Dwie strony

401 39 14
                                    

Kolejna nie przespana noc. Choć zwykle dla Ryuzakiego były normalne, ten rodzaj był... inny. Miał wrażenie, że łóżko pod jego plecami było nie wygodne, księżyc świecił za jasno, a serce biło za głośno, wśród wszystkich jego myśli. Znów się zastanawiał. Mimo to, jego spokojna twarz trwała w swojej kamiennej, obojętnej mimice. Po raz kolejny czuł się źle, po raz kolejny się obwiniał i po raz kolejny zżerało go poczucie winy, że tak skrzywdził nastolatka. Pragnął go w każdym calu, chciał przepraszać za wszystko co zrobił i miał ochotę zamordować te część Yagamiego, którą wszyscy nazywali "Kirą". Jego Light taki nie był... nie był potworem...
Po raz kolejny spojrzał na zegar. Większość miasta już śpi... Ciekawe, czy ktoś inny ma choć nieco podobne problemy...
Ryuk nie przynosił mu już wieści, ale od czasu do czasu "odwiedzał". Mimo to, L preferował używać słowa "nawiedzał"... Tak to wyglądało. Zresztą detektyw nie ufał już Bogu i żałował, iż kiedykolwiek zaufał. Dzisiejszej nocy Ryuk nie sprawił mu wizyty. W sumie L trochę żałował, bo to był ten jeden czas gdy czuł się wyjątkowo sam.
Zamknął oczy, wizualizując sobie swoją ostatnią randkę z Lightem. To jak wahał się, czy puścić jego rękę... Spojrzał w dół. Cholera.
.
.
.
Dlaczego podniecił się tak błahym
wspomnieniem.

- Idiota... - Wymamrotał, sam przed sobą przyznając jak głupi się stał. - Jakie to żałosne...

****************************************************************************************

Czas mijał nie ubłaganie, a morderstwa ustały. Wszyscy byli niemal przekonani, iż to Light jest winien śmierci tak wielu osób. W domu Yagamich panował kompletny chaos, po szkole krążyły plotki, a L miał wrażenie, że jego serce pęka gdy myślał, że z każdym dniem zbliża się do śmierci chłopaka. Na domiar złego, nastolatek przez te kilka tygodni nie odezwał się słowem. Za każdym razem, kiedy przynosił mu jedzenie, starał się zagadywać. Light odpowiadał zdawkowo i zimno. Mimo wszystko Kira się uśmiechał. Ale nie tak uroczo jak Ryuzaki kochał, tylko szaleńczo i przerażająco. To go martwiło... Najgorsza była myśl, że chłopak już nie wróci. Jedynie ciałem wciąż był obecny w życiu detektywa, bo jego dusza i serce zostało wypalone przez Kirę. Choć może to nie było aż tak oczywiste? Może Light nie zniknął, a jedynie jego dobra strona? Każdy z nas ma dwie twarze. Te dobrą, oraz te "złą". Jesteśmy trochę jak moneta o dwóch stronach. Albo jak znak yin i yang. Dzięki temu potrafimy zachować harmonię w życiu. Ale druga strona Lighta... to, było coś innego. Demonicznego i zepsutego. A L oślepiony uczuciem do nie żyjącego już chłopaka, dalej próbuje go bronić, mimo bestialstw które robi jego drugie ja. Jak głupiec... Czy nie na tym polega miłość?

Z zamyślenia wyrwało go pukanie do drzwi. Już dawno odpuścił sobie trzymanie nastolatka tylko w jednym pokoju i teraz brunet spokojnie mógł sie przemieszczać po całym domu. Wcześniej Ryuzaki przeszukał jego rzeczy, a notatnika nigdzie nie znalazł. Więc trzymanie go w sypialni było bez sensu i tak nie miał jak zabijać. Czarnowłosy podniósł głowę. Do pokoju wszedł Light. Nie, nie Light... Kira.

- Mogę z tobą posiedzieć? - Zapytał z niewinnym uśmiechem.

Demon w ludzkiej skórze... Odkąd tam był prawie w ogóle nie chciał spędzać czasu z detektywem. Ostatnio to się zmieniło, a Lawliet doskonale wiedział, iż to dlatego, że coś knuje. Szczerze mówiąc, detektyw zająłby się tym dokładniej, ale o dziwo, pozwolił mu knuć dalej. Był strasznie delikatny co do Yagamiego...

- Jasne. - Odparł zaciekawiony.

Mężczyzna akurat oglądał wiadomości. Robił to codziennie,ostatnio jeszcze bardziej na nie czekając. Miał skrytą nadzieję, iż powiedzą coś o Kirze... A raczej nowym morderstwie. Napewno nie chciał śmierci Lighta. Nawet jego ciała, bo dobrze wiedział że chłopaka już tam nie było. I tak jak na początku widział jeszcze resztki swojego ukochanego, tak teraz miał wrażenie, że nie ma już ich w ogóle...

Skupiony na informacjach nawet nie zauważył kiedy to młody facet przejechał dłonią po jego kolanie. Nie to, że nie poczuł. Po prostu myślał, że mu się zdawało. Jednak kiedy dotyk się powtórzył, na nieco... prywatniejszych miejscach, L sapnął ze zdziwieniem.

- Co robisz? - Zapytał, zerkając na morderce.

Raito uśmiechał się, zagryzając dolną wargę. W jego minie było coś psotnego, co w pewnym sensie rozczuliło detektywa. Rzadko widział go teraz takiego. Chłopak zaciskał mocno nogi, a jego dłoń powędrowała pod koszulkę L'a. Serce mężczyzny zabiło mocniej. odtrącił jego rękę i przesunął się szybko. Nie mógłby tego dłużej znieść...

- Oh, przestań. Wiem, że z jakiegoś powodu ci się to podoba... - Przemawiał Kira. - Więc czemu się opierasz? - Roześmiał się lekko, lecz niepokojąco.

Ryuzaki przez moment się zastanawiał nad odpowiedzią. Tak bardzo bolało go to wszystko. Starał się opanować emocje, jednak to było za trudne. Jego ręce drżały, a w rozszerzonych źrenicach szalała złość.

- Bo nie jesteś moim Lightem. - wysyczał, zachowując spokojny wyraz twarzy. - Nigdy nawet nie dotknąłbym ciebie...

Morderca na moment zmarszczył brwi. Był jak wąż z raju Eden, namawiający Ewę do zjedzenia jabłka. Ale czarnowłosy nie wierzył w Boga. Nie w takiego. Za to wiedział, że istnieje szatan. Właśnie miał go przed sobą. Przybrał postać jego ukochanego, ale nie był nim. Wiedział o tym.

Brunet zbliżył się niewinnie do starszego, obwijając swoje ramiona wokół jego talii. Mimo wszystko, dorosły był silniejszy. I z początku chciał znów go odtrącić...Ale o dziwo, nie miał w sobie tyle siły. Spuścił wzrok. Wspomnienia uderzyły w jego umysł. Sprawiły, że stał się bezsilny. Ciało domagało się Lighta. A skoro Kira był w jego ciele... Ugh, nie, nie może tak myśleć... Nastolatek zaczął składać delikatne pocałunki na szyi drugiego. Jęknął.

- Mówiłem już... - Wyszeptał detektyw.

Cichutkie westchnienie wyrwało się z jego ust, gdy poczuł, jak lodowata ręka wsuwa się pod jego spodnie, a potem ostrożnie pod bokserki. Przez króciutki moment miał wrażenie, że to naprawdę jego ukochany...

- Słyszałem jak jęczysz moje imię ostatniej nocy... - Roześmiał się zabójca. - Proszę Pana...

Przez ciało detektywa przeszedł dreszcz. Ten głos... Nie..!

Szał znów się zgromadził w jego sercu. Siła nagle wróciła. Jak on mógł tak kpić?!Wszystko działo się szybko. Lawliet pchnął tego, którego tak nienawidził, demona... Uderzył go kilka razy, a łzy zebrały się w pandzich oczach, kiedy przypomniał sobie, że twarz którą okładał należała nigdyś do Lighta... Wewnętrzny wrzask był za silny, by się powstrzymać. Nawet Kira się tego nie spodziewał. Dlaczego nie poddał się manipulacji? Czemu nie zadziałało? - Przeleciało przez głowę "Boga".

- Nawet do cholery nie wiesz!!! - Wrzeszczał L, z każdą chwilą coraz mniej przypominając siebie. - Nie masz pojęcia jak to jest widzieć, jak on umiera!!! Zabrałeś mi go!!! I to moja wina! Gdybym go wtedy nie wykorzystał... M-Mogłem go uratować...

Głos mu się załamał, a pierwsza łza spłynęła po policzku. Krzyk rozrywał mu gardło, pięści plamiła krew.

- Codziennie! Codziennie sie obwiniam, nie śpię w nocy przez poczucie winy! A potem patrzę na ciebie i widzę, jak pożerasz Lighta każdego dnia!!! MOJEGO LIGHTA!!! - Dopiero teraz się zatrzymał. Nie miał już sił. Upadł na bok, niemal wyrywając swoje ciemne włosy. - Proszę... oddaj mi go... błagam... - Wyszeptał, zasłaniąjąc twarz dłońmi i szlochając.

Przez chwilę w oczach Kiry, leżącego obok pojawił się strach... a potem... Demon po prostu się ulotnił. W telewizji pojawił się komunikat "Kolejna ofiara zamordowana przez Kire" .

Hate, death and love / LawlightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz