Rozdział 30 | Prosto w dziesiątkę

738 116 62
                                    

jaymes young - i'll be good

Phil naprawdę dbał o to, aby migracje nie były dla nikogo przykrym doświadczeniem. W "Shield" pozostawały nadal dziesiątki podopiecznych, którzy wymagali stałego nadzoru personelu medycznego albo zwyczajnie nie mieli gdzie się podziać, mając rodzinę na drugim końcu stanów, przez co podróż była niemal niemożliwa, lub w ogóle nie mieli żadnej jak sławetny duet, przysparzający siwych włosów terapeucie. 

Natasha z Clintem poczynali być dwa razy bardziej problematyczni, jakby próbowali zastąpić resztę nieobecnych avengers na czas owych dwóch tygodni. Zakradali się do Fury'ego, robili głupie żarty Sharon, ale jeszcze częściej wykurzali ją z sekretariatu, aby dorwać telefon i wykręcić jeden z numerów, który dostali przed wyjazdem ich przyjaciół. Mieli zapisany na kartce każdy telefon stacjonarny, co dawało im trzy, dlatego za każdym razem dzwonili gdzie indziej w nadziei, że zastali odpowiednią osobę. 

– W tym domu nawet ich pies aportuje frisbee z flagą Ameryki – zapewnił ich Tony, wyrywając słuchawkę Steve'owi. 

– Jak coś okrągłego może być flagą Ameryki? – Clint zmarszczył nos, przyciskając się do dziewczyny, aby razem z nią móc słyszeć chłopców po drugiej stronie. 

– Jest z białą gwiazdą na środku i w czerwone, niebieskie pasy, no wiecie – opisał im na szybko, ale nagle przerwał jakiś szelest. – Nie, Steve, czekaj. Nie powiedziałem jeszcze o...

– Tony ma się dobrze, jak słyszycie – odezwał się ze spokojem blondyn, chociaż drżenie jego głosu zdradzało, że siłował się z brunetem, aby nie odzyskał telefonu. 

– Chyba jest niezły wrzodem na tyłku – zaśmiała się Natasha.

– Nie żebym nie wiedział, na co się piszę – przypomniał im. – Muszę chyba kończyć. 

– Jasne, nie przeszkadzajcie sobie – stwierdziła beztroska i nim zdążyli się rozłączyć, usłyszeli ich śmiechy oraz "Ja tylko żartowałem!", gdy Steve najwidoczniej miał zamiar się odpłacić. 

– Zaczynam być zazdrosny, że nie wzięli nas ze sobą – Clint założył ręce na piersi. 

– Bylibyśmy jak piąte koło u wozu – szturchnęła go, wstając z krzesła. – Poza tym przed tobą wielki dzień. 

Bo wracając do Coulsona i jego bezwarunkowej miłości do nieswoich dzieci, stawał na głowie, aby te mogły każdego dnia nosić uśmiech na ustach. Nigdy nie powinien się przyznawać, czy kogoś faworyzował, ale zdecydowanie Barton z Romanoff zajmowali specjalnie miejsce w jego sercu, dlatego ich szczęście było dla niego priorytetem. 

Bynajmniej nie wytłumaczył Fury'emu, dlaczego tak bardzo nalegał na wyjazd na strzelnicę nieopodal "Shield", lecz zdołał zdobyć grupę zainteresowanych - takich, którym podanie niebezpiecznego przyrządu do ręki nie skończyłoby się katastrofą, zgody ich rodziców oraz dyrekcji, żeby zorganizować całe wydarzenie. Poza wąskim gronem wtajemniczonych nikt nie wiedział, że jedynym powodem wizyty w "Hawkeye Shooting Range" był Clint Barton. 

Chociaż chłopak robił z tego żarty przed przyjaciółką, ta widziała, jak stres zżerał go od środka im bardziej zbliżali się do celu podróży. Jednak na odwrót było za późno. Obiecał to jej, Philowi i sobie samemu po tragicznej nocy, jaką spędził na wymiotowaniu, omal nie przyprawiając również Steve'a o atak paniki. Powiedział sobie wtedy dosyć, zjawiając się następnego dnia w gabinecie terapeuty z pełnymi zasobami determinacji. Te, co prawda, wręcz całkowicie z niego uleciały do dnia "sądu ostatecznego", jak to lubił mawiać, ale Natasha sukcesywnie dźgała go paznokciem w plecy, gdy próbował zrobić krok w tył, będąc już w kompleksie sportowym. 

damned for all time | avengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz