- Mówi L. - Wymamrotał detektyw, okręcając kabel starego telefonu wokół palca.
Lisa wpatrywała się w czarnowłosego z lekkim uśmiechem, stukając limonkowymi paznokciami o blat drewnianego stołu. Po drugiej stronie słuchawki zapanowała krótka cisza.
- L..? Pierwszy raz dzwonisz bez modulatora głosu... - Zdziwienie było bardzo wyczuwalne w tonie jego rozmówczyni. - Ja... um... W czym mogę ci pomóc..? Czy coś się stało? - Zapytała wyraźnie zakłopotana.
- Przyjedzie do waszego więzienia zaraz ktoś nowy... - Odparł ze zmęczeniem.
- Ah, tak. Kira w końcu został złapany. Swoją drogą gratuluje schwytania go, zakładam, że to twoja zasługa?
Czy musiał grać i przed nią? Nie znał rozmówczyni dobrze, jednak raz czy dwa współpracowali ze sobą. I choć zdrowy rozsądek wręcz kazał brnąć w teatrzyk Lisy, dlaczego jakieś dziwne uczucie w środku błagało, by powiedział prawdę? Nie znał wcześniej tej emocji. Nie chcąc skłamać, ani wyznawać wszystkiego, po prostu skomentował to milczeniem, które szybko zostało rozpracowane przez starą znajomą.
- Ryuzaki..? - Chrząknęła niepewnie.
Brunetka w pokoju zdawała się świetnie bawić tą sytuacją.
- Chce poprosić cię o przysługę. - Mruknął, ledwo wypuszczając słowa z ust.
- Zrobię... co w mojej mocy żeby pomóc. O co chodzi..?
- Ten chłopak... on jest nie winny. - Wypalił.
- Słucham...? Chcesz powiedzieć, że to fałszywe zgłoszenie? Nic nie zrobił?
- Nie, zrobił. Ale nie był wtedy świadomy.
- L, nic z tego nie rozumiem...
Lawliet westchnął. Wiedział, że nawet gdyby spróbował to wyjaśnić, nie uwierzyliby mu. Ale musi spróbować. Musi, dla Lighta...
- Wierzysz w Boga, prawda? - Zapytał L.
Przez krótki moment zapanowała cisza. Sędzia chrząknęła.
- Tak, wierzę.
- Więc musisz też wierzyć w diabła.
- Ryuzaki, o co ci tak dokładnie chodzi?
Lisa zbliżyła się do do detektywa, przejeżdżając delikatną dłonią po jego bladej, gołej szyi. Ryuzakiego przeszła nie przyjemna ciarka.
- Wasz więzień jest opętany. - Wymruczała do słuchawki.
L zerknął na nią, odsuwając dziewczynę od siebie, niechętnie. Jej szeroki uśmiech drażnił coraz bardziej. Cholerna wariatka, musiała się wtrącać...
- Nie wiem czym to głos, ale nawet tobie nie mogę wierzyć na słowo, L.
Kobieta po drugiej stronie była zmieszana. Jak zareagować na takie brednie? Ale potem usłyszała westchnienie czarno-włosego i wyczuła w nim coś tak dobitnie przygnębiającego, że aż zaczęła się zastanawiać czy czasem ich Kira nie jest jakoś dodatkowo powiązany z L'em... Czy to możliwe że dwudziesto-pięcio latek znalazł kogoś ważnego?
Już długo Ryuzaki czuł, jakby nie był sobą. Jego gesty, słowa, myśli... wszystko wydawało się inne, bardziej spontaniczne, nie przemyślane. Kierowanie się emocjami wychodzi na "dobre", huh? Bzdury. Potrzebował czegoś, co kiedyś pozwalało rozwiązać mu każdą sprawę. Miał dość. Dość bycia słabym, sponiewieranym przez głupie emocje. Zrobi to. Uwolni Lighta z więzienia i pozwoli mu odejść, bo potrafił to zrobić bez żadnego cholernego problemu! Dość użalania się, płakania jak dziecko. Jest L Lawliet, najlepszy detektyw na świecie i nie pokona go nikt, bo jest najlepszy!
Poczuł, jak jakaś siła, o której zapomniał do niego wraca.Chyba najwyższy czas powołać dawnego L'a.
Detektyw przeszedł po woli przez ciemny pokój, siadając na kanapie i podkulając nogi. Z kolejnym, powolnym wdechem i wydechem powietrza jego wyraz twarzy stawał się obojętny. Lisa przyglądała mu sie uważnie, z lekką konsternacją.
- Ile zajmie wydanie wyroku? - Wymamrotał, ze skupieniem.
- Dwa tygodnie.
- Jeśli znajdę dowód, że wasz oskarżony jest opętany...
- Jeśli okaże się, że jest niepoczytalny wyślemy go w odpowiednie miejsce. - Przerwała mu sędzia. Zdecydowanie nie lubiła "religijnych" tematów...
- Opętany, Anabelle. On jest opętany.
Brunetka z drugiego końca pomieszczenia przestała się uśmiechać. Gdzie się podział ten rozemocjonowany L? Czy to taki właśnie był gdy pracował? Jego rozmówczyni ucichła na dźwięk swojego imienia. Zgrzyt obijania palców L'a o blat stołu wydawał się teraz głośny.
- Jeśli... to okaże się prawdą, co jest nie możliwe...
- Do rzeczy.
- Będzie teorytycznie nie winny... Co nie zmienia faktu, że to z jego rąk zginęli ci wszyscy ludzie... Wtedy najwyższy wyrok jaki będziemy mogli mu dać, to 3 lata. Chyba, że znajdziemy jakieś okoliczności łagodzące... - Szeptała nie pewnie kobieta. Jej głos był niemal obrzydzony, wahający się - L... jak on w ogóle zabił tych ludzi..?
- Nie przesłuchaliście go jeszcze?
- Nie.
Detektyw przygryzł dolną wargę.
Najpierw, trzeba go oczyścić z zarzutów przed światem. To, co zrobi teraz to wciąż będzie za mało, ale na początek powinno wystarczyć. Ludzie są delikatni, zbyt wiele informacji naraz mogłoby wywołać nie chciane skutki... - Przeleciało przez głowę Lawlieta, gdy cały plan zaczął się tworzyć.
- Będę tam za pół godziny. Przygotuj wszystko.
Lisa nie usłyszała już odpowiedzi jego znajomej, ale głos czarnowłosego był tak stanowczy, iż była prawie pewna, że jego rozmówczyni się nie sprzeciwiła. Ale właściwie co miał zamiar zrobić ten koleś?
- Po co tam jedziesz? - Zapytała niechętnie, obserwując jak mężczyzna ubiera buty.
Tak, L pomyślał, że musiała być tępa, jeśli nie łączyła tak oczywistych faktów. Na ogół uważał ją za taką, ale to już z bardziej osobistych powodów.
- Jak to po co? Przesłuchać Lighta, przed całym światem.
Wybaczcie, że dziś taki krótki ten rozdział.
- Dawson.
PS Często opisując jakieś emocje tu, np. To jak czuje się Light będąc pod wpływem notatnika, lub jak któryś z bohaterów przechodzi zmianę/oczyszczenie, często opisuje swoje emocje związane z depresją którą miałam. Ta książka jest jak pamiętnik uczuć XD
CZYTASZ
Hate, death and love / Lawlight
FanfictionKiedy młodego Lighta Yagamiego dopadają demony, na świecie jest tylko jedna osoba która chce przy nim trwać i mu pomóc... Ciekawe tylko, czy mu się to uda. / UWAGA: Pomimo, że opowieść będzie głównie w tematyce miłosnej, nie będzie ona przesłodzona...