Słowa nadziei

339 42 8
                                    

Oboje stali bez ruchu, skupiając się na ciszy, przeszywającej całe "mieszkanie". Nie było tam nikogo oprócz nich, nawet Watarii wyjechał odwiedzić sierosty w Wammy House, opuszczając L'a na święta. Zwykle robili to razem, jednak teraz dla detektywa działy się rzeczy ważniejsze. Light w końcu prychnął, jakby poczuł się urażony.

- Myślisz, że mam ochotę spędzić wigilię z kimś takim jak ty? Już wolę siedzieć za kratami niż z tobą. - Oznajmił.

Ryuzaki zrobił okrążkę po pokoju, wzdychając. Dlaczego wciąż nie mógł stracić nad nim cierpliwość? Wydawało mu się, że nawet gdyby chłopak go uderzył nie podniósłby mu tym ciśnienia.

- Light, sluchaj... - Zaczął spokojnie czarnowłosy.

- Nie mam zamiaru, L. Po prostu skończ te farsę i zamknij mnie w jakimś lochu czy Bóg wie czym. - Zażądał Yagami.

Detektyw spuścił wzrok. Nie mógł go do niczego zmuszać. A jednak ta niechęć nastolatka do jego osoby tak bolała... Nawet jeśli była uzasadniona. Zacisnął pięści, zły na siebie i na to, do czego dopuścił.

- Dobrze. - odparł, łapiąc bruneta mocniej za ramię. - Zaprowadze cię.

I tak poszli wąskim korytarzem. Kira był niemal pewny, iż Lawliet jest na niego zły. Próbował sobie wmawiać, że go to nie obchodzi, ba, że się cieszy, w końcu go nie cierpiał. Ale z drugiej strony... Cisza stała się prawie nie do zniesienia, a widząc skrzywioną w smutnym grymasie twarz Ryuzakiego, w chłopaku pojawiło się dziwne poczucie winy.

- Nie chciałem cię zdenerwować. - Wyszeptał, nim Kira w jego głowie zdołał go powstrzymać.

Dopiero po czasie zdał sobie sprawę ze swoich słów, gdy 25-latek się zatrzymał. Jego zdziwione rysy odbijały się pięknie w blasku księżyca. Wypukłe usta, które kiedyś tak namiętnie całował, pandzie oczy w które tak chętnie się wpatrywał... Rozzłoszczony próbował uciszyć przyspieszone bicie serca. Jednak potem L tak ślicznie się do niego uśmiechnął... Pełen nadziei, słodki uśmiech, skierowany tylko i wyłącznie do Yagamiego....

- No co? - Zapytał obojętnie, marszcząc brwi i modląc się by blask księżyca nie ukazał jego zaczerwienionych policzków.

- Nigdy nie byłem na ciebie zły, Light. - Oznajmił z dobrocią i niemal dziecięcym szczęściem w głosie. Fakt, iż brunet w ogóle się przejął dawał mu malutki promyczek nadziei. - Po prawdzie, jestem zły na siebie...

- Hm? O co?

- O to, że cię skrzywdziłem.

Nie wiedzieć czemu te słowa mocno trafiły w nastolatka. Nie mówił o swoim bólu nikomu, udając przed samym sobą, iż jest w porządku. Więc teraz, gdy ktoś niemal na siłę skonfrontował go z jego emocjami, coś pękło. Chłopak poczuł jak jego broda drży, a oczy robią się mokre i już nie wiedział czy płacze ze złości czy z smutku. Słone krople wody spływały go jego rozgrzanych policzkach, a on nie mógł ich zatrzymać, nawet jeśli bardzo chciał. Za to Ryuzaki? Poczuł jak jego serce znów pęka. Roztrzaskuje się na malutkie elementy, których nie jest w stanie pozbierać. Wyciągnął dłoń do drążącego chłopaka, ale ten odtrącił ją, ocierając łzy wierzchem dłoni.

- Light, proszę... - Wyszeptał błagalnie L, pragnąc jedynie dostępu do jego ciała.

- Zaprowadź mnie do tego cholernego pokoju. - Pociągnął nosem. Nim czarnowłosy zdążył cokolwiek odpowiedzieć, nastolatek dodał, prawie, że skomląc. - Błagam...

Dobrze widział, że jeśli zostałby z nim jeszcze chwile złamałby się i wpadł w ramiona ukochanego mężczyzny.

Hate, death and love / LawlightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz