Rozdział 50 | Głupie pomysły

320 33 29
                                    

stereo Jane – love me tender 

Życie dorosłe nie było aż takie złe, kiedy przychodziła wypłata. 

To najważniejsze, czego nauczyli się Clint i Natasha we własnym dorosłym życiu. Na pewno woleliby wydawać cudze pieniądze, ale nie znali nikogo, kto by je im tak beztrosko podarował niczym bogata ciotka z Europy. Z braku doświadczenia i możliwości porównania, pozwolili się przekonać innym, że własna wypłata, a przy tym niezależność finansowa, była najcudniejszym uczuciem. Coś im podpowiadało z tyłu głowy, że była to kompletna ściema, ale łyknęli to obtoczone w cukrze kłamstwo, aby z godnością opłacić rachunki, a resztę pieniędzy zostawić w kasie sklepowej. 

Raz jeszcze wszechświat zechciał zaznaczyć, że przyjaciele byli sobie nawzajem niezbędni, kiedy to Clint nie posiadał umiaru, za to Natasha powściągliwie podchodziła do każdego zakupu. W jej koszyku zawsze znajdowały się najpotrzebniejsze rzeczy, takie jak chleb i kilka produktów pozwalające na skomponowanie różnych kanapek. Zawsze dorzucała leki, jeśli któreś z apteczki się kończyły. Szukała kosmetyków na promocji, nawet wybierała żele przyjacielowi, ponieważ Barton, ku jej trwodze, zamierzał się myć płynem 10 w 1. Czasem zachęcała go na zakupy w second handzie. Ona dbała o wymianę ubrań zużytych i przetartych, ale blondyn chodziłby w swoich, póki nosiłby więcej dziur od materiału. Clint natomiast nie zdradzał żadnej umiejętności posługiwania się pieniądzem. Przekonywały go chwytliwe slogany albo wypisane zalety ogromnym fontem na opakowaniu, jakby miała być to najszczersza prawda. Jednak miało to również swoje plusy, ponieważ w ich nowym domu nigdy nie brakowało czekolady. I chipsów. I chrupek. I jeszcze wielu rzeczy, które umilały wieczory. Miał też niesamowity talent do znajdowania... Zwyczajnie dziwnych rzeczy. Choćby kubka w kształcie głowy Shreka, w którym uparcie każdego dnia pił poranną kawę pod zdegustowanym spojrzeniem dziewczyny. 

Natasha zazwyczaj odwiedzała go od tych najgłupszych pomysłów, ale nawet ona niekiedy nie była w stanie im sprostać (a może miała słabość do tego, jak Clintowi oczy jaśniały na widok kolejnej niepotrzebnej rzeczy, w której się zakochał od pierwszego wejrzenia). Miała tylko nadzieję, że nigdy nie będzie musiała tłumaczyć, dlaczego ich stolik kawowy jest podtrzymywany przez figurkę w kształcie pieska rasy jack russel terrier. Przed samą sobą musiała przyznać, że było to całkiem urocze, ale osobiście nie potrafiła wyobrazić sobie okoliczności, w jakich wpadłaby na taki pomysł. Pomimo braku entuzjazmu pomogła Bartonowi nieść mebel przez miasto do ich mieszkania, co czyniło ją współwinną temu koszmarkowi w ich salonie.

— Gapisz się na to jak w wyrocznię — skomentowała, obserwując blondyna tego popołudnia. 

— Bo mi się podoba. — Uśmiechnął się szeroko, nie odrywając wzroku od ich nowego nabytku. 

— To nawet nie jest ładne. — Przewróciła oczami, powstrzymując się od dodania "szkaradne", aby nie zranić jego uczuć. Byłoby to niczym wyrwanie dziecku lizaka z ręki, którego najpierw się podarowało. 

— Ale było fajnie. 

Natasha, słysząc te słowa, spojrzała na niego pytająco, nie wiedząc, o który moment dokładnie mu chodziło i jak postrzegał to jako coś fajnego. Czekając wystarczająco długo, wreszcie została uraczona kontynuacją jego myśli. 

— Twoja mina była zabawna — powiedział — I każdego innego, kto na nas spojrzał. I gdy ze śmiechu nie potrafiliśmy tego wnieść na nasze piętro. 

Usta dziewczyny drgnęły na niedawne wspomnienie, kiedy to chyba z powodu absurdu sytuacji, oboje zaczęli durnie się chichrać na klatce schodowej. Ich przemęczenie dodało temu szczypty komedii, gdyż zataczali się na boki, jakby byli pijani. Do mieszkania dotarli zdyszani z bolącymi od śmiechu policzkami. 

damned for all time | avengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz