Give me your attention, or I'll take it myself!

507 50 16
                                    

Light spojrzał niepewnie na notatnik, leżący na biurku. Dobrze wiedział, że nie powinien go nawet dotykać... Jednak ten podstępny "demon", nazywającym się Bogiem śmierci, zostawił go tam... Zupełnie jakby przewidział niesprawiedliwość która dotknęła Lighta. Jakby wiedział, że brunet po tym będzie chciał posiadać ten zeszyt. Bo rzeczywiście chciał. Z każdą sekundą wpatrywania się w niego i złości, coraz bardziej miał ochotę wziąść ten skarb w ręce. Poczuć go i pozwolić przeznaczeniu samemu zadecydować, po której stronie nastolatek ostatecznie skończy. Przez chwilę wciąż myślał, że to jakiś dziwny rodzaj snu, z którego zaraz się zbudzi, do momentu, aż nie złapał szybko i agresywnie dziennika. Przez jego ciało przeszły ciarki, a oczy nieco zwęziły się, kiedy poczuł lekką energię, niemal przepływającą przez jego palce.
- No, no... - usłyszał za plecami znajomy, ochrypły głos. - Czyli jednak skusiłeś się na moją propozycję..?

********************************************

Umowa Lighta z tejmniczą istotą, podającą się za Boga śmierci, wyglądała następująco. Raz w miesiącu, nastolatek zabija jedną osobę, której duszą następnie żywi się ten "demon". Oczywiście cały ich mały pakt był wielką tajemnicą. W zamian za pomoc, Yusumi obiecała mu godne miejsce obok siebie, tam, na górze. Oprócz tego, czy władanie nad tym, kto i kiedy ma umrzeć nie jest wystarczającą nagrodą? W końcu brunet będzie mógł eliminować kogo chce. I wtedy obrał sobie za misje to, że oczyści świat ze złych ludzi! Oczywiście, nie podobało mu się, że inni pod rozkazem Yusumi i innych Bogów śmierci mordują bez większej przyczyny, ale to pozostało jeszcze kwestią dyskusji, którą chłopak poruszy, jak tylko się nieco "rozkręci"...
********************************************
Od feralnej kłótni z detektywem i przejęcia zeszytu, minął jakiś miesiąc. Brunet już wcale nie przykładał uwagi do zadania, które powierzył mu detektyw. Nie odpowiadał nawet na telefony od niego. I choć nie dzwonił często, a spotykać się mieli jedynie raz w tygodniu, Ryuzaki niemal od razu zauważył, że coś jest nie tak. Z początku zignorował ten fakt, dalej sprowadzając Lighta do roli pionka, ale po dłuższym czasie bycia "olewanym" i nie traktowanym poważnie przez nastolatka, zaczął robić się nerwowy. Czarnowłosy posiadał ogromną inteligencję i widzę, ale wciąż był człowiekiem. I kiedy Raito przestał okazywać mu zainteresowanie, skończył z stresowaniem się tak przy nim, nie starał się, to 25-latek poczuł się, jakby stracił coś na wzór swojego fana. Zresztą jedynego, jakiego poznał na żywo. I może złoto-oki drażnił go często swoim zachowaniem, to jednak L w jakiś dziwny sposób czuł się lepiej z myślą, że młody mężczyzna obsesyjnie go wielbi i chce być taki jak on. A gdy stracił już swojego adoratora, dopadło go nie możliwe wręcz rozdrażnienie, przez które nie mógł skupić się już na rzeczach codziennych. Tylko Light, i Light, jakby zamieszkał w jego głowie, niczym jakiś pasożyt. Watariemu także nie umknęło zmienione zachowanie chłopaka, jednak równie mocno zastanawiało go to, co działo się w sercu i umyśle detektywa. Jako stary człowiek, który przeżył już wiele rzeczy, więcej rozumiał i czuł więcej, niż zwyczajna, młoda osoba... Dlatego kiedy to posłyszał jedno zdanie z ust Ryuzakiego, już wiedział, że coś nowego pojawia się na horyzoncie...

Była to niedziela. Czarnowłosy przesiadywał w kuchni, wraz ze swoim "opiekunem", wpatrując się zniecierpliwiony w swój telefon. Jego ciemne brwi marszczył się z rozdrażnienia, a ciało napinało.
- Widzę, że w końcu zrobiłeś sobie przerwę, od pracy, jak mówiłem? - Zapytał staruszek, krzątając się przy obiedzie.
Początkowo, nie dostał od Lawlieta żadnej odpowiedzi. Nic sobie jednak z tego nie robił i kontynuuował.
- To zdrowe, choć nie podobne do ciebie.
25-latek po chwili przymknął powieki i krótko westchnął.
- Dlaczego nie oddzwania? - Wymamrotał, zachowując swój obojętny ton głosu.
Watari przez chwilę osupiał, wpatrując się w mężczyznę. Nie miał pojęcia, że ktoś nowy pojawił się w jego życiu.
- Kto?
- Ten upierdliwy chłopak który "pomaga" mi w sprawie. Ostatnio wydaje się inny. Nie obchodziłoby mnie to, gdyby nie brał udziału w śledztwie, oczywiście.
Staruszek uśmiechnął się pod nosem. Ta złość wcale nie była spowodowana tym, iż Light jest jakoś mu potrzebny w sprawie. Właściwie, obył by się bez niego. Ale Watari nie chciał mówić Ryuzakiemu, że powód jego rozdrażnienia jest zupełnie inny. Niech sam się domyśli. W swoim czasie.

A teraz wróćmy, do obecnego czasu w tej opowieści. Dzień, w którym jak zwykle brunet przychodził do hotelu detektywa, by dawać mu zeznania z jego obserwacji. Tyle, że... Mijało już 20 minut, od ustalonego czasu spotkania, a... Chłopaka wciąż nie było. Od momentu, w którym złoto-oki zaczął nieco olewać Ryuzakiego, L coraz bardziej wyczekiwał ich spotkań. Nie miał pojęcia czym było to spowodowane. Ale zawsze po tym, gdy już 17-latek wychodził z jego pokoju, żegnając się zimno, detektywa znów dopadała ta złość, mówiąca mu, iż te spotkanie powinno zakończyć się inaczej. Nie wiedział dokładnie jak. Po prostu... Inaczej.
Czarnowłosy nerwowo spojrzał po raz kolejny na swój zegarek. Wciąż go nie ma... W pewnym momencie, usłyszał dzwonek swojego telefonu.
Prędko go chwycił, odbierając.
- Hey, Ryuzaki. - Usłyszał wesoły głos zza słuchawki, wturujący z wiatrem.
Był na zewnątrz? O tej porze chodził na spacery? Może nie jest sam? - Myśl ta nieco wgniotła dektetywa w ziemię. Jak on mógł spóźniać się na ich spotkanie, bo się z kimś spotkał? Był zły, bo przecież śledztwo jest najważniejsze! I to jedyny powód tego dziwnego uczucia... Prawda?
- Przepraszam, ale dziś nie dotrę. Coś mi wypadło. Ale i tak nie miałem żadnych ważnych informacji to przekazania. Za tydzień napewno będę. Trzymaj się! - po tych słowach chłopak się rozłączył, nie dając mężczyźnie czasu, by choćby odpowiedzieć.
Przez moment L wpatrywał się w gasnący ekran komórki.
- Tch... - Prychnął, odwracając swój pełen goryczy wzrok na okno tuż obok niego. - Skoto nie dajesz temu śledztwu wystarczająco dużo uwagi... Sam ją sobie wezmę.
Nie miał pojęcia, że Light stoi właśnie przed jego hotelem, zastanawiając się jakby tu zdobyć jego prawdziwe nazwisko i go usunąć, aby nie przeszkadzał mu w budowaniu jego perfekcyjnego świata...








Ej, będę miała zrobić w tej książce scenę 18+?
- Gragomanka-Chan

Hate, death and love / LawlightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz