Rozdział 37 | Zbyt zły

615 103 65
                                    

gotye feat. kimbra - somebody that i used to know

Kiedy Loki się uśmiechał, świat zamierał. 

Bardziej z niepokoju, ale zdarzały się jednostki zachwycone i świetnie tę sytuację obrazowali avengers - ich piątka spoglądała podejrzliwie na gościa w progach "Shield", za to Thor nie posiadał się z radości na widok starszego brata z niezapowiedzianą wizytą. 

Loki wreszcie nie był ubrany jak wiktoriański arystokrata, przypominając go zarówno z wyglądu jak i zachowania. Dzisiaj założył zwykłą koszulkę i jeszcze zwyklejsze jeansy, i może dlatego, aby Odinson nie pogniótł jego rzeczy, gdy przytuli go na powitanie. Jego odwiedziny nie były aż tak dziwne - były jednak zawsze ustalone, zapowiedziane oraz nie zdarzały się częściej niż raz na trzy miesiące. Od migracji nie minął nawet miesiąc, a młody mężczyzna pojawił się z powrotem w bramie budynku.

Nie należało więc winić przyjaciół Thora za wcale nie tak niepodstawne podejrzenia i śledzenia braci. 

– Przyniósł ciasto – oznajmił Clint, robiąc z dłoni lornetkę – Czyli był u starych i matka pewnie kazała mu przyjść – podsumował bez polotu. 

Siedzieli za żywopłotem, otoczeni bujną roślinnością i szeptali konspiracyjnie skrycie za zielenią. Mogli albo wyjrzeć zza niego, albo pomóc sobie dłońmi i stworzyć wylot między liśćmi na tyle duży, aby podejrzeć rodzeństwo na ławce w cieniu. Thor właśnie chwycił kawałek wypieku i wziął ogromnego kęsa. 

– Naprawdę powinniśmy stąd iść – stwierdził Rogers zażenowany ich zachowaniem.

– To w imię dobra i nauki – zaprotestował Tony. – Nie psuj zabawy. – Położył dłoń na jego ustach, gdy chciał coś odpowiedzieć. 

Dziewczyna raz jeszcze rzuciła na nich okiem, będąc świadkiem, jak obydwoje roześmiali się z czegoś na krótko. 

– Loki jest jakiś taki... – Natasha zawahała się – Miły. 

– Ktoś rozmawiał z Thorem o migracji? – spytał nagle Steve, wyrywając się na wolność z rąk bruneta. 

Wszystkie oczy natychmiast skierowały się na Bruce'a. 

– Nie mówił, aby podmienił brata na milszego – stwierdził tylko chłopak. – Ale to chyba dobrze, że się dogadują, co nie? 

Inni na to się nie odezwali, wracając do swoich obserwacji. Uciszali co chwila siebie nawzajem, aby usłyszeć skrawki rozmów dolatujących do nich. Była to typowa wymiana pytań za odpowiedzi, dlatego też emocje wśród grupy przyjaciół opadły. Sądzili, że nie było niczego nudniejszego od zbyt długich pouczeń Nicka, ale najwidoczniej potrzebowali się jeszcze wiele nauczyć. 

Jak czuje się ojciec? Lepiej. Mama sobie radzi? Tak. A jak w pracy? Okej.

– Cieszę się, że przyszedłeś – powiedział nagle Thor i uśmiechnął się tak szczerze jak potrafił. – Dziękuję. 

– Ta... – Zerknął nerwowo na pudełko, w którym przyniósł jedzenie. – Miałem luźniejsze popołudnie. 

Starszy nie spodziewał się, że próba pogodzenia ich, wrócenia do czasów dzieciństwa przed najgorszą burzą, będzie kosztować tyle zażenowania i niezręczności. Zastanawiał się, jakim cudem doszli do momentu, aby jako bracia siedzieć obok siebie oraz patrzeć w przestrzeń. Rozglądał się dookoła w poszukiwaniu tematu, jasna cholera, on naprawdę się starał, ale efekty wciąż były marne. 

Thor wydawał się odnajdywać w sytuacji bardziej komfortowo. Zapewne zasługiwał to długim godzinom milczenia razem z Bannerem. Bruce był wyjątkowo cichym człowiekiem wbrew swojej drugiej naturze. Dnie spędzał na czytaniu, nauce, a nawet medytacji, której kiedyś Odinsona próbował nauczyć. Niestety blondyn nie był za dobry w utrzymywaniu skupienia, prędzej relaksując się w czasie wysiłku fizycznego. 

damned for all time | avengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz