Rozdział 9 | Dosyć żywo

817 131 123
                                    

bee gees - stayin' alive

Nikt nie mógł zrozumieć, jakie szatańskie siły kierowały Clintem, kiedy wpisał nazwisko każdego z nich na cholerną listę kursu pierwszej pomocy bez wcześniejszej konsultacji. Było za późno, aby się wycofać, więc wraz z paroma innymi osobami, które zapewne uczestniczyły w tym, bo zabrakło miejsc na dyskusję filmową po seansie "Jabłek Adama", siedzieli w niewielkiej salce gimnastycznej skupieni dookoła swojego nauczyciela wychowania fizycznego. W dodatku jedna szósta drużyny Coulsona nie była kompletnie ciekawa, jak odratować swoje życie i wolałaby, aby reszta jego przyjaciół też nie znała tej sztuki. Tak na wszelki wypadek. No i już ponad połowa nienawidziła Lance'a Huntera za dawanie nieludzkiego wycisku na swoich lekcjach. Na nich niewątpliwie musiał już parę razy wykonać komuś masaż serca.

- Przyrzekam, że zaraz wszystkim będzie potrzebna pomoc - mruknął pod nosem zirytowany Stark, siedząc wśród nich na zakurzonych, drewnianych panelach, przyciskając kolana do swojej klatki piersiowej.

- Tak, Clint, ostatni raz powierzamy coś tobie - oznajmiła mu Natasha, odnajdując trochę rozrywki w długich włosach Odinsona i plotąc maleńkie warkoczyki za jego zgodą.

Barton nie wyglądał na kogoś, kto przejął się ich groźbami oraz humorami, które mogły zwiastować tylko długi okres urazy do jego osoby za tę niecną zdradę.

- Fantomy są nieprofesjonalne i nie odwzorowują prawdziwej sytuacji - kontynuował w międzyczasie Hunter. - Dlatego poszukuję jakiegoś ochotnika odgrywającego rolę poszkodowanego.

- Och - dłoń Clinta wystrzeliła do góry ochoczo, ale po chwili namysłu skierował swój palec wskazujący na czubek głowy bruneta. - Tony na pewno chciałby zagrać trupa.

- Czy ty powiedziałeś to na głos? - Bruce spytał z niedowierzaniem, obserwując minę ich przyjaciela, a wyrażała ona tylko jedno. Planował utracenie całego kieszonkowego na opłacenie mordercy znalezionego w dark necie. Nikt by się nie zorientował, gdyby wszystko dobrze zaplanował, a świat uwolniłby się od jednej mendy. Clint? Jaki Clint? Nikt by nie tęsknił.

- Wspaniale, Tony - Lance dyplomatycznie puścił tę uwagę mimo uszu i poprosił chłopaka do siebie, ponownie ignorując, tym razem, jego totalną niechęć - Połóż się na plecach, na środku, żeby każdy dobrze widział.

Młody geniusz legł, krzywiąc się na myśl o kurzu zostawiającym ślady na jego ubraniach i już czując jak umierał, utkwił wzrok w suficie.

- Thor, może z moją pomocą pokażemy, co robi się w przypadku zatrzymania akcji serca? - zaproponował nauczyciel swojemu ulubieńcowi na WF-ie.

Odinson po prostu kochał każdą aktywność fizyczną i niemal we wszystkim był świetny, bijąc swoich rówieśników na głowę, jakby nie do końca był człowiekiem albo ktoś mu wstrzykiwał doping przed zajęciami. Zatrważało to niejednego - szczególnie, gdy mieli grać w zbijaka. Bruce opowiadał, że chłopak byłby w stanie dosłownie wybić cała drużynę przeciwnika piłką z gąbki.

Naturalnie, tym razem blondyn również chciał się zgodzić i sprawić przyjemność mężczyźnie, który tak wiele go komplementował, prawdopodobnie najbardziej ze wszystkich nauczycieli.

- Nie! - Tony zerwał się z podłogi, siadając prosto. - On mi połamie wszystkie żebra! - wskazał na niego oskarżycielsko i z jeszcze większym wyrzutem na Huntera, że w ogóle wpadł na tak szalony pomysł, bo przecież w słowach chłopaka nie było żadnej przesady.

- To może kogoś wybierz? - uległ mu natychmiast, nie chcąc wdawać się z nim dyskusję. Tracił na nich wiele cennych - aczkolwiek wielu by z tym polemizowało - minut swojego życia i nigdy nie mógł ich wygrać, a nie zamierzał ośmieszać się przed malutką widownią tutaj.

damned for all time | avengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz