Rozdział 44 | Sprawdzian z biologii

505 72 38
                                    

one night only – long time coming

Tony, prócz ojca, bał się dwóch rzeczy: ciemności i zrobienia z siebie idioty publicznie, z czego to pierwsze potrafił zwalczyć, drugie już niezbyt. Dlatego, mając wszystkiego serdecznie dosyć, bez uprzedzenia przemknął obok stróżującego policjanta i instynktownie odszukał łazienki, zamykając się w niej. Wybiegła za nim zatroskana Sarah, a Steve, skorzystawszy z okazji, podążył za matką. Wpierw odczekali kilka chwil, rozumiejąc, że potrzebował teraz prywatności, lecz wreszcie jego zniknięcie za drzwiami zaczynało być niepokojąco długie. W dodatku jeden z mundurowych wciąż wyglądał na korytarz z nieprzyjemnym wyrazem twarzy, jakby to Rogersowie czemukolwiek zawinili. 

— Tony? — Steve zapukał delikatnie do drzwi, przystawiając blisko ucho. Jego mama opierała się o ścianę, trzymając dłońmi framugę, z równie dużym skupieniem nasłuchując jakichkolwiek dźwięków z wewnątrz. 

— Co? 

— Wszystko okej? Potrzebujesz pomocy?

— Umiem się sam wysikać. — Odpowiedź przyszła bardziej opryskliwa, niż tego się spodziewali. W dodatku głos chłopaka był dziwnie zniekształcony i nie była to ani zasługa odgradzających ich drzwi, ani szumu wody puszczonej w umywalce. 

— Mogę wejść? — zignorował jego wredności, z doświadczenia już wiedząc, aby po prostu się nimi nie przejmować. Tony lubił się popisywać w najmniej odpowiednich na to momentach. 

Pytanie musiało okazać się trudniejsze, bo Stark długo rozpatrywał, co na nie powiedzieć. 

— Tony? 

— Jesteś sam? 

Steve uchwycił spojrzenie Sary – ostrzegawcze i karcące, jakim obdarowywała go, gdy miała wlepić mu kilka dni szlabanu za kłamanie. Nie żeby miał zamiar zmyślać przed Tonym, ale kobieta utwierdziła go w tym przekonaniu na sto procent. 

— Jest jeszcze moja mama — westchnął, żałując, że nie oddelegował jej zawczasu. Mógł tylko dziękować, iż w czasie ich rozmowy nie padło nic dziwnego lub zbyt intymnego, czego Tony przed nią odkrywać nie chciał. 

— Hej, skarbie — odezwała się łagodnie na potwierdzenie słów syna. 

Zamek zgrzytnął i drzwi się uchyliły. Odkryły przed nimi zaledwie skrawek łazienki, lecz, kiedy blondyn spróbował pchnąć je dalej, stawiły opór. 

— Jak bardzo bym pani nie uwielbiał, pani Rogers — głos Tony'ego był tym razem wyraźniejszy i głośniejszy — Wolałbym, żeby wszedł tylko Steve. 

— Oh, oczywiście — zgodziła się natychmiast, odstępując na bezpieczną odległość. Mimo prędkiego pójścia na ugodę, widać w niej było zranioną matczyną dumę za odebraną jej okazję ukojenia dziecka, niekoniecznie własnego. Jednak Tony w końcu mieszkał u nich niemal cały tydzień, to już dawało jej prawo do martwienia się i dbania o chłopaka w sposób troskliwy i nad wyraz rodzicielski. 

Steve uśmiechnął się przepraszająco, dobrze wiedząc, jak uwielbiała przytulać choćby jego samego, kiedy szukał pocieszenia. Nie zmieniało się to z wiekiem, Sarah zawsze miała ramiona szeroko otwarte dla swojego syna i ewentualnych przybłęd przez niego przyprowadzonych, to znaczy Bucky'ego. Ostatni raz na nią spojrzał i wślizgnął się do pomieszczenia, od razu po tym czując podmuch zamykanych drzwi. Odwrócił się, wreszcie mając przed sobą bruneta. 

Tony opierał się ciężko o wejście, wciąż ściskając nerwowo klamkę, jakby Sarah zmieniła zdanie i siłą spróbowała wedrzeć się do środka, próbując pochwycić ich obu w morderczy uścisk. Potrafił zrozumieć jego desperację, bo jeszcze nigdy nie widział go w takim stanie, jak ten obecny. Zapewne bliskim to było do nocy na skrzydle zamkniętym, gdzie wypłakali się w swoich ramionach, ale noc i księżycowa poświata nadawała temu pewnego uroku w odróżnieniu od migoczących jarzeniówek publicznej toalety. Teraz już wiedział, że te kilka minut Tony spędził na panicznym płaczu. Nawet jeśli spróbował się oporządzić, wciąż był niezdrowo czerwony na twarzy, jak gdyby za długo wstrzymywał oddech. Przeszklone, przekrwione oczy miały wilgotne obwódki, a rzęsy posklejały słone łzy. Cieknący katar w głównej mierze był słyszalny przez pociągnięcia nosem i świszczący, nierówny oddech wydobywający się spomiędzy warg, aby nie drażnić nozdrzy. Chłopak zaciskał pięści, zostawiając na wnętrzach dłoni krwiste półksiężyce po swoich paznokciach. Spięte ciało tuszowało drgawki, które chciały nim zawładnąć. 

damned for all time | avengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz