Chory

176 21 22
                                    

Drogi czytelniku, w książce od teraz będą pojawiać się nie miłe, często homofobiczne zdania. Wszystko to jest fikcją, nie ma zamiaru nikogo obrazić. Kocham was wszytskich, a gejów już a ogóle także nie przejmujecie się! ( Pisze bo jestem wyjątkowo wyczulona na takie rzeczy i wolę postawić sprawę jasno, nikogo nie mam na celu obrazić, jesteście wspaniali bez względu na płeć, orientację, kolor skóry czy wyznanie.)





Przed przyjściem Lighta:

Brunetka zrzuciła z ramion błyszczącą kurtkę na skórzany fotel i rozsiadła się na kanapie, krzyżując nogi. Jej wyraz twarzy był spokojny, a na cienkich ustach widniał mały uśmiech. Zielonkawe oczy wydawały się błyszczeć, pewnie siebie. Odczekała kilka sekund, a kiedy czarnowłosy skupił na niej swój wzrok, wyszczerzyła się jeszcze bardziej.

- Po Lighta przyjedzie policja. Zadzwoniłam po nich. - Mówiła spokojnie, uśmiech nie schodził z jej twarzy. - Powiedziałam mu, że to ty, więc...

Co?

L przez moment przestał oddychać, pozostawiając w ciemnym pokoju pustą ciszę, tylko krople deszczu wywoływały jakikolwiek dźwięk. Tak okropnie się uśmiechała. Nie wiedział, co powiedzieć, co zrobić, myślał, że żartowała. Jednak ona nic nie mówiła, a strach uderzył i sparaliżował ciało Lasforda. Czy ona naprawdę mogłaby...
Wraz z strachem przyszła furia. Nie zaburzona harmonia na jej twarzy denerwował go jeszcze bardziej, a pięści zacisnęły się praktycznie same.

- Nie wiem czemu tak na mnie patrzysz. - Kontynuowała. - W każdym razie kocham go, i-

- Co ty pieprzysz... - Wysyczał, przez zaciśnięte zęby.

Krucze włosy opadły na bladą twarz mężczyzny. Nastolatka zatrzymała się na chwilę, a potem zachichotała.

- Nie denerwuj się Ryuzaki! To nic osobistego. Myślę tylko, że jeśli zwalimy winę na ciebie, wyjdzie to lepiej do Lighta...

Ty cholerna...

- Wiesz L...

Tępa...

- Ja go... Kocham.

Ryuzaki podniósł się gwałtownie, pociągające ją za ciemne włosy. Pełen agresji gest wywołał ciche jęknięcie z ust Lisy. Detektyw trzymał ją blisko siebie, dysząc ze złości i zaciskając palce wokół brązowych kosmyków jakby chciał je wyrwać.

- Jak możesz mówić, że go kochasz, niszcząc mu życie?! Zabiją go, ty cholerna-

- Kocham go bardziej, bo ja zamiast pozwalać mu żyć w winie jak ty, popycham go, by za nią odpowiedział i mógł być kiedyś wolny od poczucia winy. Nawet, jeśli to wszytsko nawet nie jego wina, to wiesz co o tym myśli Light. Prawda? - Wymamrotała słabo, zerkając ostrożnie na starszego.

Źrenice Lawlieta zwęziły się, a uścisk lekko poluzował, gdy do jego serca doszło małe ukłócie.

- Chciałem go tylko chronić...

- Przed światem? Odpowiedzialnością? Nim samym? Proszę cię Ryuzaki...jestem lepsza, bo nie tworzę wokół niego takiej chorej ochrony przed życiem. Nie możesz się z tym nie zgodzić.

L puścił dziewczynę, opadając na fotel. Czy to możliwe, że chcąc obronić Yagamiego tak naprawdę go skrzywdził? Zakrył twarz dłońmi. Od kiedy był taki podatny na aluzje innych? Co się zmieniło? Ah, no tak. Ważą się losy najważniejszej osoby w jego życiu.

- Ale on umrze, jeśli udowodnią mu winę. - Zauważył cichutko, próbując się wybronić z zarzutu.

Osądzający wzrok młodej kobiety go rozbrajał. Ostatnio czuł się tak bezradnie będąc dzieckiem.

- Oboje wiemy, że gdyby nie ty to wszytsko skończyłoby się już dawno a on żyłby spokojnie.

Co..?

- Nie... - Wyszeptał L, jakby błagał. - To nie moja wina, że to się stało!

- Tak myślisz? Jakoś zawsze czuł się lepiej ze mną niż z tobą. Jako najlepszy detektyw powinieneś wiedzieć, że to coś znaczy...

- Przestań.

- Light mówił mi wiele rzeczy...

- Stop...

- Że gdyby nie ty, nic by się nie stało.

- To nie możliwe, to się działo już wcześniej!

- Że twoja obecność go do tego zmuszała. On uważał, że jest chory...

- Lisa!

- Mówił też, że to przez ciebie jest ochydnym zboczeńcem.

Ryuzaki na chwilę zamarł. Light wspominał, że to L był jego pierwszym partnerem, ale... Nie sądził nigdy, że... Nie... On naprawdę go zepsuł.

Dziewczyna podnosiła się i pochyliła nad mężczyzną, kładąc na jego ramieniu swoją lodowatą, zaróżowioną dłoń.

- Powiedz to Ryuzaki... Kogo z niego zrobiłeś. - Wyszeptała z psychopatycznym uśmiechem.

L nie miał siły się odezwać. Jakby jego głos zniknął. Chciał prosić, żeby przestała, bo z każdą chwilą czuł coraz większe poczucie winy.

- P...P...

- Lisa... Proszę...

- Pedała, Ryuzaki. Zrobiłeś z niego pedała.

****************************************************

Po "wizycie" chłopaka detektyw był rozstrzęsiony. Jego dłonie i wargi drżały, był bladszy niż zwykle. Jednak brunetka opierająca się o ścianę w jego pokoju wydawała się tym nie wzrusza faktem, że jej ukochanego zabrała policja.

- Przestań dramatyzować, wymyślisz coś żeby go wyciągnąć.

- To nie jest łatwe, pieprzona idiotko. - Wyrwało mu się.

Świeże łzy ledwo zdążyły wyschnąć, a emocje dalej w nim buchały. Granie roli przed chłopakiem tak bardzo bolało, ale wiedział, że dziewczyna będzie lepsza dla jego Lighta. Nie, już nawet nie jego... Teraz Lisy.

- Nie tak ostro. - Uśmiechnęła się.

Lawliet zerknął na nią krótko, zbierając wszytskie siły by nie roztrzaskać jej denerwująco białych zębów.

- Zadzwonię do sądu. - Syknął, chwytając za telefon. Jego ręce drżały.

Nie wskóra za wiele, ale może uda mu się zmniejszyć przyszły wyrok? Był najlepszym detektywem świata, miał ogromne wpływy, a dla Lighta zrobiłby wszytsko, nawet gdyby musiał samodzielnie go wykraść z więzienia. Dziewczyna wpatrywała się w niego, nucąc coś pod nosem. Chciał ją zabić.

- Czyli mamy układ? - Upewniła się. - Ty go wyciągasz, mówimy mu że to ja i zwalamy winę na ciebie o to wszytsko? Super. - Musiała tak boleśnie to podkreślać?

- Hallo? Ryuzaki, to Ty? - Odezwał się głos z słuchawki, nim L zdążył jej cokolwiek odpowiedzieć.

Hate, death and love / LawlightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz