all time low - therapy
Możliwe, że następnego dnia byli podejrzliwie mili w stosunku do Bartona. Nawet Bruce i Thor wydawali się gotów opatulić go w koc i przynieść mu ulubionej herbaty, gdyby poprosił, co oznaczało jedno - ktoś z wtajemniczonych wygadał się na temat ostatniej nocy - lecz jak zwykle, nie miał o to wielkiego żalu. Wśród avengers nie zalegało wiele tajemnic, tylko dzięki temu mogli zapewnić sobie odpowiednie wsparcie, więc jeśli ktoś niemal nie wypłakał sobie oczu, reszta o tym wiedziała niemal natychmiast. Nie potrzebowali natomiast powodu zaistniałej sytuacji, aby współczuć. Pod tym względem cechowali się imponującą wyrozumiałością.
Tony nawet obiecał mu pomóc z tematem z biologii, który przerósł nastolatka i dodał, że nie nakrzyczy na niego tym razem, czego okropnie żałował już po piętnastu minutach wspólnej nauki. Po kolejnych paru byli kompletnie wykończeni sobą nawzajem. Brunet wspierał głowę o ścianę, leżąc na łóżku, a Clint bezczelnie przygniatał go, kładąc się w poprzek niego i trzymając nad głową książkę.
– To nie ma sensu – stwierdził.
– Ty nie masz sensu – odparował Tony. – To biologia, tam wszystko ma sens. I mógłbyś ze mnie zejść? Jesteś ciężki, jeśli nikt cię jeszcze nie uświadomił.
– Jak kładę się na Steve'a to nie narzeka – zauważył.
Clint miał coś z bliskością innych ludzi. Na początku każdy myślał, że to jego sposób na drobne kradzieże - w czasie przytulania nikt się nie orientował z bycia obrabowywanym. Jednak nawet powstrzymując takie zamiary, lubił naruszać cudzą przestrzeń osobistą. Z Thorem często się siłował, chociaż nie miał wielkich szans, Bannerowi dokuczał, czochrając jego włosy, a odkąd lepiej poznał Rogersa, wskakiwał mu na ramiona, wpychał mu się do łóżka na wieczór, aby o czymś porozmawiać i czuł się przy nim niezwykle swobodnie, paradując niekiedy w samych bokserkach po pokoju. Z drugiej strony medalu Steve potrzebował czasu, aby przywyknąć, w szczególności do ostatniego. Wiadomym było, że to z Nat miał najintymniejsze relacje, nikt nie wiedział jak głębokie, lecz z Tonym czuł się równie w porządku.
Możliwie dlatego, że obydwoje będąc na imprezie, gdyby tylko mieli taką szansę, byliby tym typem, który całowałby się z każdym albo ze sobą nawzajem, nie widząc w tym problemu.
– Ta, bo Steve jest wielkości szafy – przypomniał mu.
– Nie przesadzałbym, może komody – parsknął. – Thor to definitywnie szafa.
– Ty natomiast jesteś szczotką od kibla – po chwili dodał: – Wszyscy się ciebie brzydzą, ale gdy przychodzi do starcia gówna, to jesteś potrzebny.
– Też cię kocham – sięgnął dłonią ku niemu, aby uszczypnąć go w policzek. – Przynajmniej prawie wiem, jak działa kodowanie genetyczne. Dzięki.
– Nie ma sprawy – powstrzymał uśmiech.
Może dalej wymienialiby się złośliwymi uwagami oraz przekomarzali, nie ruszając się o nawet milimetr, ale ich wątpliwie przyjacielskie przepychanki przerwał Bruce, nawet nie zdziwiony tym, jak ich zastał.
– Phil cię szuka, Tony – westchnął. – Podobno miałeś przyjść.
Brunet zaklął, spoglądając na niewielki zegar usytuowany na jego stoliku nocnym.
– Kurwa – spróbował się wydostać spod ciała blondyna. – Barton.
– Jak raz nie przyjdziesz, nic się nie stanie – mruknął, ale sturlał się z niego.
– Mówiłem to sobie od paru tygodni i teraz mi grozi, że następnym razem zaciągnie mnie siłą – naciągnął rękami wygniecioną koszulkę, aby ją trochę naprostować.
CZYTASZ
damned for all time | avengers
Fanfiction"- Każdy z nas wie, dlaczego tutaj jest. Jednak mam wrażenie, że nawet Fury nie ma pojęcia, jak stąd wyjść. - Pewnie drzwiami." Steve trafia pod skrzydła projektu Shield - ośrodka, gdzie każdy zagubiony dzieciak, według kolorowej ulotki, może się t...