Lawliet Lawsford

210 20 19
                                    

L maszerował przez przepełniony autami parking. Łzy pełne żalu i złości mieszały się z deszczem, który opadał na jego bladą twarz. Czuł, że serce za moment wyskoczy z jego klatki piersiowej. Zostawił kwiaty, książkę, chłopaka. Teraz był czas, by ruszyć do przodu. Z taką myślą miał wyjść z tego przeklętego komisariatu. I gdy już w połowie drogi uspokajał się z przejmującego szlochu, znów dopadała go myśl i zmartwienie i na nowo zaczynał płakać. Ta bezradność którą czuł była jak nóż, który ktoś wbijał w jego żyły. Pomimo przejmującego bólu wciąż żył, nie wiadomo dlaczego, a osoba z ostrzem w dłoni powtarzała proces, gdy wydawało się, iż rana chociaż w małym stopniu zaczynała się goić. Oczywiście detektyw nie konał, czekał na niego Watari i ciepły hotel, dom gdzieś w Anglii do którego ma niedługo wrócić. A jednak pustka i strach były tak ogromne, że idąc, przewracał się co chwila. Widział mroczki, trochę przypominające te kolorowe plamy w zepsutym telewizorze. Słyszał szum w uszach, swój własny krzyk rozdzierał mu płuca. I choć doświadczał wcześniej pustki, nigdy nie była ona tak ogromna i przejmująca jak teraz. Jak myśl, że zostawia jedyną osobę na której mu aż tak zależało. Stracił go już bez odwrotnie. Nadzieja wyparowała z jego ciała, a cierpienie rozrastało się, aż cały mokry nie doczłapał się do auta i nie usiadł za kierownicą. Wtedy spojrzał w lusterko i ledwo widząc swe własne odbicie w ciemności przez denerwujące mroczki, po raz kolejny rozleciał się. Pomyślał, że pierwszy raz jest aż tak blisko samobójstwa, a potem wyjął telefon i drżącym głosem poprosił Watariego, by po niego przyjechał. Zakończył pewien dział. A z nim miał wrażenie, że skończył też z częścią siebie.

- Dwa lata później    później -

L wyczłapał po woli z łóżka. Od dłuższego czasu nie brał żadnego zlecenia, nie miał na to głowy. Mroczki z tej feralnej nocy zostały, podobno to przez stres. "Gdy stres minie, miną i one" powtarzali lekarze, a czarnowłosy z zirytowaniem użerał się z nimi każdego dnia, czując się coraz bardziej bezradny. Na bieżąco śledził sprawę Kiry. Po tamtym co ujrzał świat w telewizji, Lighta skazali raptem na kilka miesięcy. Lawliet obserwował sytuację tak długo, aż nie wyciszyła się, aż nie mógł znaleźć więcej nowych informacji. Gdy nowe wieści przestały być udostępniane z początku Ryuzaki wpadł w panikę. Sam nie wiedział czemu. Watari usprawiedliwiał to strachem, przed stratą "kontaktu" z Lightem. I choć staruszek przez ten czas był bardzo wyrozumiały dla mężczyzny, to L miał wrażenie, że jest dla niego ciężarem. Nie chciał być. Nienawidził myśli, że miałby być od kogoś zależny. Wiódł te monotonne, smutne, pełne strachu życie, aż do tego dnia. List przyszedł z rana, gdy Lawsford był sam w domu. Nie często się to zdarzało. Gdy trzymał już tajemniczą kopertę w dłoniach, z początku miał zamiar ją wyrzucić. Nie wiedział kto był twórcą wiadomości, jednak z pewnością nie było to nic interesującego. Jednak gdy zobaczył skąd pochodził tajemniczy list, niemal od razu rozdarł "opakowanie", chcą dostać się do środka. Japonia. Jego serce zabiło szybciej, a ta dziwna bezradność znów zawładnęła jego ciałem.

"Lawliet. Tak jak mówiłam, dopięłam swego. Light niedługo kończy pierwszy rok studiów. Zaręczyliśmy się, jesteśmy szczęśliwi. Dziękuje, że usunąłeś się z drogi z taką łatwością. Nie wiem w jakim stanie teraz jesteś, czy czujesz się dobrze, ale chce żebyś przyjechał i świętował z nami nasze zaręczyny. Możesz odmówić, ale zależy mi, żebyś był.
- Lisa Hamadashi"

Ryuzaki stał bez ruchu przez dłuższy czas, nim fala goryczy pękła i podarł wiadomość. Zależy jej na jego przybyciu, ta? To cholera przybędzie. Ta mała wiedźma nie będzie tak z niego kpiła. O nie.

*****************************************************

Zaraz po odsiedzeniu wyroku, Light starał się wrócić do dawnego życia. Może nie było to takie proste, ( głównie przez masę ludzi patrzący na niego dziwnie na ulicy), jednak po woli przyzwyczajał się do normalności. Odkąd pamiętał chciał pracować w policji, sprawach śledczych, więc niemal od razu po zdaniu testów z najwyższymi wynikami, złożył papiery na  uczelnię, gdzie przyjęli go bez zarzutów. Przez ten czas, miewał dziwne, czasem dłużące się epizody. Wydawało mu się, że Kira znów daje o sobie znać, że zacznie zabijać, lub coś zabije go. Po za tym odczuwał dziwny rodzaj pustki, którego nie mógł porównać do żadnego innego. Całościowej prawdy o Ryuzakim, oraz tym co zrobiła Lisa nigdy nie usłyszał. Mimo to, szukał kontaktu z L'em. Odwiedzał różne strony, szukaj adresu w internecie, pytał innych, którzy mieli z nim styczność. Po czasie poddał się po prostu. Doszedł do wniosku, że skoro Ryuzaki nie szuka z nim kontaktu, on też przestanie. W końcu L i tak go nigdy nie kochał. A on z żalem próbował udawać przed samym sobą, że także już nic do niego nie czuje.
Wszystko zmieniło się pewnego wieczora. Od dłuższego czasu mieszkał z Lisą. Pomagała mu. Wrócić do siebie, przyzwyczaić się do niego nowej rzeczywistości. Gdy on się uczył, ona wychodziła do pracy. Sklepu, który znajdował się nieopodal ich kawalerki. Podczas jednego z takich dni, znudzony, młody mężczyzna z nieznanego mu powodu zaczął szperać po szafkach. Skończył naukę szybciej niż przypuszczał, a w domu i tak nie miał co robić. Mieszkanie było zagospodarowane już zanim się tam wprowadził, więc nigdy do końca nie miał okazji przejrzeć dokładnie rzeczy znajdujące się tam. Oglądając drewniane szafki, stare, zakurzone półki, małą biblioteczkę w ich sporym salonie, natknął się na notes. Był  ona może nie większy  od książeczki, którą dostał na pożegnanie od czarnowłosego. Komoda w której się znajdował, wcześniej zakluczona była starym, mosiężnym, zardzewiałym kluczem. Brunet przysiadł na skórzanej, obdrapanej kanapie i z pewną melancholią zaczął przeglądać zawartość pamiętniczka. Zaczęło się niewinnie. Najwyraźniej należał do Lisy, ponieważ już od pierwszych stron opisywały boskość i mądrość Yagamiego. Chłopak przewrócił oczami.

- Tyle razy jej mówiłem, że tylko się przyjaźnimy. - Wymamrotał zmęczony.

Potem starał zliczyć się w głowie ile już romantycznych propozycji podczas ich mieszkania razem zdołał odrzucić. Była nieugięta.
Wertując strony dalej, zaczynał czuć coraz większą odrazę i niepokój. Dziewczyna dokładnie opisywała rzeczy które byłaby w stanie zrobić by Light "był jej". Często podkreślała jakieś małe plany, które snuła gdy tylko widziała go rozmawiającego z inną kobietą. Wtedy właśnie, dotarł do znanej mu daty. Było to może trzy tygodniem przed całym tym wypędzeniem z niego Kiry, sprzed dwóch lat.

- Kolejny durny plan... - Wyszeptał Light wczytując się w intrygę, którą dziewczyna zapisała kolejno w punktach.

Nie sądził z początku, by była prawdziwa. Lecz czytając dalej i dalej, nabierał złego wrażenia, iż niektóre z tych rzeczy naprawdę miały miejsce.

"Zdobyć zaufanie..", "Odebrać-", "Wrobić Ryuzakiego", "Wziąć ślub z Lightem"

- Wrobić...?

                      W
                            R
                                 O
                                      B
                                           I
                                               Ć

Mężczyzna czuł jak w środku coś mu się przewraca, gula zaciska w gardle, a złość wypływa z ust jak krew wypływa z postrzelonej osoby. Przez krótki moment czuł się kompletnie szalony, rzucił notes gdzieś w bok, zaczął chodzić po pokoju.

Przez cały ten czas dał się oszukiwać? To nie była wina Lawlieta? Kurwa! Jak mógł być tak głupi by tego nie zauważyć...

- Light-kun!~ Wróciłam! - Słyszał piskliwy głos ciemnowłosej, gdy otworzyły się drzwi.

Yagami podniósł zeszyt, wrzucił go do szafki, a ją zamknął agresywnie, klucz wyrzucając gdzieś w bok. Gdy dziewczyna weszła do salonu, stał już gotowy, pełen determinacji w oczach. Musiał jakoś skontaktować się z L'em. Musiał.
Brunetka chciała go przytulić, jednak widząc jego powagę w oczach zatrzymała się niepewnie.

- Kochanie?

- Lisa. - podszedł do niej.

Jego głos był mocny, nie drżał, nie jąkał się. W oczach było widać istną pewność siebie. Koniec strachu. Koniec płaczu. Jeśli spotyka w życiu dużo przeszkód, musi je przerodzić w swoją siłę.
Dłonie mężczyzny powędrowały na delikatne ramiona młodej kobiety. Ta wzdrygnąła się, bawiąc się materiałem jej pomarańczowej sukienki. Spuściła wzrok, jakby się bała. Mimo to, oblała się rumieńcem.

- Chcę za ciebie wyjść. - Oznajmił bez emocji.

Lisa niemal podskoczyła, jakby się przesłyszała, a potem pojedyncze łzy zaczęły się gromadzić w jej zielonych oczach. Przez chwilkę nic nie mówiła, a potem rzuciła się Lightowi w ramiona, drżąc.

- Tak się ciesze! - Krzyknęła, obejmując chłopaka dość mocno. - Nawet nie wiesz ile na to czekałam! Nie mogę uwierzyć, że...

- Jest tylko jeden warunek. - Przerwał jej, a ona znów znieruchomiała.

- Jaki..? - Zapytała ostrożnie, z mniejszą ufnością, jakby ktoś chciał odebrać jej skarb.

- Na nasze zaręczyny przyjedzie L. Napiszesz do niego.

Dziewczyna jakby z niedowierzaniem odsunęła się, a potem spojrzała mu w oczy. Widząc, że nie ma z czym walczyć, pokiwała głową.

- Dobrze. Skoro tego chcesz. - Odparła, a przez jej myśl przeleciała jedna, niespokojna rzecz.

                                   On coś wie

Hate, death and love / LawlightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz