Rozdział 33 | Trzeci i ostatni

790 120 208
                                    

counterfeit - letter to the lost

Wiedzieli, że siedzenie w doskonale im znanym gabinecie terapeuty w piątkę nie świadczyło o niczym dobrym. Szczególnie, że powinna być ich szóstka, jak zawsze, gdy mieli problemy u Coulsona za zniszczoną mikrofalę albo stłuczoną szybę, kiedy próbowali przemeblować któryś z pokoi. Nie należało więc nosić miana Sherlocka, by zdawać sobie sprawę, że tematem rozmowy będzie najmłodszy z nich - tylko jego brakowało wśród delikatnie struchlałych nastolatków wciśniętych w staromodne, drewniane krzesła przed potężnym biurkiem ich wspólnego lekarza. Nie pasowało tylko jego spojrzenie - troskliwe i wręcz współczujące, jakby w tajemnicy przed nimi wymordował ich rodziny, bądź ewentualnie zjadł zapasy słodyczy schowane pod łóżkami. 

 – Zanim wszystko wam wyjaśnię, wiedzcie, że z A... Tonym wszystko dobrze – odchrząknął nerwowo, tuszując przejęzyczenie. 

Musiał dosłownie przed momentem rozmawiać z jego ojcem, skoro nadal próbował używać pełnego imienia chłopaka. Nikogo jednak nie uspokoił sposób, w jaki zaczął. Dopiero teraz w ich głowach pojawiło się tysiące złych scenariuszy. Nie widzieli przyjaciela od wczorajszego incydentu z Howardem, będąc wezwanym tutaj od razu po śniadaniu, zarazem zwolnionym z porannych lekcji. 

– Więc gdzie jest, skoro „wszystko dobrze"? – Bruce zakreślił w powietrzu cudzysłów, zdobywając się na parę słów w imieniu ich wszystkich. 

– Chyba jego stary go nie ukradł, gdy spaliśmy – Clint rzucił żartem, mającym zapewne rozluźnić atmosferę, ale wraz z jego wypowiedzeniem, wszyscy zdali sobie sprawę, że to wcale nie było aż takie niemożliwe. 

Ze zgrozą spojrzeli na Phila, modląc się, aby temu zaprzeczył. Inaczej mogłoby to oznaczać, że zobaczenie go zapłakanego i przerażonego było już ostatnim, bo dom na Manhattanie, o którym czasem opowiadał był mile stąd. 

Mężczyzna ścisnął nasadę nosa między palcami, jakby został wytrącony z wątku i zapomniał, co miał im do powiedzenie. W rzeczywistości otrzymał naprawdę mało czasu, aby zaplanować to, jak przeprowadzi spotkanie, żeby nie skończyło się, stawiając pomieszczenie w płomieniach, dlatego dał sobie jeszcze parę sekund, zanim wreszcie to powiedział:

– Dzisiaj w nocy Tony próbował popełnić samobójstwo.

Słowa Phila były niczym najostrzejszy cios w policzek, poprawiony chłostą z pokrzywy. Nastolatkowie znieruchomieli na swoich miejscach, wpatrując się w mężczyznę jak w istotę nadprzyrodzoną. Zrezygnowali z miętoszenia brzegów koszulek, kręcenia włosów na palec albo żucia gumy, omal jej nie połykając. Od wypowiedzianego uderzenia zapiekły ich oczu, łzy rozmyły wizję. 

– To niemożliwe – niespodziewanie odezwał się Thor, kręcąc głową z niedowierzaniem. – Jego pokój. Nie było tam niczego, co... Kontrowaliście go. 

– Wymknął się do kuchni. – Jedynie tyle otrzymali w kwestii wyjaśnień. – Jest teraz na oddziale zamkniętym w dobrych rękach. Muszę najpierw z wami porozmawiać...

Steve czuł się jak za taflą wody. Wszystkie dźwięki wydawały mu się przytłumiona, jakby przykrywała go gruba kurtyna. Chłód opatulił jego twarz, rozlał się po karku a nawet ramionach, przez co dłonie zadrżały niebezpiecznie. 

– Steve. – Za jedną z nich chwyciła go Natasha, przyglądając mu się uważnie już od pewnego momentu. 

Uścisnęła mocno jego rękę, lecz chłopak gwałtownie ją wyszarpał, zachowując się jak poparzony rozgrzanym kawałkiem metalu. 

– Przepraszam – wymamrotał słabo, podnosząc się ciężko z siedzenia. – Ja tylko – nie dokończył, kierując się w stronę drzwi. 

Wypadł na korytarz i zatoczył się jak pijany, nabierając ogromnego haustu powietrza w płuca, wcześniej zapominając o oddychaniu. Przejechał palcami parokrotnie po włosach, autentycznie zastanawiając się, nad uderzeniem w twarz, ponieważ jedyne, czego pragnął, to wybudzenie się z owego koszmaru. Aczkolwiek wszystko było nazbyt realne - ucisk w klatce piersiowej zwiększał się z każdą chwilą, a mdłości omal nie wyrwały z żołądka płatków kukurydzianych. Nieme błagania nie chciały się spełnić. Nadal stał na korytarzu, gotów rozpłakać się żałośnie, wiedząc, że parę godzin temu, kiedy najzwyczajniej w świecie spał, Tony targnął się na własne życie i prawie utracił go na zawsze. 

damned for all time | avengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz