Pain

144 21 27
                                    

- Do rzeczy, Ryuk. - Wymamrotał L, stojąc na zimnym balkonie hotelowym.

Deszcz opadał na jego bladą twarz i wywoływał ciarki na porcelanowej skórze. Krucze włosy rozwiewał wiatr.

- Oczywiście, że wiem jak pomóc. - Zarechotał Bóg śmierci.

Jego czarne skrzydła były teraz rozłożone. W dłoni trzymał coś dziwnego, jakby zwój.

- Ale nie zrobisz tego za darmo. - Dokończył za niego detektyw, znudzonym głosem.

Z całych sił trzymał poważną, obojętną gardę, którą opanował z latami w Wammy's House i na dalszych etapach życia.

- Myślę, że odpowiednią zapłatą za czyjeś życie w spokoju, jest oddanie własnego...

- Zabierz mnie zaraz po tym jak mu pomogę. - Odpowiedział niemal mechanicznie Ryuzaki, ani trochę przerażony wizją śmierci.

W końcu robił to dla Lighta. Osobiście uważał, że jego dusza wciąż jest zbyt mało warta, by uratować chłopaka. Ale jeśli Bóg chciał ją zabrać, nie miał nic przeciwko. Gdyby to był ktokolwiek inny, myślałby inaczej. Ale to Raito. Wagą jest jego życie. Jego szczęście. Dla tego? L może umrzeć w spokoju.

- Nie do końca o to mi chodziło, Lawliet.

- Oh?

********************************************************

Light leżał na łóżku więziennego szpitala, walcząc o każdy, mały oddech. Jego płuca i gardło bolały, poranione, pełne krwi. Oczy miał zamknięte, majaczył. Okropne kłucie całego ciała sprawiało, że wszystko dookoła zdawało mu się odległe. Dźwięki były cichsze, obrazy rozmazane. Lodowate dłonie bruneta drżały, jednak po chwili ktoś je przed tym zatrzymał. Słyszał głos. Twardy, obojętny głos i szorstką rękę na jego policzku.

- Raito. - Szeptał detektyw, pochylając się nad chłopakiem.

Jego ciepły oddech padał na niemal sparaliżowaną twarz nastolatka, dłonią przesuwał po jego aksamitnej skórze, jeszcze w niektórych miejscach brudnej od krwi. Chłopak dobrze wiedział, do kogo należy głos, jak i gorąca skóra, jednak nie mógł wydobyć z siebie ani jednego dźwięku, czy ruchu. Jakby był sparaliżowany.

- Przepraszam skarbie, przepraszam... - Mamrotał wciąż L, z żalem.

Za co przeprasza? Coś się stało? Lawliet, co się dzieje..
Nie mogę się ruszyć. Proszę, błagam, dotykaj mnie dalej. Nie zostawiaj. Po prostu bądź.

W pewnym momencie dotyk ustał, chłopak miał ochotę krzyczeć, lecz bezskutecznie. Jego ciało trwało w bezruchu jeszcze kilka chwil. W końcu coś dało mu siłę, by poderwać się. Na twarzy wciąż spoczywała dłoń, jednak jej tekstura była inna.

- Light, obudziłeś się... - Wyszeptała z zmartwionym uśmiechem Lisa.

Siedziała obok niego, ubrana w jakiś sweter, którego kolor gryzł bruneta w oczy. Przy posłaniu stała jakaś walizka, z kodem, jednak Yagami postanowił nie pytać co jest w środku. Pewnie i tak nic, co by go interesowało. Widząc twarz dziewczyny, miał ochotę płakać z zawodu i rozżalenia.

- To ty...

- A kto inny, głuptasku? - Roześmiała się, chwilę potem jednak markotniejąc. - Chyba nie myślałeś, że to L?

Cisza opanowała pokój a Light zacisnął usta, spuścił wzrok. Obojętność boli... A detektyw był wobec niego obojętny, prawda? Nie kochał go... A jednak jak przez mgłę pamiętał przesłuchanie. Lawliet zdawał się chcieć pomóc... Czy dalej tam był?

- Skarbie... - Wyszeptała czule dziewczyna, przeczesując brązowe kosmyki tłustych nieco włosów. - On cie nie kocha. Nigdy nie kochał...

- To dlaczego mnie przesłuchiwał? To było na moją korzyść, wiedział o tym!

- Zrobił to, bo ja go poprosiłam! - Wykrzyknęła zdesperowanym głosem, teatralnie. - Błagałam go, Light! Żeby tylko ci pomógł! Bo cię kocham, a on ma cię gdzieś!!! Wziął za ciebie nagrode, walizkę pełną pieniędzy! Myślisz, że twój los go obchodzi?!

Młody mężczyzna patrzył na nią osłupiały. Był taki zmęczony... Nie chciał wierzyć w słowa Lisy. Pragnął, by to było kłamstwo. Z złością i żalem zagryzł wargę. Miał dość.

- Apropo walizek... - Wymamrotał głębokim, zimnym głosem. - Co jest w tej przy łóżku?

Dziewczyna wzdrygnęła się, jakby zdenerwowana. Jej zestresowany wzrok szybko zwrócił się go przedmiotowi obok łóżka.

- Z-Zarzucasz mi coś?

- A mam co?

Młoda kobieta prychnąła, podrywając się. Chwyciła torbę wypełnioną pieniędzmi i ruszyła w stronę drzwi, zła.

- Nie wdzięczny... Podziękujesz mi jeszcze, jak przestaniesz wzdychać do tego cholernego detektywa!

Wyszła, trzaskając drzwiami. Chwilę potem, Light zwymiotował krwią. Czuł, że każda partia jego ciała po woli umiera, razem z psychiką i złamanym sercem. Ciekawe, jak wiele życia mu jeszcze zostało.

*****************************************************

Lisa weszła zdenerwowana do ciemnego pokoju, z ogromnym telewizorem i kilkoma komputerami. Rzuciła walize pieniędzy na stół, siadając na zielonej kanapie. L obserwował dokładnie monitor.

- Idiota... - Wysyczała, zaciskając zęby. L milczał, odwrócony plecami do dziewczyny. - Tyle dla niego robię... A on kocha jakiegoś dziwaka! Jeszcze się to zmieni, zobaczysz!

- Zmieni się. W krótkim czasie. - Odparł w końcu zimno, zaciskając pięści na myszce. - Mam umowę z Ryukiem.

- To ten cały Bóg śmierci?

- Tak.

W pomieszczeniu przez chwilę było cicho. Tylko krótki moment.

- Co mu dasz za wypędzenie z Lighta... Tego czegoś?

- Żywi się cierpieniem. - zaczął po woli objaśniać czarnowłosy. - Czasem, jednak nie często. Więc opłatą za spokój Lighta, będzie utrata mojego spokoju. Mój ból.

- Można jaśniej?

- Po przeprowadzeniu na nim "egzorcyzmu", choć ja nie lubię tego tak nazywać, nie będę mógł zbliżać się do Lighta, okazywać mu uczuć. Będę patrzył, jak pokocha kogoś innego i o mnie zapomni. Jutro, po tym jak wypędzimy z Yagamiego Kire, podpisze z Ryukiem pakt.

Jego głos był przesiąknięty bólem, a jednak spokojny. Jakby był pogodzony z losem. Jednak dziewczyna dobrze wiedziała, że mężczyzna teraz w środku wręcz krzyczy. I podobał jej się tej osobliwy rodzaj bólu. Był satysfakcjonujący.

- Powiedziałam mu, że wziąłeś pieniądze za oddanie go w ręce policji. - Oznajmiła po chwili, niemal z siebie zadowolona.

- Te tutaj? - wskazał na walizke przy jej nodze.

Dziewczyna tylko syknęła, nie odzywając już się. To może być ostatnia noc, podczas której detektyw będzie mógł w ogóle spojrzeć na chłopaka w sposób, w jaki patrzył do tej pory... 






Swoją nieobecność tłumacze egzaminami, założeniem aparatu, 4 dni temu ( nienawidzę mieć tego metalowego gówna w gębie ), oraz rozpoczęciem jakiegokolwiek życia miłosnego ( w końcu ).
PS nie, że się chwale ale całowałam się dziś po raz pierwszy i ja kompletnie nie umiem w te rzeczy XD

Hate, death and love / LawlightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz