Rozdział 26 | Migracja

612 105 98
                                    

avril lavigne - nobody's home

Dzisiaj na deser po obiedzie mogli zabrać z lady po puszce słodkiego napoju gazowanego. To nieplanowanie wprowadziło całkiem luźną i nostalgiczną atmosferę wśród avengers, którzy zdecydowali się skonsumować swoją zdobycz na schodkach altanki w ogrodzie, jakby właśnie wrócili z pobliskiego sklepu z czymś na wysuszone, spragnione gardła. Pozwolili sobie zapomnieć o zadanej pracy domowej, paru obowiązkach i po prostu siedzieć tam przy zachodzącym słońcu, radośnie wymachując puszkami między placami, gestykulując coś żywo. 

– Czyli następne dwa tygodnie to migracja? – spytał Bruce, na nowo przywołując temat zaczęty przez Thora. 

Wszyscy w "Shield" nigdy nie mogli się doczekać słynnej migracji. Był to jedyny czas w roku, kiedy pojawiała się szansa, aby opuścić ośrodek i wyjechać do rodziny, żeby nadrobić wraz z nimi utracone dni. Oczywiście bywały inne wyjątki działające niczym zwolnienie warunkowe, gdy Coulson, czy inny terapeuta, wypisywał przepustkę z ważnych powodów osobistych, lecz tym razem naprawdę każdy miał okazję się stąd wyrwać. Banner i Odinson natychmiast po usłyszeniu nowiny skontaktowali się ze swoimi rodzicami, więc ustalanie terminu było było kwestią paru godzin.

Nawet Natasha z Clintem uwielbiali sezon masowych wyjazdów. Zwykle, kiedy w "Shield" pustoszało, lekcje były im odpuszczane albo bywały naprawdę luźne, a im organizowano wyjazdy w ciekawe miejsca, czasem nawet wspomagając się sugestiami wychowanków. Od prawie dwóch lat spędzali ten okres razem z Tonym, który wyłącznie jeden raz zdecydował się wrócić do domu - na bardzo krótko, bowiem dwa dni, i nie wydawało się, jakoby to on w rzeczywistości miał jakikolwiek wybór. Od tamtego wydarzenia zostawał z najbardziej zabójczym duetem w budynku, a oni nigdy nie pozwalali czuć mu się samotnie. 

– Dwa tygodnie bez was – odetchnął z przesadną ulgą Barton, wyciągając nogi na schodki przed sobą. 

Zarobił tym kuksaniec w żebra od Steve'a, który chociaż cieszył się niesamowicie z wizji wyspania się w swoim łóżku oraz spędzenia czasu z rodzicami, czuł się nieswojo z myślą, że miałby zostawić swoich przyjaciół. 

– Bo to nie tak, że to ja każdego dnia walczę o życie, przedzierając się przez bajzel w naszym pokoju – zażartował, gasząc tym Clinta. 

– Jak tak bardzo ci się nie podoba, to się wyprowadź – stwierdził, machnąwszy na niego ręką. – Nie będę tęsknić. 

– A jak z tobą? – Natasha zwróciła się do Rogersa, ignorując blondyna obok siebie. – Już coś wiadomo?

– Zaraz mam iść do Coulsona – pokręcił głową. – Wtedy dopiero coś ustalimy – przechylił się, aby wziąć dużego łyka, ale puszka nadal była przynajmniej w połowie pełna. – Ktoś chce? – uniósł ją do góry. 

Nie potrzebował jej w czasie rozmowy, wydawało mu się to nieuprzejme, ale nie chciał również marnować napoju, którym nie bywali częstowani na codzień, a miał tutaj miano pokarmu bogów.

Ręka Tony'ego wystrzeliła w górę. Właśnie dopijał na szybko swoją porcję, aby mieć dzięki temu pierwszeństwo. Z zadowoleniem przyjął podarek, jakby zanim pojawił się w "Shield", żywił się tylko niezdrową żywnością, a stary nałóg właśnie się odzywał. 

– Dołączę do was potem – obiecał, podnosząc się ze schodka i otrzepując na wszelki wypadek spodnie z kurzu oraz piachu. 

Avengers odprowadziło go spojrzeniem do tylnego wejścia, gdzie zniknął po chwili za zakrętem, dokąd nie dosięgały przeszklone ściany. Znali historie o dzieciakach, jakie wyjechały do rodziny na umówiony okres, ale nigdy już nie wracały z powodu decyzji opiekunów prawnych i dyrektora wraz z terapeutą. To byli farciarze, których rodzice mieli trochę więcej cierpliwości i samozaparcia, aby spróbować z dzieckiem raz jeszcze, nim znów postanowią oddać je w ręce obcych ludzi. Chociaż powinni cieszyć się jego szczęściem, bali się, że zostanie kolejną legendą ośrodka i tylko to po nim zostanie. 

damned for all time | avengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz