Rozdział 1 | Numer "21"

1.2K 157 58
                                    

the brobecks - bike ride

Jeśli myślał, że Fury będzie jedynym człowiekiem, jakiego można było się tutaj obawiać, był w błędzie. Jej przybycie zwiastowały szpilki - chyba ze stali, zważywszy na głośne stukanie, które niosły za sobą. Wąska do bólu spódnica sięgająca kolan i niepozwalająca na szerszy krok zmuszała ją do szybkiego przebierania nogami, ale w ogóle nie sprawiała wrażenia, aby się męczyła. Steve zawsze kojarzył krótkie włosy u kobiet z cechami niezależności i zaradności, a wicedyrektorka Hill była definicją tych dwóch słów.

- Miło mi ciebie poznać, Steve - twarz, kiedy się uśmiechała, miała łagodną i na pewno nadawałaby się na dobrą ciocię w prywatnym przedszkolu, gdyby nie ten formalny strój. - Jak zapewne wiesz, nazywam się Maria Hill.

- Oczywiście - poprawił na ramieniu sportową torbę wypchaną jego rzeczami. - Słyszałem o pani wiele dobrego, cieszę się, że mogłem w końcu panią spotkać.

Nie było też w tym żadnego kłamstwa. Maria Hill, choć liczyła sobie zaledwie trzydzieści cztery lata, co też wcale nie było po niej aż tak widać, miała za sobą opracowania dwóch obiecujących programów nauczania, które były stosowane obecnie w szkołach w kilku stanach. Podobno ostrzyła sobie zęby na stanowisko rzecznika praw ucznia, jednak projekt "Shield" zaobsorbował ją do tego stopnia, że zrezygnowała z proponowanej jej posady. Steve stał przed prawdziwą kobietą sukcesu.

- Ja w takim razie się oddalę - odezwał się mężczyzna i skinąwszy głową do swojej podwładnej, wedle obietnicy podążył kierunkiem, póki co, chłopakowi nieznanemu.

- Chodźmy już, mamy wiele do omówienia - oznajmiła natomiast Maria i nie czekając na niego, ruszyła wzdłuż korytarza, w który tak namiętnie się wpatrywał, odkąd tu był, czyli może niecałe pół godziny.

Rogers naprawdę starał się spamiętać wszystko, co zostało mu powiedziane i pokazane. Niestety szybko zdał sobie sprawę, że już nie wiedział którędy można było dotrzeć do pralni, a także które ze skrzydeł było tym szkolnym. Miał tylko szczerą nadzieję, że zostanie zaopatrzony w jakąś mała rozpiskę, byłaby to niezwykle przydatna pomoc w tym miejscu, ponieważ okazało się, iż ma również wiele niespotykanych zasad. Na przykład istniał zakaz jedzenia w pokojach, co wydawało mu się lekką przesadą, a zarazem był pewien, że wszyscy olewali ten paragraf. Ciepłym moczem.

- Skrzydło mieszkalne - prezentowała dalej kobieta, otwierając przeszklone drzwi. - O nie macie obowiązek dbać sami. Porządek w pokojach i na korytarzach wskazany - tego akurat nie musiała mu powtarzać, od zawsze pedantycznie sprzątał wszystko dookoła siebie. - Na razie jest tutaj pusto, większość lekcji jeszcze się nie skończyła.

Zdziwiła go natomiast liczba pokoi. Jeśli dobrze liczył, na jednym piętrze, z dwóch możliwych, mogło się pomieścić, na jego oko, nie więcej niż sto osób, więc właśnie o to zapytał.

- Nie chcemy tutaj tłoku. Oczywiście, mamy budżet, aby żyło tutaj nawet pół tysiąca podopiecznych, ale stworzenie wam wszystkim prawidłowych warunków byłoby niezwykle trudne. Myślę, że sam rozumiesz - pospieszyła z odpowiedzią godną osoby o jej wykształceniu, nie zapominając o oficjalnym języku.

Pokiwał ze zrozumieniem głową, rozglądając się uważnie, chociaż teraz chciałby się tylko dowiedzieć, gdzie będzie zakwaterowany i, co najważniejsze, jaki będzie jego współlokator. Z tyłu głowy kołotała mu się myśl, że jeśli szybko znajdzie tu kolegów i będzie się z nimi dogadywać, może udowodni, iż nie było z nim tak niedobrze, jak wszyscy dookoła sądzili.

- A oto twój pokój - minęła pierwsze dwie pary drzwi i zatrzymała się przed tymi z numerkiem "21".

Nie pukając, otworzyła je i pozwoliła wejść Steve'owi jako pierwszemu. Już wiedział, że nie będzie mieszkać tutaj sam. Pod ścianą - w dosyć nietrafionym kolorze, bo w zgniłej żółci - zostało ustawione piętrowe łóżko, jednak oba materace były zagruzowane ogromem rzeczy. Ten ktoś musiał chyba przyjechać tutaj z pięcioma takimi torbami jak blondyn. Dwa biurka znajdujące się pod oknem zostały względnie oszczędzone, jednak podłoga okazała się istnym torem przeszkód. Przez niewielkie szpary mógł dostrzec frędzelkowy dywan w bladym odcieniu brązu. Prócz tego, pod ścianą stała ogromna szafa, a obok niej również pokaźna komoda. Pomieszczene bez wątpienia było przeznaczone dla dwóch osób, a nawet bałagan nie był dla niego tak przerażający. Wręcz przeciwnie, dopadło go wrażenie, że ktoś w tym miejscu potrafił poczuć się jak w domu.

damned for all time | avengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz