Jego osoba

166 15 9
                                    

Niektóre demony przypominają ludzi bardziej niż ludzie. I niektórzy ludzie przypominają demony bardziej - niż demony. To stara prawda, bo już od czasów powstania świata było jasne, iż gatunek ludzki to najgorszy, chodzący po ziemi. Umysł dawał im zdolność kłamania, zdradzania i robienia krzywdy, a każdy żyjący, tego typu organizm chociaż raz to wykorzystał. Demony zaś, miały te samą zdolność, jednak były i są bardziej świadome. A może po prostu zbyt leniwe. Bo ich czyny ograniczają się do tylko tych najpotrzebniejszych, do ich własnych potrzeb, bez których przestały by istnieć. Oczywiście zdarzały się inne. Ewenementy, które lubiły bawić się kosztem innych. Jednak co dziwne, ludzie mówią o tych istotach ze strachem. A przecież robią to samo co oni. Biorą od innych życiodajną energię, by same mogły żyć. Ryuk zaliczał się do tych ewenementów. Jego chęć do "gry" i oglądania ludzkiego teatrzyku była większa, niż większości demonów czy Bogów śmierci. Oczywiście okazywał czasem łaskę. Czasem, bo nie często. Właściwie, się to prawie nie zdarzało. Mimo to, Light czuł do niego jakiś dziwny rodzaj zaufania. Zdawał sobie sprawę, że istota przed nim nie różni się swoimi nawykami i niektórymi czynami od niego. Rozumiał to, więc nie bał się aż tak jak inni. I boska istota to wiedziała, bo nie próbował go przestraszyć. Po prostu patrzył na nich z góry i choć do wszystkich uśmiechał się tym uśmiechem śmierci i śmiał okropnym, gardłowym rechotem, na Yagamiego spoglądał jakoś obojętnie.

- Proszę cię, Ryuk. - Wychrypiał L.

On był zdecydowanie bardziej przerażony, i to chyba pierwszy taki raz, bo stawka była o coś więcej niż tylko jego życie. Chodziło o życie jego osoby. Każdy z nas taką ma. Jedną osobę, bez której nie mógłby żyć. Jedną osobę, po której śmierci sam popełniasz samobójstwo. Jedną osobę, która nawet jeśli nie jest często w ciągu twojego dnia, czujesz jej obecność, bo kochasz ją bardziej niż cokolwiek. Czasem to rodzic, czasem przyjaciel, czasem brat, czasem kochanek. Nie ważne kim jest twoja osoba. Czasem to jedyny powód, dla którego twój własny mrok odchodzi. Detektyw zostawił swoją osobę, na niecałe dwa lata. Nie tylko oczy ale i umysł zaczęły odmawiać mu posłuszeństwa, zaczął się sypać. Dlatego teraz tak panicznie przylegał do Lighta. Dlatego jego smukłe palce tak mocno wbijały się w jego włosy. Mimo, iż młodszy wygladal na opanowanego, także czuł jakiś rodzaj niepokoju. Ale również nie o siebie, a o niego. Oboje krzyknęliby, gdyby trzeba.

Nie zabieraj go. Weź mnie. Możesz pożreć moją dusze, zesłać ją na dno piekła. Możesz mną pomiatać. Wyrwać mi nogi, ręce, zęby. Możesz zrobić mi co chcesz. Ale zostaw go, bo bez niego umrę i to w bardziej bolesny sposób niż Ty mógłbyś mi zadać.

- O co mnie prosisz, Lawliet? Złamałeś umowę. Nie sądzę, że jest jeszcze cokolwiek co mógłbym dla ciebie zrobić.

Niebo się zatrzęsło. A przynajmniej on miał takie wrażenie. Lisa także stała w miejscu, nie daleko nich, w przeciwieństwie do reszty, która schroniła się pod stołami, w autach lub po prostu zdążyła uciec. Wyglądała bardziej jakby zobaczyła kogoś z rodziny, niż prawdziwego Boga śmierci.

- Ale ja mogę zrobić wszystko. Co tylko zechcesz! Po prostu go nie zabieraj! - odkrzyknął z desperacją.

Japończykowi wydawało się, że pierwszy raz widzi Ryuzakiego w takim stanie. Jego serce krótko zabolało. Ścisnął rękę kochanka mocniej i wyszedł do przodu. To był gest ochronny.

- Hm... wiesz, że nie jestem zły. Nie aż tak. - Nutka kpiny przeszła przez jego struny głosowe. O ile takowe posiadał.

- Skoro Lawliet złamał obietnice, powinien za to zginąć, prawda? - Odezwała się Lisa.

Jej włosy były teraz w nieładzie. W Białej sukience ta wiedźma wyglądała bardziej jak przebrana za kogoś kim nie jest, a nie ubrana.

Zapadła krótka cisza. Demon szybko pojawił się przed nimi. Był większy niż wszyscy zapamiętali. Z rozbawieniem przekręcił głowę.

- Tak, w teorii powinien...

Tym razem uśmiech nie ominął Lighta. Chłopak z całych sił starał się zachować spokój i nie rzucić się na te dziwkę. Dopiero teraz zauważał jak bardzo była dla niego ochydna. Jak źle suknia ślubna podkreślała jej chude ciało, jak ohydnie świeciły jej przeciętnej wielkości oczy. I o Panie, jak drażnił go jej piskliwy, wysoki głos. Myślał, że wydrapie jej oczy.

- W teorii? - Powtórzył L, pytająco.

Nie wyglądał teraz na przestraszonego. Od momentu w którym uwaga Boga Śmierci skupiła się na nim, lęk jakby odszedł.

- Tak. W teorii. Wiesz, lubię patrzeć jak się kłócicie, godzicie, płaczecie, całujecie i inne ludzkie bzdury. To zabawne. A ja lubię zabawę. - Wzruszył ramionami. - Szkoda by było ją sobie odbierać...

Yagami nie wiedział, czy mu się zdawało, czy na twarzy jego niedoszłej narzeczonej pojawił się grymas. Na usta cisnęło mu się słowo "szmata", ale założył, że to nie najlepszy moment by się sprzeczać. L za to zdawał się w ogóle nie zwracać uwagi na dziewczynę, która teraz tak denerwowała jego kochanka.

- Czyli go oszczędzisz? - Zapytał z lekką ulgą, chociaż wciąż czujnie.

Shinigami zastanowił się na moment. Musiała być to na prawdę trudna decyzja, bo cisza trwała długo.

- Tak. Za pewnymi warunkami. - Uśmiechnął się szyderczo i podstępnie.

Ryuzaki wymienił spojrzenia z chłopakiem. Teraz nie liczyło się dla nich już nic. Tylko bycie razem. Ich uścisk zwęził się bardziej, oboje czuli teraz swoje nieregularne oddechy i lekkie drżenie ciał.

- Jakimi. - Odezwał się Yagami.

Lisa czekała chyba z większym napięciem od nich. Miała nadzieję, że Bóg nie będzie dla nich łaskawy. Jej oczy zawęziły się, gdy usłyszała jego werdykt.

- Zostawię was. Ale będę co jakiś czas obserwował. Jesteście zbyt ciekawi, żeby tak po prostu was zabijać... - Zauważył jak nadzieja i poczucie wolności odbija się ich oczach, a kąciki ust nieuchronnie wędrują ku górze. - Jednak... To nie byłoby do końca uczciwe, gdyby obserwowanie was z góry raz na jakiś czas wystarczyłoby jako spłata dla złamanej umowy. Death note w pewnym sensie wywrócił wasze życie do góry nogami. Podarujecie mi więc za kilka lat coś, co ponownie je odmieni. Może to być coś dobrego, lub coś złego. Cokolwiek to będzie, zabiorę to od was. A więc macie połowę precent szans, że ominie was zły los. To może być choroba, ale może też być wasz dom. To może być utrata uczuć, ale może być też ich umocnienie. To może być strata, ale może być też rzecz uzyskana. Wszystko zależy od losu.

Niektórzy wyszli spod stołów, rozstawionych na zewnątrz i teraz dookoła była nie tylko trójka młodych ludzi, ale też rodzice młodszego i paru gości. Obserwowali ich, ojciec Lighta wciąż miał wyrzut i poczucie żalu wymalowane na twarzy, a matka niesmak i smutek. Light chciał być zdala od nich tak bardzo, jak jeszcze nigdy. Nagle doszło do niego, że już nigdy nie uciekną przed Ryukiem. Już nigdy do końca nie uwolnią się od fatum świata po śmierci. Ale jeśli Light ma grać w rosyjską ruletkę, jeśli ma rzucić wszystko i zdać się na los, jeśli ma odmienić swoje życie... To tylko z mężczyzną, stojącym właśnie obok. L był już pewien swojej decyzji, ale odwrócił się do Yagamiego. Warunki Ryuka nie wydawały mu się złe. Równie dobrze za parę lat któryś z nich mógłby dostać raka, a wtedy Bóg przyjdzie i go zabierze, tym samym uleczy. A co takiego dobrego mogliby zyskać? Większe prawdopodobieństwo jest, iż przyjdzie do nich kolejne fatum, niż traf od losu. Light pokiwał głową, jakby chciał powiedzieć "zgadzam się. I zgodziłbym się na każdy inny układ, tak długo, jak mogę być z tobą". Nie powiedział tego, ale czarnowłosy wiedział, że miał to w głowie.

- Dobrze. - Odwrócił się znów do niego. - Więc niech tak będzie.

Ostatni rechot wydobył się z ust potwora. Niebo ponowienie jakby sir rozstąpiło, a Ryuk zniknął po chwili, pozostawiając po sobie tylko gnijący ogryzek jabłka na ziemi. Zapadła chwilowa cisza, gdy wszystko zdawało się powracać do normalności. Po chwili nad ich głowami widoczny był jasny, nie zasłonięty obłokami niebieski widok, na którym mocno świeciło słońce.
Kochankowie spojrzeli się na siebie i szybko połączyli swoje usta, co było jednoznacznym i bardzo dosadnym przekazem dla rodziców bruneta i jego prawie-żony.

                  "Pieprzcie się"












Robimy jeszcze epilog i kończymyyyy
~ Grafomanka

Hate, death and love / LawlightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz