CLARA

148 15 1
                                    


Ostatnie dni to prawdziwa sielanka. Daniel zaskakiwał mnie codziennie swoimi odwiedzinami, spacerami, kolacjami, które mi serwował....nie szczędził mi czułości, ale nigdy nie posunął się do tego co robiliśmy tydzień temu. Nie nocował też u mnie. Rozumiał granice i szanował ją. Chociaż nie oddał mi kluczy od mieszkania. Powiedział, że to świadectwo mojego zaufania do niego. Był jak najlepszy przyjaciel, który umila mi czas i nie tylko. 

Razem z Cornelią i Charliem zjedliśmy razem obiad w niedzielę. Ta wybuchową para nie mogła oderwać od siebie rąk. Trochę mnie to peszyło, ale Daniel wyglądał na naprawdę szczęśliwego z czasu spędzonego razem. Nie chciałam go oszukiwać ale cały czas czułam, że moje tajemnice będą dla niego ciosem. Niedzielę wieczorem postanowiłam wybrać się na grób Juli. Zawsze ten dzień był dla nas. Chciałabym tam chodzić codziennie, ale wiedziałam, że nie mogę tego robić. Ze względu na swoje zdrowie psychiczne... Znów zaczęłabym popadać w paranoje, a nie chciałam wracać po leki, które zabijają we mnie człowieka. Nie teraz kiedy moje życie zaczęło się zmieniać....

-Claire! - z zadumy wyrwał mnie głos siostry Daniela. Obiecałam, że pójdę z nią na ostatnią przymiarkę suknie ślubnej i w sumie nawet próbowałam się z tego wywinąć, ale mi się nie udało... Camila była tak urocza osobą, że nie sposób było jej odmówić niczego. Mimo mojej niechęci do odwiedzania salonów sukien ślubnych zgodziłam się jej towarzysz. Wiedziałam, że to wiele dla niej znaczy. W końcu dla której kobiety nie znaczyło....Ja kiedyś też wybierałam suknie ślubną i też to był dla mnie wyjątkowy czas...

-Nawet nie wiesz, jak bardzo cieszę się, że tu jesteś! - chwyciła mnie niespodziewanie w ramiona i przytuliła. - Mama też ma przyjść, ale dzwoniła że się spóźni trochę.

-Nie chciałabym wam przeszkadzać.

-Zwariowałaś? Jestem taka szczęśliwa, że mój brat się w końca zakochał...Myślałam, że nigdy nie dożyje tego dnia!

-Zakochał? - nie wdziałam co innego mam powiedzieć. Camila była przeurocza i taka szczęśliwa, ale o czym ona mówi jaka miłość? Na to jest zdecydowanie za wcześnie. Daniel nie mógł się we mnie zakochać... Chociaż Cornelia też mówiła, że Daniel mnie kocha...

-Nie bądź taka zaskoczona. Od razu to widać... Jak on na ciebie patrzy. Na początku jak mi o tobie powiedział, to wiesz... No nie byłam zachwycona... -była taka otwarta, ale widziałam, że te słowa przyszły jej z trudnością - nie chce żebyś mnie źle zrozumiała. Nie miałam nic przeciwko tobie, tylko mój brat... on zazwyczaj nie angażował się...

-wiem... - pokiwałam głową ze zrozumienie. Przerabiałam już ta rozmowę z Danielem, kiedy chodziło o jego matkę. Wiedziałam na czym polegał problem.

-Naprawdę? Oj, to fantastycznie że rozumiesz... Przypuszczam że mój brat musiał z tobą o tym rozmawiać – po raz kolejny pokiwałam głowa.

-Panno Williams, sukienka gotowa - przerwała nam wysoka, dobrze ubrana pracownica salonu sukni ślubnych. Camila, aż podskoczyła z ekscytacji, a ja czekałam... nie miałam ochoty spacerować po olbrzymim sklepie, gdzie na każdym kroku wisiały białe suknie, będące obiektem westchnień niejednej kobiety... Ja kiedyś też stałam i zachwycałam się koronkami, satyna i długimi welonami. Później podwiązkami i elegancką, kuszącą bielizną...Dziś to wszystko jest tylko smutnym wspomnieniem tamtych czasów...

Aż podskoczyłam kiedy poczułam na ramieniu czyjaś dłoń.

-Przepraszam nie chciałam cię przestraszyć - nade mną stała Helen w jasnożółtej sukience z krótkim rękawem i przyglądała mi się badawczo.

- dzień dobry, nic się nie stało.... Porostu się zamyśliłam.......

-Camila już wyszła w sukni?

-Nie. Cały czas na nią czekam.

- To dobrze że zdążyłam... Chciałam jeszcze ostatni raz zobaczyć ja przed ślubem. Moja córka to romantyczką i artystka...Gotowa iść do ołtarza w dziurawej sukience i starych bytach - sama zaczęła się śmiać ze swoich słów - sama rozumiesz, muszę jej doradzić.

-Od tego są matki.

- A tak w ogóle to chciałam cię przeprosić za tamta kolacje u nas w domu. Chciałam już to zrobić w ośrodku, ale stale nie było okazji, żebyśmy pobyły same, a teraz jest.

-Ale jak to przeprosić? Nie ma za co.

-jest Claire, Daniel zaprosił cię do nas bez zapowiedzi. Powiem szczerze byłam na niego zła. Myślałam, że robi mi na złość po tym jak, delikatnie rzecz ujmując, poprosiłam go żeby trzymał się od ciebie z daleka. – wyjaśniła wyraźnie zawstydzona

-Wiem o waszej rozmowie. Daniel mi o wszystkim opowiedział. Nie chciałam być powodem kłótni między wami.

-Claire to nie Ty byłaś powodem kłótni, tylko zachowanie mojego syna! Ale wracając do tamtego tygodnia. Kiedy zauważyłam jak on odnosi się w stosunku do ciebie... Byłam naprawdę zdezorientowana... Mój syn nigdy nie przyprowadził do domu żadnej dziewczyny. Nawet kiedy był nastolatkiem stronił od tego typu sytuacji. A kiedy stał się dorosłym mężczyzną jawnie demonstrował swój stosunek do kobiet i związków. A tu nagle zjawiłaś się ty i widzę jak mój syn się zmienił. No nadal jest wyszczekany, opryskliwy i oklęty - zaśmiała się wesoło - ale w końcu jest naprawdę szczęśliwy... wcześniej można było powiedzieć, że niczego mu nie brakowało, ale ja wiedziałam, że to nie było normalne życie. Takie bez celu...

-Helen nie chce...

-Uwaga idę! - Nasza rozmowę przerwał krzyk Camili, która właśnie opuszczała przymierzalnie w towarzystwie pani krawcowej. Wyglądała olśniewająco w krótkiej zwiewnej sukience bez rękawów. Liczne koronki ozdabiały jej dół, a góra odpowiednio opinała jej ciało. Camila nie była zbyt wysoka, a jej kobiece biodra były doskonale wyeksponowane przez krój sukienki. Całości dopełniał welon sięgający do połowy pleców, ale nie suknie była tu najważniejszą. A sama przyszła panna młoda. Uśmiech na jej twarzy, zeszklone oczy, które mówiły jak bardzo ważna jest dla niej ta chwila.

-wyglądasz cudownie kochanie!

-Tak, wszystko jest idealnie. Piękna suknia. - byłam naprawdę szczerzę zauroczona Camila.

-Mamo, tylko nie płacz! - dostrzegał jak Helen wyciera oczy chusteczka.

-chyba lepiej teraz niż na weselu? W pełnym makijażu i tak dalej... - machnęła ręka i wstała, żeby objąć córkę i pocałować ją w policzek.

-Nie muszę Ci mówić, jak bardzo cieszę się z tego ślubu. Paul to idealny mężczyzna dla ciebie. Mam nadzieje, że to się nigdy nie zmieni... To uczucie między wami. I że niebawem będę mogła pomoc przy organizowaniu kolejnego wesele. - zaśmiała się i sugestywnie spojrzała na mnie....

BYŁAM NAJBRDZIJE SAMOLUBNAOSOBA NA ŚWIECIE. Z dnia na dzień coraz bardziej angażowałam ich wszystkich w moje życie. Ale dobrze wiedziałam, że nie jestem materiałem na żonę czy..... Matkę...musiałam coś z tym zrobić, ale naprawdę nie wiedziałam co.. z jednej strony naprawdę nie chciałam ich okłamywać, z drugie musiałam przyznać sama przed sobą, że bałam się stracić tego wszystkiego... Boje się bólu po odrzuceniu...Rozczarowania, które wymaluje ich twarze...Jestem roztrojona i nie umiem zdecydować... Nie umiałam podjąć decyzji. Zachowuje się jak rozkapryszona panna, która nie potrafi zdecydować...Każde decyzja jaka podejmę skrzywdzi kogoś. Teraz tylko pytanie czy wolałam poświęcić ich czy siebie?

Broken lives -  Clara   [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz