Show bogów śmierci

518 41 21
                                    

Nastolatkowi zajęło trochę czasu zupełne uspokojenie się i przetworzenie w głowie co właśnie się wydarzyło. W gruncie rzeczy, nigdy wcześniej nie miewał fantazji z mężczyznami. Dlatego było to dla niego coś nowego i wręcz przerażającego. Nim całkowicie zdążył opanować przyspieszony oddech, do jego uszu dotarł nieznośny brzęk telefonu. Z rozdrażnieniem odebrał, nie patrząc nawet na to, kto próbował właśnie się do niego dobić.

- Light. - Usłyszał niski, bezemocjonalny głos detektywa.

Chłopakiem wstrząsnęło. Ten ton, obojętność...

- Pan Lawsford? - Wyszeptał drżącym głosem, odruchowo łapiąc za zamek spodni. Po drugiej stronie przez moment zapadła cisza.

- Musiałeś mnie z kimś pomylić, Yagami. - Odparł, jednak w barwie jego głosu było słychać coś na kształt rozbawienia.

- R-Ryuzaki! - roześmiał się nerwowo. - tak, wybacz. Ostatnio jestem dość... - Zerknął na Yusumi, stojącą przed nim z głupawym, przerażającym uśmiechem. - Nieswój..

Przez krótką chwilę Kirze wydawało się, że usłyszał jakiś inny śmiech. Podobny do tego należący do Demonicy przed nim, jednak różniący się minimalnie barwą oraz głośnością. Szatański twór także wydawał się to wyłapać przez co wyszczerzona dotychczas twarz nieco zrzedła i rozejrzała się po pokoju. Nic nie było.

- Rozumiem. Przyjdź dziś do mnie, mamy sobie coś do wyjaśnienia. - Rzekł. - Widzimy się w moim hotelu o 18:00.

Nim nastolatek zdążył cokolwiek powiedzieć, czarnowłosy się rozłączył. Brunet cisnął telefon na łóżko, sam wstając z lekkim uśmiechem i dopinając rozporek.

- A ty gdzie? - Zapytał demon śmierci, przyglądając mu się w konsternacji.

- Na spotkanie z Ryuzakim. Nie narób bałaganu gdy mnie nie będzie. - Odparł z dziwnym spokojem, chwytając za kurtkę na krześle, zbiegając już po chwili po schodach.

Yusumi rozejrzała się jeszcze raz po pomieszczeniu. Tym razem, jej wzrok był morderczy i pełen złości.

- Chłopaka nie ma. Możesz wyjść z ukrycia . - Wysyczała, kiedy drewniane drzwi zamknęły się za Lightem.

********************************************

Mama młodego Boga nie wydała się być w dobrym nastroju, gdy dowiedziała się o nieobecności syna podczas ich posiłku. Jednak Pan Yagami, jako jedyny wiedzący o spotkaniach młodego mężczyzny z 25-latkiem, szybko udobruchał żonę, puszczając przy tym oczko do Lighta. Chłopak przemierzał teraz ciemne uliczki Tokio, a zimny, jesienny wiatr uderzał w jego twarz. Wczołgał się na piętro Ryuzakiego, zapukał do drzwi zmęczony swą wędrówką i wszedł do środka, zaprowadzony przez starszego mężczyznę w garniturze. Drzwi do pokoju detektywa uchyliły się, a brunet ujrzał przed sobą ogromne okno, zza którego widać było spowite czernią miasto. Natomiast na odwróconym tyłem do nich krześle siedział sam L, wpatrując się na ten widok z maską na twarzy. Watari wyszedł z trzaskiem drzwi, na co czarno-włosy nawet się nie poruszył. Yagamiego czującego słodki zapach słodyczy, oraz ciepło wnętrza ogarnęła nagła senność. Ziewną cicho. Już dawno przestała go interesować sprawa dziwnych morderstw. A przynajmniej jej śledztwo. Odkąd zna sprawcę, jakoś stało się to mniej ekscytujące...
Autorytet L'a także spadł w jego oczach. Po manipulacji psychicznej jaką wywoływała na nim Yusumi oraz "jej" notatnik i po tym jak 25-latek nie uwierzył mu w to wszytsko, kasztanowo-oki wręcz zaczął go nie lubić. Jedynie fakt, iż jego głos przypomniał mu ten należący do profesora jakoś nie dawał mu spokoju i dlatego przyszedł...

- Light.

- Ryuzaki. - Odparł znudzonym, pewnym siebie tonem, siadając na krześle na przeciwko niego i mimowolnie zerkając na białą maskę.

Chwila milczenia zbiła z tropu i rozdrażniła nastolatka. Emocje wciąż w nim siedziały. A zwłaszcza żal. Chrząknął, starając się nie zatopić przy okazji w miękkim fotelu. Choć był zły, zmęczenie wciąż w nim buchało.

- Nie robię tego często, ale chciałem cię przeprosić. - Wymamrotal, odchylając maskę i wkładając spory kawałek czekolady do buzi.

Wtedy brunet "po raz pierwszy" zobaczył jego piękne, malinowe usta.

- Ha? Za co? - nie zrozumiał w pierwszym momencie, zbyt rozproszony.

- Za to, że ci nie wierzyłem. Nawet jeśli dla mnie coś jest bzdurą, to dla drugiej osoby może to wiele znaczyć. Przekonałem się o tym w przeciągu ostatnich dni...

"Jak on to robi, że moja złość na niego mija tak szybko?" - Przeleciało przez głowę Lighta.
Mimo woli nastolatek uśmiechnął się, kiwając głową. Wszystkie złe uczucia wyprowały tak cholernie szybko...

-  To nic, Ryuzaki. Wybaczam.

Detektyw podniósł się z krzesła i zaczął przechadzać po pokoju. Light wiernie podążał za nim swoim pełnym emocji wzorkiem. Każdy jego ruch wydawał się tak podobny do ruchów tego, do którego dziś miał czelność zrobić sobie dobrze... Ta myśl była nie do zniesienia. Tak bardzo zła, jak i namiętna, że mężczyzna ledwo mógł usiedzieć w miejscu. Było to nowe i dziwne. Nigdy nie czuł takiego niewyjaśnionego i odtrącającego ( jak dla niego ) pociągu seksualnego. Ryuzaki najwyraźniej zauważył skrępowanie Lighta, bo jak na złość podszedł do niego i opierając dłoń o oparcie jego fotela, pochylił się nad nim.

- Light.

- Ryuzaki. - Odpowiedział, przełykając głośno ślinę. Nagle zrobiło się strasznie gorąco... Zwłaszcza w brzuchu czuł dziwne ciepło.

- Jesteś senny. Możesz dziś spać tutaj, jeśli chcesz. Jest późno. - Wymamrotał, a jego ciemne jak noc oczy spoglądały na niego przez dziury w masce. Yagami mógł dać sobie rękę uciąć, że ten skurczybyk robił to specjalnie...

********************************************

Z szafy Lighta wyszła wręcz mara. Jego ciemne włosy, oraz przerażająco wykrzywiona twarz sprawiła, że nawet Yusumiktóra wyglądała nieco podobnie, się skrzywiła.

- Czego tu chcesz, Ryuk? - Zapytała z pogardą.

- Nie mieszałbym się w twoje sprawy... Zresztą wiesz jak bardzo lubię zabawę... Ale on się denerwuje... - uśmiechnął się, podnosząc z biurka nastolatka czerwone jabłko.

Yusumi prychnęła... Nienawidziła gdy prawdziwi bogowie się mieszali.

- Przyszedłem jedynie, po moją własność. - Syknął Ryuk, pokazując na mały, czarny notatnik z rozbawieniem. - Wy, demoniki ostatnio zbyt często podszywacie się pod bogów śmierci. To denerwuje... Szargacie naszą reputację. - zarechotał - Ale żeby kraść naszą własność?

- Dobrze wiesz, że odkąd wypędziliście nas, wy i ten wasz król, dusz do jedzenia jest coraz mniej...A my głodujemy. Podszywanie się pod was i wmawianie tym naiwniaką, że zabijamy dla dobra świata to jedyny sposób. Zresztą nie mów mi, że oglądając to sam się dobrze nie bawisz...

Shinigami zastanowił się na chwilę.

- Owszem, bawię. Ale nie możecie się podszywać pod nas. Jemu to naprawdę się nie podoba... - zadarł kącik ust, lewitując przez pokój chłopaka.

- A gdybyśmy zawarli układ? - Spojrzała na niego błagalnie. Bowiem jak narazie zbrodnie Lighta były jej jedynym źródłem pokarmu. Reszta ludzi, biorąca w tym udział szybko się poddawała i umierała. A więc na tę chwilę brunet był ostatnią osobą, dopełniającą okrutne przeznaczenie przestępców. - Ja będę dalej zabijać. Żeby jeść. A ty w zamian przestaniesz się nudzić. Będziesz miał show do oglądania... Powiem ci więcej, będziesz mógł jeszcze bardziej udoskonalić te widowisko. Jakkolwiek będziesz chciał!

- A więc mówisz mi, że jeśli pozwolę ci narazie zatrzymać notatnik, będę mógł nie dość że ingerować w te całą akcje, to jeszcze bezkarnie to oglądać? - ciekawość w jego oczach rosła.

- dokładnie. - Odparła bez namysłu demonica.

- Hm... Umowa stoi

Hate, death and love / LawlightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz