Rozdział 11 | Dwa końce korytarza

856 124 66
                                    

halsey - colors

Avengers miało czasem głupie pomysły. Podając przykład, byli tymi irytującymi osobami, siadającymi na schodach i nie pozwalającymi nikomu przejść. Na usprawiedliwienie warto było dodać, że o tej porze mało osób kręciło się przy zejściu na korytarz skąd był idealny widok na drzwi frontowe. Oni natomiast mieli dosyć ściskania się w sześć osób w jednym pokoju, który zwykł być przystosowany tylko dla dwóch, a przecież spędzenie czasu razem cenili nad wyraz wysoko. 

Głównie było słychać Tony'ego - siedział między Thorem, a Clintem. Pierwszy z nich trzymał na kolanach książkę o konstelacjach gwiezdnych, drugi miał ochotę potargać swój podręcznik od fizyki, nawet kiedy Stark próbował jak najprościej wytłumaczyć mu rozdział, z którego nie zdał kartkówki. Zadanie okazało się na tyle trudne, że Banner również próbował pomóc, siedząc za nimi, schodek wyżej i zastępując bruneta, gdy ten znów zwracał się do Odinsona. 

- Poznajesz może któryś z układów? - spytał, przyglądając się, jak ten z kompletnym skupieniem oglądał konstelacje przedstawione w książce. Dzisiaj śniły mu się jakieś gwiazdy i Heimdall, ten którego nikt nie mógł zobaczyć, ale chłopak mówił o nim tak wiele, że każdy go znał choć trochę,  zapewnił, iż jest to wskazówka, aby odnaleźć swoją rodzimą planetę. Ziemi za takową nie uważał w swoim małym, urojonym świecie. 

- Bardzo przypomina ten - wymierzył w końcu palcem w ilustrację. 

- Orion - stwierdził bez czytania tytułu. 

- Jest w nim coś niezwykłego? - spytał, wprawiając go w głębokie zastanowienie. 

- Rozciąga się po obu półkulach niebieskich - wzruszył ramionami - Charakterystyczny dla nieba zimowego, ale nie wiem, czy to ma jakieś znaczenie. 

- Orion nie jest z mitologii przypadkiem? - wtrąciła się Romanoff, opierając się o barierkę obok Steve'a, zajętego swoim szkicownikiem. Przed chwilą poprosił, aby się nie ruszała, starając się jak najlepiej odwzorować jej profil, jednak skrupulatnie zasłaniał to, co robił, okładką, aby nikt nie mógł dojrzeć jego pracy. 

- Nie znam się na mitologii - przewrócił oczami. Dla niego był to zwyczajny głupi wymysł ludzi nierozumnych, gdzie nie należało się nad niczym zachwycać. Wszystko sprowadzało się do nauki i swojego zdania nie zamierzał zmieniać.

- Artysto, a ty wiesz? - szturchnęła blondyna łokciem, sądząc, że mógłby być tym zainteresowany trochę bardziej niż Stark. 

- Był myśliwym - powiedział zmieszany przez swoje nowe przezwisko, skupiając na sobie wzrok ich trójki. - Wiem tylko, że kiedy oślepł, wzrok przywróciły mu promienie słoneczne i tyle - wzruszył niepewnie ramionami, nie widząc w tej informacji nic istotnego, jednak w oczach Thora błysnęło zaciekawienie. 

- Myślę, że powinniśmy dowiedzieć się o nim więcej - uznał, czekając na aprobatę reszty. 

- Niech skończę tylko z tym sprytnym inaczej - odwrócił się z obietnicą na ustach z powrotem do Bartona wykłócającego się z ich przyjacielem o fizykę kwantową. 

Kłótnia chłopców przycichła, kiedy dobiegło ich skrzypnięcie drzwi na końcu korytarza. Niewiele osób dziennie przemijało przez próg "Shield" w jakimkolwiek celu, dlatego ciekawsko spojrzeli w tę stronę. Z daleka widzieli zbliżających się dwóch mężczyzn. Jeden, idący z tyłu, wyglądał jak typowy ochroniarz z filmu akcji, ubrany w czarny garnitur, krawat i chowający akurat okulary przeciwsłoneczne do wewnętrznej kieszonki. Większość raczej skupiła oczy na drugiej postaci, czyli na wysokim i szczupłym mężczyźnie z widoczną siwizną, zaczynającą się od jego skroni i przerzedzającą bliżej czubka głowy, odpuszczając ciemnym, gęstym włosom. Pociągał nosem, jakby miał katar albo krzywił się na niewyczuwalny przez nikogo zapach, poruszając przy tym wąsami opadającymi nieznacznie na jego górną wargę. 

damned for all time | avengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz