Dwie przysięgi

322 24 19
                                    

- Może pójdziemy do kawiarni?

Pytanie padło z uśmiechniętych ust Lisy, a gorycz Lighta nagle zniknęła. Była miła i zawsze roztaczała pozytywną energię. I choć dalej czuł żal, miał wrażenie, że to w jakiś sposób pomoże mu się na chwilę oderwać. Zresztą powietrze było lodowate i nastolatek czuł, że jego dłonie zaraz dosłownie odpadną z zimna.

- W porządku... Ale nie mam wiele czasu.

- Nie będziemy tam długo.

Kawiarnia, do której się udali była dość mała, ale ciepła i przytulna. Usiedli gdzieś z boku, przy stoliku oddalonym od reszty ludzi. To Lisa głównie mówiła i to Lisa zamawiała wszytsko, zaczynając od  napoji, kończąc na deserze. Nastolatek oczywiście nie miał apetytu, ale obecnie jego stan emocjonalny był tak słaby, iż robił niektóre rzeczy mechanicznie. Wgryzając się w ciasto wiśniowe uciekł myślami do dręczącej go sprawy. Czuł, jakby to go prześladowało i podążało za nim za każdym razem, nawet gdy akurat robił coś przyjemnego. Dziewczyna wyłapała jego zamyślenie.

- Powiesz mi co się dzieje? - Zapytała w końcu, uśmiechając się słabo.

Brunet odwrócił wzrok od jej promiennej twarzy i z westchnieniem pokręcił głową.

- Mam teraz ciężki czas. - Odparł zgodnie z prawdą.

Uczucie lęku i obrzydzenia do samego siebie wypełniało jego ciało i miał wrażenie, iż z każdą chwilą zapadał się w tym coraz bardziej. I mimo, iż wiedział, że kiedyś był szczęśliwy, teraz nie potrafił już przypomnieć sobie jakie to uczucie i z czym się wiązało. Kira nie próbował przejmować steru. Po prostu stał gdzieś z boku, co jakiś czas podpowiadając mu różne, okropne rzeczy. To chyba było jeszcze gorsze. Topił się w bezsilności i lęku, modląc się tylko, by to piekło już minęło. Nie spostrzegł nawet, gdy urocza dziewczyna chwyciła jego dłoń. Kolejny serdeczny uśmiech próbował rozgrzać serce Yagamiego.

- Masz wokół siebie mnóstwo wspaniałych osób. Rodzina i przyjaciele zawsze dla ciebie są. - Szeptała ciepłym głosem.

Brunet nie wiedział, czemu to powiedział, jednak dodał pod nosem dla własnej otuchy... "i on".
Lisa zdawała się wzdrygnąć. Zmarszczyła brwi lekko, ale szybko wróciła do dawnej mimiki twarzy.

- "On"?

- Oh, powiedziałem to na głos... - roześmiał się słabo pod nosem i nerwowo podrapał w tył głowy. - Mój...

Zatrzymał się, by dobrze przekalkulować kim jest dla niego Ryuzaki. Zdecydowanie czuł do niego dużo, jednak nie miał do końca pewności, czy z wzajemnością. Oczywiście, po ich ostatnim razie nie powinien mieć wątpliwości, jednak wciąż pewien niepokój o późniejszym odrzuceniu przeleciał mu przez głowę.

- A więc masz kogoś. - Wymamrotała ciemnowłosa.

Jej twarz była bez wyrazu. Grzywka lekko opadła na oczy i nim Light zdążył jakkolwiek zareagować, zapytała spokojnie, miło, zaciskając pięści pod stołem.

- Kogo?

- Cóż... - zastanowił się na chwilę, jednak po kilku sekundach zdecydował, że nic się nie stanie jeśli wyzna choć połowę prawdy. - Skoro i tak już nie uczy w naszej szkole, powiem ci. Profesor Lawsrofd.

Dziewczyna wydawała się przez chwilę trwać w osłupieniu, potem krótkiej złości, którą z niepokojem młody mężczyzna wyłapał. Potem wróciła do starej, wesołej mimiki.

- Nie wiedziałam, że lubisz chłopców.

- Też nie wiedziałem. Zresztą... To nie tak, że dziewczyn w ogóle nie lubię. Myślę, że... To coś pomiędzy. - Lisa pokiwała głową z sztucznym uśmiechem. - nie mów narazie nikomu. - dodał.

- W porządku. - Odparła nastolatka, a jej paznokcie niemal wbijały się już w skórę pod stołem. - to będzie nasza tajemnica.

*****************************************************

Na zewnątrz padało, a niebo stawało się ciemne. Słońce prawie chowało się już za horyzontem. Czarnowłosy detektyw pozwalał swobodnie opadać kroplą deszczu na swoje ubranie. Balkon w jego, ( choć może powinien powiedzieć ich ) hotelu był dość spory. Korzystając z tego, że rozstrzęsiony nastolatek właśnie spał, L postanowił chwilę pooddychać świeżym powietrzem. Od ucieczki ukochanego trwał przy nim niemal cały czas, w strachu, iż młody mężczyzna sobie coś zrobi. Lawliet także modlił się, by to piekło dobiegło końca.

- Proszę, proszę. Zmęczony? - Rozbawiony głos Ryuka przeszedł przez jego głowę, wywołując ciarki na karku.

Bóg siedział teraz na barierce o którą opierał się mężczyzna. Mimo, że Lawliet nie spodziewał się go tu teraz, nawet nie odskoczył. Był zbyt wyczerpany pilnowaniem Lighta i zmartwieniami, by było go stać na tak "duże" reakcje.

- Jeśli nie możesz mi pomóc, odejdź. - Wymamrotał, wpatrując się w dal.

- To zależy co uważasz za pomoc. Ja tylko daje wskazówki, to tyle. - wzruszył ramionami.

- Jakie wskazówki.

- Jakieś. - Odparł, rechotając. - Wy, ludzie, jesteście tacyyy nudni... Ale pomogę wam. Jeśli chcesz to tak nazywać. Dla mnie to bardziej transakcja.

Detektyw zerknął na niego, a płomyk nadziei przepłynął przez jego czarne, duże oczy.

- Co masz na myśli? - starał się zachować spokój w głosie, choć nadzieja była i tak bardzo widoczna.

- Za jakiś czas pokaże ci, jak pomóc Lightowi. Jest to proste, ale ryzykowne. Jednak gdy zrobisz to z powodzeniem, byt już nie wróci.

- "Byt"? Czyli Kira to jakiś rodzaj demona.

- Nie przerywaj mi. - Roześmiał się, a jego ochrypły głos rozniósł się po mieście, choć i tak nikt prócz L'a teraz go nie słyszał. - Wrócę za kilka dni, a wtedy dostaniesz odpowiedź. W zamian wymyślę sobie dwa życzenia. Jedno obowiązkowe, drugie potraktujesz jako prośbę.

Jego rozbawiony uśmiech poważnie działał na nerwy detektywowi. Mimo to, pokiwał głową. Wyciągnął rękę w stronę Boga, na co on chichotał jeszcze bardziej. W końcu uścisnęli ręce. Bóg po późniejszej, krótkiej rozmowie odleciał gdzieś daleko, a Lawsford zastanawiał się, czy w ogóle jeszcze wróci.

*****************************************************

Światło księżyca wpadało przez białą, długą zasłonę. Różowe, dziewczęce ściany pokoju Lisy przeładowane były zdjęciami ze znajomymi i rodziną. Sama młoda kobieta trzymała w dłoni inną fotkę, różnicą się od pozostałych. Była pognieciona, zrobiona w biegu i rozmazana, a do tego mokra od pojedynczych łez złości. Ciemnowłosa drżała z furii, co jakiś czas roniąc łzy.

- Zobaczysz, skarbie, będziesz mój. - wyszeptała, całując lekko zdjęcie Lighta, a następnie rzucając się na łóżko położyła je sobie na piersi... Woda na nim prędko zaschnęła. Pozostało pogniecione, niedbałe a Yagami na zdjęciu wydawał się nie wiedzieć, że owo w ogóle zostało zrobione.

Hate, death and love / LawlightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz