DANIEL

175 15 3
                                    


Kiedy Charlie zadzwonił do mnie z numerem do Clary oszalałem...Szkoda tylko, że akurat musiałem spotkać w restauracji Tamarę. Popsuła mi trochę popołudnie. Jej marna gadka i przeprosiny za bzdury, która naopowiadała matce, że ona niby cierpi i rozpacza. W chwili kiedy wracałem z łazienki do stolika poprawiała włosy i kusząco zerkała na kelnera. Nie powiem, że nie było na czym oka zawiesić. Świetne ciało, cycki i w łóżku też dawała radę. Szkoda tylko, że rozmowa z nią była płytka jak sadzawka...

A mogłoby się wydawać, że bystra i wykształcona. Umiała się sprzedać...dosłownie i w przenośni...

-Jeszcze czekasz?

-Przecież nie skończyliśmy rozmowy? - posłała mi swój najlepszy uśmiech.

-A ja już myślałem, że tak.

-Kotku, mamy jeszcze chwilę. Spędźmy ją dotrzymując sobie towarzystwa – znów poprawiła włosy i założyła nogę na nogę. Zniżyłem głos i pochyliłem się w jej stronę

-Mówiłem Ci już, żebyś nie mówiła do mnie kotku. A tak w ogóle to się spieszę na spotkanie.

-A to ma związek z tym telefon , który musiałeś wykonać? Wróciłeś w bardzo dobry nastroju.

-A co cię nagle interesują moje humory i interesy?

-Wiesz, że zawsze mnie interesowały, tylko ty jesteś taki niedostępny...

-Wiedziałaś na co się piszesz... - co miałem innego powiedzieć. Żeby się odpieprzyła? Może byłem nieczułym dupkiem, ale znałem granice.

-A nowa wie na co się pisze?

-Nowa?

- Możesz mieć mnie za głupią idiotkę Danielu, ale widzę, że już masz kolejną suczkę na widoku. Szkoda, że tak szybko o mnie zapomniałeś. Mam tylko nadzieję, że przeliterowałeś jej na czym twój świat stoi – poczułem jak jej słowa ociekają złością...

-W takim razie bardzo dobrze, że wszystko wiesz. A teraz musze już iść. Żegnaj! Rzuciłam na stół wystarczająco pieniędzy na rachunek i napiwek i już miałem wychodzić kiedy złapała mnie na ramię.

- Życzę ci złamanego serca! Nikt nie jest bez uczuć nawet jeżeli próbuje to tak zwalczać jak ty kotku!

Wstała i wyszła pierwsza, a ja zostałem gotując się ze złości na to co właśnie mi powiedziała. Gdybyśmy żyli w średniowieczu uwierzyłbym, że chciała rzucić na mnie jakąś klątwę. Przeklęta Tamara. Jeden jedyny raz moja matka udzieliła mi dobrej rady jeżeli chodzi o kobiety...mogłem dać sobie z nią spokój już dawno. Miałem jeszcze sporo czasu do spotkania z Clarą, a nie bardzo miałem co robić w domu. Korzystając z okazji, że jestem już w centrum odwiedzę siostrę.

Razem z Paulem mieszkali od niedawna w odrestaurowanej kamienicy. W środku ciągle jeszcze wszystkiego nie wyremontowali, ale stopniowo przypominało to dom. Zgodnie z rodzinną tradycją Camila miała zostać prawnikiem... Kiedy jednak skończyła szkołę średnią oznajmiła rodzicom, że będzie składać na historię sztuki. Mój ojciec nie rozumiał co ją do tego skłoniło. Mama jednak zabroniła mu w jakikolwiek sposób ingerować w wybrane przez nią studia. A ojciec chyba żył nadzieją, że po roku zrezygnuje i pójdzie na prawo. Tak się jednak nie stało. Zakochała się w sztuce. Jest wrażliwa, pełna empatii i wierzy w miłość. Zupełne przeciwieństwo mnie. Teraz pracuję w muzeum, a jej przyszły mąż Paul to najbardziej skromny i dobry człowiek jakiego poznałem w życiu. Uczy historii w szkole średniej i jak sam mówi; „kocham swoją pracę". W co oczywiście takiemu bezdusznemu adwokacinie jak ja nie chce się wierzyć. Bo jak może sprawiać przyjemność spędzania całych dni z paskudnymi nastolatkami, którym hormony z mózgu robią wodę...?

Broken lives -  Clara   [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz