ja mogę być pewna, że jestem pierwszą i ostatnią kobietą, którą zaprasza do domu rodziców... Poczułam się trochę wyróżniona jego słowami, ale wątpliwości nadal mnie nie opuszczały. Jeszcze kilka dni temu próbowałam trzymać się od niego jak najdalej, a teraz jego obecność była taka naturalna... 

Cieszyłam się każdą spędzoną z nim chwilą, bo wtedy powracała normalność...

- Już jesteśmy. – Daniel zaparkował przed dużym jednorodzinnym domem na obrzeżach miasta. Był to piętrowy budynek z dużym balkonem z przodu. Do dwuskrzydłowych drzwi wejściowych prowadziły wysokie schody. Nie wyróżniał się niczym szczególnym wśród pozostałych domów. Było widać, że w tym domu mieszkała zwykła rodzina...

- Clara?- głos Daniela oderwał mnie od obserwowania otoczenia. – Jeżeli będziesz chciała wyjść, od razu mi powiedz. Kocham moją rodzinę, ale czasem bywają...trudni...

-Nie martw się, skoro zdecydowałam się Ci towarzyszyć jakoś to przetrwamy...

-Tego boje się najbardziej... - dodał zrezygnowany. Chwycił moja dłoń i bez jakiegokolwiek zapukania w drzwi otworzył je z rozmachem. Nie wiem czego się spodziewałam po wejściu do środka, ale powitał mnie słodki zapach ciasta. Dom w środku był zadbany wręcz elegancki, z tradycyjnym przedpokojem, grubym dywanem na podłodze i masywną komodą. Całość dopełniały ciepłe odcienie brązu i beżu. Masywne, zapewne dębowe schody prowadziły na piętro.

- Jesteśmy! – zawołał Daniel bez jakiejkolwiek zapowiedzi, na co spięłam się jeszcze bardziej – spokojnie, oni nie gryzą , zazwyczaj... - szepnął mi do ucha wesoło chichocząc.

- W kuchni – doszedł do nas głęboki męski głos, to na pewne ojciec Daniela. Ten natomiast Ciągnął mnie za sobą do kuchni zlokalizowanej w drugiej części domu. Przeszliśmy przez duży, przytulny salon z jadalnia, któremu nawet nie zdążyłam się przyjrzeć i już staliśmy przed ogromną, białą kuchnią z wyspą, gdzie tyłem do nas stało małżeństwo Brzeziński.

-Dzień dobry – na dźwięk mojego głosu aż podskoczyli. Spojrzeli na nas i wyglądali na szczerze zaskoczonych. Helen nawet nie próbowała tego ukryć, tylko otwarcie przyglądała się naszym złączonym dłonią.

- Dzień dobry, co za miła niespodzianka...- krępująca cisze przerwał ojciec Daniela. Zdecydowanie wyciągnął dłoń w moim kierunku, obdarowując jednocześnie serdecznym uśmiechem. – Frank Williams, ojciec Daniela.

- Miło mi Pana poznanć, Clara. – dopiero teraz kiedy podszedł bliżej dostrzegłam jego przeszywające spojrzenie...Zielone oczy...spontanicznie spojrzałam na Daniela, który przyglądał się w ciszy całej sytuacji.

-Jesteście bardzo do siebie podobni.

- Tak mówią – Frank zaśmiał się ochryple . Ojciec Daniela, również był wysokim, przystojnym mężczyzną. Ciemne włosy już oszronił czas, ale w jego przypadku był to zdecydowanie element dodający elegancji. Sprawiał wrażenie osoby spokojnej i opanowanej. Był raczej przeciwieństwem ciągle rozgorączkowanej Helen.

Broken lives -  Clara   [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz