Idol demona

676 65 5
                                    

Ciało dziewczyny leżało obok śmietnika, tak, jak zastał je Light. Czarnowłosy detektyw stał nad nim, przyglądając się dokładnie każdemu kawałkowi krwawiących jeszcze zwłok. Wyglądało na zwykłe morderstwo, lecz w istocie takim nie było. Ryuzaki widział już gdzieś wcześniej niepokojące znaki na nogach, rękach oraz brzuchu zmarłej, jednak na tą chwilę nieznośnie nie mógł przypomnieć sobie gdzie. Czasami dziwne koła, czy inne krwawe znaki przypominające mu nieco zgnite jabłka, lub jakieś hieroglify przewijały się w jego koszmarach, jeszcze przed zobaczeniem ich. Uczucie niepewności ogarnęło mężczyznę na moment, zanim jakieś chrząknięcie nie wyrwało go z zamyślenia.
- I jak, L? - Zapytał cicho staruszek, stojący za nim.
- Musimy przesłuchać chłopaka. - Wymamrotał tylko, wpatrzony w zwłoki dedektyw.

********************************************

Light patrzył bez słowa na kartkę, trzymaną w dłoni. Był na niej adres starego, luksusowego hotelu, w którym miał przebywać detektyw. Nastolatek nie sądził, że śledztwo pójdzie w tak szybkim tempie, i już kilka godzin po znalezieniu ciała będzie przesłuchiwany przez profesjonalistę. L od zawsze był jego ideolem... Jako 14-latek marzył, że któregoś dnia stanie się taki jak on. Ale to marzenie minęło z chwilą, gdy jego własne ego sięgnęło zenitu, i nie musiał już starać być się lepszym, by mieć pewność o swojej idealności i bezbłędności. I choć wciąż było w nim dziwne uczucie stresu i podniecenia naraz, jego bardziej logiczna i dorosła strona szeptała mu cicho, że detektyw nie jest nikim ważnym. Więc postanowił myśleć o nim z góry, tak jak o wszytskich dotychczas. Wszedł niepewnie do środka, a tam odebrał go już "strażnik", bez słowa prowadząc po schodach do pokoju numer 157...
- L. - Wymamrotał chłopak w czarnym garniturze. - już jest.
Na skórzanym krześle siedział w nietypowy sposób wcześniej wspomniany Ryuzaki. Biała, pogięta koszula nieco zwisała z jego szczupłej, acz dobrze zbudowanej postury, a obcisłe jeansy pasowały idealnie. Mężczyzna miał na oko z 190 cm ( oczywiście wzrostu ) lecz jego pozycja na siedzisku była tak pokraczna, że Light nie mógł tego dokładnie ocenić. Czarna burza włosów opadała na białą maskę, którą nosił.
Czyli tak chcesz się bawić? - Pomyślał Yagami, przyglądając się mu z obojętnością.
- Czy teraz możemy rozmawiać? - Wymamrotał 25-latek, wkładając do zakrytych ust kawałek czekoladowego ciasta.
Brunet nawet nie zauważył kiedy ochroniarz opuścił pomieszczenie. Zbyt mocno był skupiony na trzymaniu nerwów na wodzach.
Jaki trzeba mieć tupet... - Myślał, patrząc na zamaskowaną twarz detektywa. - By tak mnie wydymać?
Ich "umowa" rzeczywiście nie wspominała nic o tym, iż detektyw nie może mieć maski, jednak Light mimo to czuł się w jakimś sensie ośmieszonym i upokorzonym.
- Usiądź. - Wymamrotał jego idol z dzieciństwa. Yagami posłuchał, i tak zaczęło się ich przesłuchanie...
********************************************
Brunet wszedł cicho do domu. Wyglądał na zmęczonego, a na dodatek zdenerwowanego. Rozmowa jego i mężczyzny nie była zbyt ciekawa, i ograniczała się raczej do zwykłych pytań, które słyszał wcześniej podczas przesłuchań w filmach, czy przeczytanych książkach. Nic wyjątkowego, i nic na tyle interesującego, by opowiadać o tym dłużej niż kilka sekund. Jedyna ekscytująca dla niego rzecz, która sprawiła, iż czarnowłosy nie został w jego oczach od razu skreślony, był fakt, że w pewnym sensie docenił nastolatka... Ich mały układ się rozpoczął, i od tego w sumie rozpoczyna się też prawdziwa akcja naszej historii. Ciało młodej kobiety, nie było pierwszym, jakie L oglądał, i które miało takie dziwne znamiona. Widział je już kiedyś, przy jednej z jego pierwszych, jak i zresztą nie udanych spraw. Zaczynał wtedy dopiero swoją karierę, i choć już w tamtym momencie był bardzo uzdolniony, sprawę "Bloody tattoo" - "krwawych tatuaży" jak ją wtedy nazywali w telewizji, nie rozwiązał. Pomimo, że wszytskie martwe ciała miały podobne "wzory", to wszelkie poszlaki prowadziły do czegoś innego, a ofiary znajdowane były w innych regionach, czy w ogóle krajach. Ale teraz, gdy L był o wiele bardziej doświadczony, a nierozwiązane śledztwo było przez lata niemal nie do wybaczenia, postanowił ją rozwiązać w chwili, gdy tylko Watari powiedział mu o nim. Dlatego też, detektyw potrzebował kogoś, kto pomoże mu chociaż w małym stopniu. Light przynajmniej tak to zrozumiał. W rzeczywistości, Ryuzakiego wcale nie zachwycił intelekt nastolatka, który był jedynie kolejnym piąkiem, do rozwiązanej sprawy. Nie traktował go nawet na poziomie Noami Misory. Po prostu kolejny pachołek, którym władał. I choć mógł wydawać się pogradliwy, nie empatyczny, nie przysłaniało mu to głównego celu, jakim było rozwiązanie zagadki. Przez całe spotkanie nie pokazał twarzy. Ograniczał się jedynie do pytań. A na koniec, rzekł jedynie cicho "Ligh... Co powiesz na współpracę?" I cóż? Jak mógł odmówić? Zadanie było proste. Brunet miał jedynie obserwować ludzi ze szkoły, klasy, co tydzień przychodząc do jego hotelu i mówiąc czarnowłosemu o tym, co zdołał zauważyć. L zdawał sobie sprawę, iż poszlak może być niewiele, a szansa, że morderca to właśnie ktoś z akurat tej placówki była znikoma, lecz trzeba było łapać się każdej, nawet najdłuższej drogi, żeby JAKOŚ dojść do końca sprawy. Młody mężczyzna czuł się wręcz dostrzeżony. W końcu DOSTATECZNIE doceniony. Można powiedzieć, iż ta cała "współpraca" była wręcz pożywką dla jego i tak już ogromnego ego. Za to Lawliet? Myślał o nim jako nikim. Nie tylko "nikim ważnym, istotnym". Dosłownie jak o nikim. Dla niego, chłopak mógłby równie dobrze nie istnieć, obyłby się bez niego. Nie miał pojęcia, jak skrzywiony psychicznie jest Yagami. Jak silny i bezwzględny potrafi być, i nie wiedział przede wszystkim, iż ten zapatrzony w siebie, narcystyczny ( co nie umknęło uwadze Ryuzakiego podczas rozmowy ), praktycznie nie potrzebny pionek, jako mały dzieciak czytał o każdym jego śledztwie, ruchu, wypowiedzi. I że śnił o tym, jak pewnego dnia spotka swojego największego idola i razem rozpoczną kolejną sprawę. Bo ten "demon" w Lighcie, który miał niedługo zniszczyć życie wszytskim, jeszcze się nie obudził. Pogrążony we śnie tak głęboko, iż ledwo czuje i słyszy. Narazie, jest to jeszcze dziecko, z fascynacją czytające kolejne egzemplarze gazet detektywistycznych. I choć już był nieco zepsuty od środka, nie był jeszcze zgniłym jabłkiem. Może trochę z lekka psującym się. Lecz wciąż nie potworem. Więc... Jeszcze trochę. Niedługo bestia się zbudzi. A wtedy strzeżcie się, śmiertelnicy. Nowy Bóg zrobi z wami porządek. Każdym z osobna.
Light położył się zmęczony na łóżko. Ziewnął, okrywając się miękką, grubą kołdrą. Bursztynowe oczy same się zamykały, a umysł był gdzieś daleko... Zbyt oddalony od ziemi, by stwierdzić, gdzie dokładnie.
        Śpij, młody Bogu. A może diable?

Hate, death and love / LawlightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz