Rozdział 43 | Pokój przesłuchań

529 60 93
                                    

smith westerns - all die young

Łącznie wszystkie najgorsze noce avengers nie mogły równać się z tą jedną spędzoną na posterunku policyjnym. Nie byli też typowymi gośćmi w takowym miejscu i po dowiedzeniu się, skąd wzięła się ich kolorowa gromadka w kinie, wszczynając bójkę, nikt już nie chciał ryzykować kontaktu z nimi w obawie przed prawnymi konsekwencjami. Dlatego całą piątkę wprowadzono do jednego pokoju, gdzie zamknięci pod kluczem byli obserwowani przez odsłonięte żaluzję ogromnego okna, rozciągającego się na połowie ściany na wysokości pasa przeciętnego człowieka. Żaden nadzór bynajmniej nie był potrzebny – nastolatkowie siedzieli bez ruchu, z głowami pospuszczanymi, w szalonym wyścigu, czyje serce wyprzedzi inne, bijąc strachliwie prędko. 

Unieśli łby tylko, aby wzrokiem odprowadzić wychodzących "znajomych", którzy po spisaniu oraz pouczeniu mogli odejść, ponieważ byli pełnoletnimi, wolnymi obywatelami decydującymi za siebie. Oni natomiast czekali. Czekali na najpotężniejszą burzę, jaka miała nadejść, bo zawiadomiono "Shield" wraz z wydaniem się, że byli wychowankami tegoż ośrodka. 

Najgorsze, że Coulson wcale nie obedrze ich ze skóry, choć miałby pełne prawo po telefonie późnym wieczorem z komendy policji. Spojrzy tylko na nich z zawodem w oczach i będzie przeraźliwie milczał, gdy wreszcie się spotkają. Zrobi wszystko, co w jego mocy, aby nie wyciągnięto z ich wybryku konsekwencji, wbijając w dzieciaki szpile poczucia winy jeszcze głębiej i boleśniej. 

I oto zjawił się, kilkanaście minut później, rozbiegany, zaaferowany. Mówił głośno, jakby nie dosłyszał, ustawiając obecnych policjantów po kątach, zanim to oni zdołali objąć nad sytuacją panowanie. Mogli wyłapać pojedyncze słowa, głównie te należące do Coulsona. Zagorzała dyskusja łagodniała i, kiedy Phil został wreszcie poprowadzony ku nim, żołądek każdego zrobił fikołka w tył. 

Funkcjonariusz o bujnym wąsie, ten sam, co prowadził jeden z radiowozów, przekręcił kluczyk w zamku, przepuszczając lekarza. Ten podziękował mu skinieniem głowy oraz sugestywnie poprosił o pozostawienie ich samych. Mężczyzna zamknął drzwi, ale nie odszedł daleko, wciąż mając w zasięgu wzroku zatrzymanych wraz z opiekunem. 

Avengers siedzieli przyciśnięci pod ścianą. W rządku, wzorowo jak jeszcze nigdy. Trzymali się kurczowo swoich siedzeń, próbowali wywiercić trampkami dziurę w ziemi albo wyłamywali palce, aż do usłyszenia cichego pstryknięcia. Nie odważyli się unieść spojrzenia na Phila, który przysunął sobie krzesło, obchodząc zbędny w tym momencie stół i stawiając je naprzeciw nich. Jednak nawet wsparcie przedramion na kolanach, nie pozwoliło mu nawiązać z nimi kontaktu wzrokowego. Każdy uciekał przez jego oczami jak przed ostrymi sztyletami. 

— Co się stało z Brucem? — Tak brzmiało jego pierwsze pytanie. 

Milczeli jak zaklęci, wycierając lepkie od potu dłonie w spodnie. 

— Muszę to usłyszeć od was — wyjaśnił. — Przez chwilę przestańcie się trząść i pomóżcie mu. 

To nie ostry ton ocucił ich niczym kubeł zimnej wody. Była to raczej świadomość, że jeszcze nie wszystko stracone i może jeśli... Może jeśli powiedzą mu wszystko, co wiedzą, pomogą Bannerowi. Przecież Coulson zajmował się wyciąganiem ich z bagna zawodowo. Udaremnił służbom posłanie Clinta do zakładu poprawczego. Postawił się samemu Starkowi, grożąc paragrafami prawnymi! Kto, jak nie Phil, będzie wiedział, co zrobić?

— Jego druga osobowość — Tony przełknął ślinę, rozluźniając ściśnięte z przestrachu gardło — Pojawiła się jego druga osobowość. Myślał, że ktoś chce zaatakować Bruce'a i chyba dlatego przejął nad nim kontrolę. 

— Myślisz, że Hulk chciał go chronić? — Clint wychylił się ze swojego siedzenie, marszcząc brwi.  

— Nie wiem. — Wzruszył niedbale ramionami. — Ale do tej pory pojawiał się zawsze w chwili zagrożenia. Ostatni raz, gdy to się stało, też ktoś z niego drwił.

damned for all time | avengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz